W każdej dużej partii wybuchają co pewien czas walki frakcyjne, podobnie jak w koalicjach mamy do czynienia z regularnie ponawianymi próbami zdobycia i utrzymania jak najwyższej pozycji przez wchodzące w jej skład ugrupowania.
Nic dziwnego, że takie naturalne w polityce zjawiska obserwujemy obecnie w Zjednoczonej Prawicy. Nasilają się one bowiem w dwóch sytuacjach: utraty władzy (wtedy powstają ruchy odśrodkowe rozliczające winne - ich zdaniem - porażki kierownictwo) oraz długotrwałego rządzenia (dążenie do odgrywania kluczowej roli w sprawach programowych i obsadzania ważnych stanowisk swoimi ludźmi).
W tej drugiej znajduje się od dłuższego czasu ZP i dlatego ukrywane dawniej wewnętrzne rozgrywki w jej strukturach wychodzą teraz na jaw, co chętnie upublicznia opozycja przy wsparciu życzliwych jej mediów. A że w polityce nie ma miejsca na przyjaźń, liczą się jedynie interesy, więc wszelkie starcia w obozie władzy są skrzętnie wykorzystywane nie tylko przez jej wrogów, ale również przez biorące w nich udział partie, frakcje i osoby.
Jeszcze kilka lat temu Zjednoczona Prawica nie byłaby zagrożona nawet największymi ambicjami liderów tworzących ją ugrupowań, ponieważ zanim dochodziło do wybuchu jakiegoś poważniejszego konfliktu arbitralnie wkraczał Jarosław Kaczyński i przywoływał do porządku zarówno Jarosława Gowina oraz Zbigniewa Ziobrę, jak nadmiernie zapalczywych członków Prawa i Sprawiedliwości, jako że ich kariery polityczne wyrosły dzięki niemu oraz przy nim, o czym wszyscy oni dobrze pamiętają.
Dzisiaj prezes PiS i przywódca ZP wprawdzie nadal trzyma w ryzach cały obóz rządzący, ale coraz częściej widać, że powoli zaczyna się już walka o schedę po nim. Na razie są to nieśmiałe ruchy, pierwsze próby sił, utrwalanie własnych pozycji, podgryzanie się nawzajem, nikt nie ma bowiem odwagi jawnie sprzeciwić się Kaczyńskiemu w strategicznych kwestiach, ani otwarcie zgłosić aspiracji do bycia jego następcą.
Trudno jednak przewidywać, jaki będzie dalszy bieg wypadków w tej materii, ponieważ wciąż niekwestionowany przywódca ma już swoje lata, boryka się z problemami zdrowotnymi i z pewnością jest bardzo zmęczony kilkoma dekadami aktywności politycznej na najwyższych obrotach, zwłaszcza że w ostatniej jest osamotniony po śmierci brata.
Można domniemywać, iż stopniowo będzie on rezygnował z zajmowania się mniej istotnymi sprawami (także personalnymi), a skupiał wyłącznie na rozwiązywaniu kluczowych problemów, co ośmieli wielu jego potencjalnych następców do coraz bardziej energicznego przygotowywania sobie jak najlepszych pozycji startowych, kiedy Jarosław Kaczyński zostanie - jak to odpowiedział Teresie Torańskiej, która zapytała go 26 lat temu, kim chciałby zostać w przyszłości - emerytowanym zbawcą narodu.
Czy Zjednoczona Prawica to wytrzyma?
KATALOG FIRM W INTERNECIE