KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:33:14 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Hej kolęda, kolęda

15 stycznia, 2009

Zmieniają się czasy, zmieniają i obyczaje, nawet takie, które wydawały się wieczne. A może lepiej byłoby napisać, że treść pozostaje wprawdzie niemal ta sama, ale występuje w całkiem innej niż dawniej formie.

Ząb nieubłaganego czasu naruszył także tradycję zimowej wizyty duszpasterskiej, popularnie zwanej kolędą. Odwiedziny księży w domach ich parafian odbywają się coraz częściej w prawdziwie expresowym tempie, zwłaszcza na ogromnych osiedlach wielkomiejskich. Doszło nawet do tego, że w niektórych parafiach kapłani przychodzą do wiernych co dwa lata, a mimo to kolęda trwa zaledwie kilka minut i ma zdawkowo-administracyjny charakter.
   
Do zamierzchłej przeszłości odeszły czasy, w których księża dobrze znali wielu swoich parafian, utrzymując z nimi towarzyskie stosunki przez cały rok. Pamiętam, że mój dziadek przyjaźnił się z proboszczem, chętnie wpadającym do naszego domu na karty i miłe pogawędki przy czymś mocniejszym. Przy okazji dowiadywał się o wszystkich problemach całej rodziny. Można więc powiedzieć, że była to "permanenta kolęda".
   
Dzisiaj ksiądz wpada do każdego mieszkania na krótką chwilę, błyskawicznie odmawia modlitwę, po czym wyciąga opasły zeszyt (lub laptop), aby uaktualnić w nim stan wiedzy o domownikach. Następnie zadaje kilka standartowych pytań ze znajomości katechizmu dzieciom, w nagrodę wręcza im święty obrazek rzadko wdaje się natomiast w rzeczową rozmowę z dorosłymi, nawet jeśli delikatnie dają mu oni do zrozumienia, że chętnie zasięgnęliby jego rady w jakiejś sprawie.
   
Rozumiem, że kapłani unikają obecnie poruszania drażliwych tematów politycznych, obawiając się wywołania awantury; dawniej było pod tym względem o wiele łatwiej, bo każdy, kto przyjmował księdza po kolędzie miał identyczny pogląd na komunistyczną rzeczywistość. Teraz panuje pluralizm i duchowni wolą się nie narażać wypowiadaniem swoich opinii w tej materii.
   
Równie rzadko podejmują oni jednak tematykę religijną. Nie wiem, czy wynika to z ich przekonania o powierzchowności polskiego katolicyzmu, czy też są po prostu bardzo zmęczeni codziennymi obowiązkami parafialnymi, do których dochodzi jeszcze kolędowanie po domach. Wyraźnie widać, że wielu z nich traktuje te wizyty jako zło konieczne i stara się je odbyć przy jak najmniejszym nakładzie sił, czyli popularnie mówiąc: "odfajkować".
   
Trzeba natomiast pozytywnie odnotować, że coraz częściej zdarza się, iż ksiądz nie tylko nie bierze przygotowanej dlań koperty z datkiem na rzecz parafii, ale mniej lub bardziej dyskretnie zostawia pieniądze rodzinom, o których trudnej sytuacji materialnej posiadł wcześniej (lub dopiero w trakcie wizyty) wiedzę.
   
Okres kolędowania rozciąga się nieraz na prawie dwa miesiące. Jest to poważne zakłócenie normalnej pracy parafii. Nic więc dziwnego, że podnoszą się wśród kapłanów głosy o konieczności zrewidowania zasad kolędy. Jeśli ma się ona bowiem sprowadzać wyłącznie do przebiegania w sprinterskim tempie po kolejnych mieszkaniach, w których przyjmuje się księdza bardziej z grzeczności i z poczucia tradycji niż z potrzeby serca, to chyba lepiej znaleźć inne, bardziej odpowiadające duchowi czasu formy duszpasterskiego kontaktu z wiernymi.

Jerzy Bukowski