KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 12 maja, 2024   I   09:20:17 AM EST   I   Dominika, Imeldy, Pankracego
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Upiorna Nelly

08 stycznia, 2009

Można nie cenić i nie lubić Jarosława Kaczyńskiego, ale czasem wprost nie sposób mu po ludzku nie współczuć. I to bynajmniej nie wtedy, gdy atakują go liczni wrogowie z różnych stron polskiej sceny politycznej, ale wówczas, kiedy głos ze szlachetną w zamiarze intencją poprawienia jego wizerunku zabierają niektórzy członkowie Prawa i Sprawiedliwości.

Prezes tej partii powinien mieć się na baczności zwłaszcza w chwilach, kiedy dziennikarze przeprowadzają wywiad z Nelly Rokitą. Znana z rzadkiej nawet w świecie polskich polityków umiejętności zaprzeczania sobie samej w dwóch wypowiedzianych w przeciągu zaledwie killku minut zdaniach "enfant terrible" PiS potrafi wprawić w osłupienie niekonwencjonalnością swoich sądów, którą można jednak równie dobrze - i chyba bardziej słusznie - nazwać bezmyślnym mówieniem tego, co jej w danej chwili ślina na język przynosi.
   
Opisywałem już w portalu poland.us (26 września 2007 i 1 lipca 2008 roku) jej liczne słowne wybryki, które budzą zrozumiałą radość rozmawiających z nią (i celowo podpuszczających ją do budowania dziwacznych konstrukcji myślowych) dziennikarzy oraz słuchaczy i czytelników, teraz odnotuję więc tylko ostatni, ale bardzo efektowny.
   
W wywiadzie dla dziennika "Polska" z 3-4 stycznia br. powiedziała, że Kaczyński byłby lepszym, bardziej odpornym na przeciwności losu politykiem, gdyby się ożenił. Co więcej, za znakomitą kandydatkę na żonę dla niego uznała posłankę Jolantą Szczypińską (o której bliskich związkach z prezesm PiS sporo się nie tak dawno mówiło), ale wyznała również, że chciałaby, aby prezes zakochał się także w niej.
   
Ten fragment wywiadu (obfitującego zresztą w kilka innych, typowych dla Nelly Rokity barwnych sformułowań na temat czołowych postaci polskiej polityki) zyskał natychmiast medialny rozgłos. Rozmawiający z ważnymi członkami PiS dziennikarze nie podarowali sobie przyjemności zapytania ich o zdanie na temat romantycznych wynurzeń partyjnej koleżanki. Jedni z nich starali się bagatelizować je, wskazując na powszechnie już znane cechy jej charakteru, inni nie ukrywali zażenowania, a nawet zdenerwowania. Sam Kaczyński nie odniósł się - przynajmniej na razie - do dobrych rad niesfornej podwładnej.
   
Nie wiem, czy niefrasobliwie wypowiadająca swoje zapewne ad hoc wymyślane  opinie posłanka zdawała sobie sprawę, że udzieliła tego wywiadu w momencie, w którym jej partia właśnie zaczyna - na życzenie swego prezesa - zmieniać medialny wizerunek, starając się dodać mu więcej merytorycznej powagi w miejsce dotychczasowego polemicznego zapału. Do realizacji owego zadania są wyznaczeni mniej do tej pory obecni w stacjach telewizyjnych i rozgłośniach radiowych politycy, uznani za takich, którzy potrafią nadać PiS nową, bardziej akceptowaną przez opinię publiczną twarz.
   
Nie ma jednak wśród nich Nelly Rokity. Ciekawe, czy jej wywiad dla "Polski" był zatem ostatnim na dłużej medialnym występem, czy też będzie ona dalej robiła pośmiewisko z siebie i ze swojej partii, nie przestrzegając odgórnych wytycznych w kwestii obecności (a w jej przypadku nieobecności) poszczególnych polityków Prawa i Sprawiedliwości w mediach.

Jerzy Bukowski