Bardziej interesujący od programów głoszonych przez kandydatów na Prezydenta RP jest skład ich sztabów wyborczych. Dobór najbliższych współpracowników do prowadzenia kampanii wiele mówi bowiem o ludziach ubiegających się o najwyższy urząd w państwie.
Dotyczy to zwłaszcza pretendentów, którzy mają tylko teoretyczne szanse na wejście do drugiej tury (jeśli taka będzie potrzebna) i nie dysponują gotowym na nich pracować sprawnym aparatem partyjnym. To, kim się otaczają, komu ufają i kogo czynią odpowiedzialnymi za kształtowanie programu wyborczego oraz za taktykę walki z rywalami doskonale pokazuje, jaką politykę prowadziliby w razie wprowadzenia się do pałacu prezydenckiego.
Nie chcę wymieniać nazwisk, ale zwracam uwagę bacznych obserwatorów polskiej sceny publicznej na ostatnie decyzje Roberta Biedronia i Szymona Hołowni w tej materii. Jak na dłoni widać, że sięgają oni po osoby o życiorysach charakterystycznych dla PRL-bis, a nawet po działaczy o typowo komunistycznym rodowodzie.
Zastanawia mnie, czy są to ich całkiem niezależne decyzje, czy też podpowiadają je im starsi i mądrzejsi koledzy.
KATALOG FIRM W INTERNECIE