KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 3 maja, 2024   I   10:39:03 AM EST   I   Jaropełka, Marii, Niny
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kto był \"Prorokiem\"?

02 lutego, 2009

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski ogłosił na łamach dziennika \"Polska\", że trafił na ślad kolejnego polskiego duchownego - współpracownika tajnych służb komunistycznego reżimu PRL o pseudonimie \"Prorok\", funkcjonującego w Watykanie przez całą dekadę lat 80. ubiegłego wieku. Jego oficerem prowadzącym był początkowo podpułkownik Edward Kotowski (ten sam, który miał \"na kontakcie\" obecnego nuncjusza apostolskiego w Polsce - arcybiskupa Józefa Kowalczyka-\"Cappino\" oraz arcybiskupa Juliusza Paetza-\"Fermo\"), a następnie inny oficer wywiadu \"Tibor\".

Z dokumentów, do których dotarł ks. Zaleski wynika, że "Prorok" był bardzo cennym kontaktem informacyjnym (KI), mającym bezpośredni dostęp do Jana Pawła II i najbliższych mu osób. Na pytanie dziennikarza, co chciał wiedzieć, krakowski kapłan odpowiedział:

Wszystko, co dotyczyło papieża i jego otoczenia. Także konfliktów między Polakami wewnątrz Watykanu. Interesowały go wszystkie informacje o słabościach duchownych. A także, który z księży otrzyma awans, czy np. zostanie biskupem. "Prorok" opowiadał, o czym Polacy mówią papieżowi. Zachowały się jego donosy na kard. Franciszka Macharskiego.

Indagowany przez Telewizję Polską co do ewentualnych domysłów, kto mógł kryć się pod tym pseudonimem, ks. Zaleski zdecydowanie odpowiedział, że nie posiada takiej wiedzy, a przejrzane przezeń dokumenty nie pozwalają na snucie jakichkolwiek hipotez. Wiadomo jedynie, że był to bardzo ważny duchowny, doskonale zorientowany w problemach Watykanu i mający systematyczny dostęp do Jana Pawła II.

Powiedział tylko, że "Prorok" nie był zarejestrowany jako kontakt operacyjny, czyli tajny współpracownik wywiadu, ale właśnie jako kontakt informacyjny, co znakomicie pokazuje, że pod tą nazwą również kryli się groźni agenci.

Autor książki "Księża wobec bezpieki" przypomina, że pierwszy napisał tydzień wcześniej o "Proroku" doktor Sławomir Cenckiewicz w "Rzeczypospolitej" i cytuje fragment jego artykułu na swoim blogu:

W jego charakterystyce za lata 1983 – 1984 czytamy: „W okresie podlegającym niniejszej ocenie źródło »Prorok« przekazało ogółem 246 materiałów i informacji depeszowych, z których wykorzystano 97, w tym w informacjach dla kierownictwa partyjno-rządowego (KPR) 66. Najwięcej informacji dotyczyło problematyki watykańskiej (112, z których 39 wykorzystano w opracowaniach dla KPR). Materiały te pogłębiały i rozszerzały nasze rozeznanie, przy czym dotyczy to zwłaszcza tych informacji, które relacjonowały przebieg i rezultaty wizyt członków Episkopatu Polski w Watykanie".

W analogicznej ocenie, dotyczącej działalności KI „Prorok” w latach 1985 – 1987 czytamy, że źródło to „przekazało ogółem 405 informacji, z których aż 195 stanowiło podstawę do opracowania samodzielnych bądź zbiorczych opracowań. 73 materiały zostały ocenione jako wartościowe, a 2 jako bardzo wartościowe”. Dotyczyły one m.in. polityki wschodniej Watykanu, stosunków państwo – Kościół i Watykan – PRL".

Dalej ks. Zaleski pisze:

Sprawa kontaktów informacyjnych o pseudonimach "Cappino" i "Prorok" to dopiero początek trudnego procesu badania i opisywania komunistycznej pajęczyny w Watykanie. Wbrew bowiem hurraoptymistycznym oświadczeniom kolejnych komisji kościelnych w archiwach tak IPN, jak i Instytutu Gaucka w Berlinie znajduje się bardzo wiele nieznanych dotąd dokumentów. Do tej pory sięgnęli po nie tylko nieliczni historycy. Na ogół tylko ci niezależni, bo ci których badania uzależnione są od decyzji władz państwowych czy kościelnych omijają te akta wielkim łukiem. Szczególnie chodzi o bardzo bogate archiwum Wydziału III Departamentu I MSW, a także o mikrofilmy i kopie tłumaczone na język rosyjski, które krążą po całym świecie.

Dla dobra Kościoła akta te winne być przebadane i opublikowane, aby w ten sposób rozciąć wspomnianą pajęczynę. Tu nie chodzi o żadną zemstę czy sensację, ale o bezpieczeństwo, a także o sprawiedliwość, choć to ostatnie pojęcie ostatnio nie jest modne. Chodzi również o to, aby pokazać, że absolutna większość polskich duchownych tak w Polsce, jak i w Watykanie, postępowała w czasach  PRL-u w sposób godny i uczciwy. Może to też być swoistego rodzaju "pro memoria" dla nowych pokoleń, które narażone są nie tyle na pokusy agenturalne, co na sprawy niemniej groźne jak. np. konsumpcjonizm czy relatywizm moralny.

Sprawę "Proroka" podchwyciły natychmiast krajowe media, milczy natomiast na jej temat Episkopat Polski. Trudno oprzeć się wrażeniu, że regularnie ujawniane przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego informacje o niechlubnej przeszłości sprzed 1989 roku niektórych polskich duchownych przyjmowane są przez jego władze jako prawdziwy dopust Boży i na pewno nie przysparzają dzielnemu tropicielowi prawdy z Krakowa sympatii  kościelnych hierarchów.

Jerzy Bukowski