KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 18 kwietnia, 2024   I   06:15:46 PM EST   I   Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wątpliwy kidnaping

14 stycznia, 2009

Ta sprawa ma - jak wiele innych, rozpatrywanych przez sądy - dwa oblicza: czysto prawne i zwyczajnie ludzkie. Ale wyróżnia ją jeszcze jeden aspekt, który najkrócej można nazwać międzynarodowym.

W ubiegłym tygodniu przed krakowskim sądem odbyła się rozprawa przeciwko Polce, oskarżonej o uprowadzenie z Niemiec własnego dziecka. Kobieta jest poszukiwana Europejskim Nakazem Aresztowania, wydanym przez prokuraturę w Berlinie. Spór o syna pomiędzy nią a mężem i ojcem dziecka (obywatelem Niemiec) trwa już od kilku miesięcy. Według niemieckich organów ścigania 42-letnia Beata M. uprowadziła swego syna, według polskich - nie złamała prawa.
   
Tym, co zbulwersowało naszą opinię publiczną była jednak nie sama rozprawa, ale zatrzymanie kobiety tuż po niej, na korytarzu sądowym. Oto jak tłumaczyła tę decyzję dziennikarzom rzeczniczka krakowskiej prokuratury Bogusława Marcinkowska:
   
- Została zatrzymana, bo taka jest procedura ENA. Policja przewiozła ją do prokuratury. Mieliśmy obowiązek przedstawić jej, dlaczego jest poszukiwana przez niemiecki wymiar sprawiedliwości. Po przesłuchaniu została wypuszczona na wolność.
   
Teraz krakowska prokuratura musi zdecydować, czy wydać kobietę niemieckim organom ścigania. Prokuratorzy czekają na oryginał ENA w jej sprawie. Decyzja co do dalszych losów Beaty M. zapadnie za kilka dni.
   
Marcinkowska dodała, że zatrzymana w sądzie kobieta ma zarzut z artykułu 235 niemieckiego kodeksu karnego - uprowadzenie nieletniego. Po otrzymaniu stosownego dokumentu z Berlina, polska prokuratura wystąpi lub nie do Sądu Okręgowego w Krakowie o wydanie postanowienia o przekazaniu oskarżonej stronie niemieckiej.
   
Beata M. od ponad roku ukrywa się w Polsce po tym, jak niemiecki Sąd Rodzinny postanowił, że jedynym prawnym opiekunem 4-letniego Jasia jest jego ojciec. Polka miała stracić prawa do syna zaocznie - na podstawie opinii psychologa wynajętego przez ojca i opinii Jugendamtu.
   
Beata M. wyjaśnia, że miała ograniczone prawo do widywania dziecka (tylko w weekendy). Ponieważ i ona, i syn cierpieli z tego powodu, a mąż nie chciał zgodzić się na choćby czasowy pobyt Jasia w Polsce (gdzie miałby zapewnione równie dobre warunki bytowe), zabrała go do  swojego kraju wbrew sądowemu postanowieniu.
   
W tle tej sprawy pojawia się po raz kolejny problem Jugendamtu, bardzo stronniczo traktującego sytuacje rodziców, pochodzących z dwóch państw (mimo że należących do Unii Europejskiej). Niemieccy urzędnicy zazwyczaj orzekają na korzyść obywatela swojego państwa. Beata M. uważa, że padła ofiarą takiego właśnie podejścia.

Jerzy Bukowski