KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   02:57:52 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kibicuję Leszkowi Millerowi

27 grudnia, 2008

Stare przysłowie mówi, że \"gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta\". Nie jest jednak powiedziane, że tym trzecim musi być ktoś całkiem nowy, nieoczekiwanie zjawiający się na polu walki i odsuwający w cień walczących rywali.

W rolę zwycięzcy równie dobrze może się wcielić osoba, którą nazbyt pochopnie zaliczono już do weteranów, obecnych w życiu publicznym wyłącznie na kartach historii.
   
Z takim właśnie powrotem człowieka z przeszłości na pierwszą linię możemy mieć do czynienia w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w którym trwa bezpardonowa wojna na wyniszczenie pomiędzy dwoma przewodniczącymi tej partii: obecnym - Grzegorzem Napieralskim i poprzednim - Wojciechem Olejniczakiem. Zupełnie niespodziewanie wodzowskie aspiracje zgłosił kierujący ongiś SLD Leszek Miller, który najwidoczniej nudzi się na politycznej emeryturze, więc uznał, że może sprytnie wykorzystać tę sytuację, chociaż aktualny lider partii wolałby - czemu trudno się dziwić - widzieć go w roli posła do Parlamentu Europejskiego.
   
Ale w grę wchodzi nie tylko on. Wróble na dachu siedziby Sojuszu ćwierkają, że ochotę na poprowadzenie tej partii w lepszą przyszłość mają również Ryszard Kalisz i Jerzy Szmajdziński. No cóż, stara eseldowska gwardia nie zamierza jeszcze ani umierać, ani tym bardziej składać broni.
   
To bardzo ciekawe, że do władzy nad SLD rwą się ludzie, którzy mieli już swoje pięć minut (albo i dłużej) na froncie nie tylko partyjnej, ale także państwowej sceny. Rozumiem, że z politowaniem patrzą oni na to, jak ich o pokolenie lub nawet o dwa młodsi koledzy szarpią się ze sobą, nie potrafiąc wyznaczyć Sojuszowi właściwego kierunku, nadać mu właściwej dynamiki, ani zdobyć wyraźnej przewagi w jego kierownictwie.
   
Osobiście bardzo bym się cieszył, gdyby na czele tej z gruntu, z rodowodu i z ducha postkomunistycznej formacji stanął ktoś symbolizujący całym swoim politycznym życiorysem i dotychczasowymi dokonaniami zakorzenioną jeszcze w PZPR przeszłość. Byłoby to znakomite potwierdzenie tezy o immanentnej niereformowalności SLD, który może - ustami swych władz - wypowiadać bądź ile wzniosłych deklaracji o wkroczeniu na drogę postępu i opieraniu się na nowych ludziach, ale w momentach kryzysu sięga po stare, wypróbowane w wielu bojach kadry, a w programowej uchwale oddaje cześć generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu. Taka to partia.
   
Szczerze kibicuję więc Leszkowi Millerowi w jego walce o odzyskanie przywództwa w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Gdyby stanął na jego czele, byłby jak najbardziej właściwym człowiekiem na tym miejscu.

Jerzy Bukowski