KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 19 kwietnia, 2024   I   12:27:07 AM EST   I   Alfa, Leonii, Tytusa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Jeszcze o \"polskich obozach koncentracyjnych\"

30 listopada, 2008

Warszawski korespondent dziennika „Sueddeutsche Zeitung” Thomas Urban wyraził zdziwienie, że powtarzające się co pewien czas w niemieckiej prasie określenia „polski obóz koncentracyjny” wywołują w naszym kraju aż tyle emocji.

Urban nawiązuje w swoim artykule do ostatniego skandalu w tej materii, związanego z publikacją dziennika „Die Welt”, o której pisałem w portalu poland.us 26 listopada w artykule pt. „Nie było <polskich obozów koncentracyjnych>”. Jego zdaniem reakcja naszych mediów oraz władz jest przesadna i nieadekwatna do błędów, popełnianych przez niemieckich dziennikarzy, a wynikających jedynie z ich braku wyczucia fatalnej zbitki tych kilku słów, a nie z braku historycznej wiedzy bądź chęci wzburzenia opinii publicznej nad Wisłą.
   
Korespondent „SZ” uważa, że niemieckie media nie używają określenia „polskie obozy koncentracyjne” w złej wierze, ponieważ chodzi im wyłącznie o geograficzną identyfikację. Bagatelizuje też cały problem i ubolewa, że Polacy nie dowiadują się ze swoich mediów, jak wiele rzetelnych publikacji o czasach II wojny światowej oraz niemieckiej odpowiedzialności za jej wywołanie i tragiczny przebieg pojawia się na rynku wydawniczym naszych zachodnich sąsiadów.
   
Rozumiem Urbana, który poczuł się w obowiązku bronić dobrego imienia swoich rodaków. Mieszkając jednak od wielu lat w Warszawie powinien zdawać sobie sprawę, jak bardzo Polacy są wyczuleni na używanie z gruntu fałszywych i obraźliwych dla nich określeń obozów zagłady (śmierci, koncentracyjnych), zlokalizowanych przez władze III Rzeszy Niemieckiej na terenie naszego kraju w latach 1939-45.
   
Bywają dziennikarskie pomyłki, które można pominąć milczeniem, skwitować żartem, albo uznać za złośliwe działanie chochlika drukarskiego. Są jednak takie dziedziny (a niewątpliwie należy do nich tragiczna historia stosunków polsko-niemieckich), w których trzeba bardzo dokładnie ważyć każde słowo i wykazywać się daleko posuniętą ostrożnością w sferze językowej, bo przecież to na niej buduje się obraz świata. Inaczej łatwo można bowiem zupełnie niepotrzebnie zadrażnić dobrosąsiedzkie relacje.
   
Nie odmawiając zadomowionemu nad Wisła Thomasowi Urbanowi merytorycznej słuszności, dobrej woli i zbożnej chęci łagodzenia napięć między naszymi narodami, pozwalam sobie stwierdzić, że jego artykuł w „Sueddeutsche Zeitung” ukazał się w niezbyt stosownym momencie i zawierał trochę zbyt wiele krytyki pod adresem polskich mediów i polityków, a nazbyt wiele wyrozumiałości względem ich niemieckich odpowiedników.

Jerzy Bukowski