KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   05:58:14 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Niedyskretny Kownacki

10 lutego, 2009

O tym, że z ochroną tajemnicy państwowej i służbowej nie jest w Polsce najlepiej, przekonujemy się ostatnio bardzo często. To, co powinno pozostać tajne lub przynajmniej poufne, regularnie wycieka do opinii publicznej, stanowiąc łakomy kąsek dla mediów.

Wielu polityków wręcz prześciga się w opowiadaniu dziennikarzom - nierzadko z własnej inicjatywy - o różnych bardziej i mniej ważnych tajemnicach, chcąc dać w ten sposób do zrozumienia, że są do nich dopuszczani, a więc odgrywają istotną rolę w państwie.
   
To "chlapanie" na lewo i prawo stało się, niestety, jedną z cech wyróżniających polskie życie publiczne po 1989 roku. Dyskrecja jest zupełnie obca politykom, a dziennikarzom trudno się dziwić, że usiłują wyciągnąć od nich jak najwięcej, aby zdystansować konkurencję.
   
Oto najświeższy przykład. Gościem cotygodniowego "Kontrapunktu" w Radiu RMF FM był w ubiegłą sobotę szef Kancelarii Prezydenta RP Piotr Kownacki. Poniżej fragment tej rozmowy:
   
Andrzej Stankiewicz: Wicepremier Schetyna podobno zabrał ochronę z części obiektów Kancelarii Prezydenta?
Agnieszka Burzyńska: Czy to prawda?
Piotr Kownacki: Niestety prawda. Kilka obiektów już nie jest chronionych przez BOR.
Agnieszka Burzyńska: Które?
Piotr Kownacki: Między innymi znany wszystkim pałac w Wiśle, który często gości głowy innych państw i dziwię się, że tam BOR został zdjęty, ale to jeszcze bym jakoś przeżył. Znacznie gorzej, że zdjęto ochronę z archiwum prezydenckiego tutaj w Warszawie na ulicy Augustówka. To już jest kompletnie niezrozumiałe bo tam są naprawdę tajne dokumenty.
   
Czy minister Kownacki naprawdę musiał tak konkretnie i wyczerpująco odpowiedzieć na pytania dwójki dziennikarzy? Czy nie wystarczyłoby, gdyby tylko potwierdził zdjęcie ochrony BOR z niektórych obiektów Kancelarii Prezydenta bez podawania ich adresów, o ile w ogóle musiał to zrobić? Po co wdawał się w szczegóły, podając wszystkim, których to z różnych powodów może zainteresować, jak na tacy bardzo szczegółowe dane?
   
Ktoś może powiedzieć, że jest mało prawdopodobne, aby tę radiową informację zechciały wykorzystać służby innych państw albo zwykli złodzieje. Owszem, też tak sądzę, ale nie zmienia to mojej negatywnej opinii o zupełnie niepotrzebnej nadmiernej szczerości wysokiego urzędnika państwowego. Zamiast dawać na każdym kroku wzór dyskrecji, popisał się nie przystającym do jego rangi plotkarstwem. Czy takiemu nieodpowiedzialnemu człowiekowi można zaufać, że nie zdradzi kiedyś o wiele ważniejszych tajemnic Rzeczypospolitej Polskiej?

Jerzy Bukowski