KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   12:38:50 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

W sprawie wystąpienia sejmowego Posła Artura Górskiego

16 listopada, 2008

Przetacza się burza – nie tylko medialna, bo o międzynarodowych reperkusjach politycznych – wokół oświadczenia złożonego w Sejmie RP przez Posła, Dr. Artura Górskiego na temat prezydenta-elekta USA, p. Baracka Obamy. W związku z tą sprawą zostało również wydane oświadczenie Rady Głównej Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, prostujące opinię wyrażoną przez Posła Marka Suskiego, jakoby treść wystąpienia Posła Górskiego miała cokolwiek wspólnego z zasadami ideowymi KZM.

To oświadczenie spotkało się z kolei z natychmiastową krytyką ze strony wielu członków i sympatyków KZM, w tym nawet dwóch członków Rady Głównej (PP. Michała Buszewskiego i Macieja Słęckiego), którzy ujawnili, że głosowali przeciwko wyżej wspomnianemu oświadczeniu. Mają oni za złe Radzie Głównej, a przede wszystkim Prezesowi KZM, Dr. Adamowi Wielomskiemu, brak zdecydowanej obrony Posła Górskiego – będącego także ich Kolegą, jako były Prezes KZM, a obecnie Prezes Honorowy – przed atakami na jego osobę, w czym, jak rozumiem, dopatrują się niegodnego konserwatystów „zmierzchu odwagi”.                           

Aczkolwiek zwłaszcza w ostatnim czasie mam zazwyczaj diametralnie odmienne od Dr. Wielomskiego oceny różnych faktów i zjawisk politycznych, w tym wypadku muszę przyznać bezwarunkowo rację jego stanowisku (wraz z jego uzasadnieniem oświadczenia, podanym już w formie autokomentarza do dyskusji, która się wokół niego rozwinęła), a sam fakt wydania tego oświadczenia przez RG KZM uważam za krok ze wszech miar roztropny i, na ile to jeszcze możliwe, minimalizujący fatalne, także dla środowisk konserwatywnych, skutki niefortunnego wystąpienia Posła Górskiego.               

„Po ludzku” rzecz biorąc jest mi żal Posła Górskiego, którym bezkarnie poniewiera teraz każdy dziennikarski wyciruch, obrzucając go najordynarniejszymi wyzwiskami, od „idioty” po „rasistę”. Rozumiem także szlachetne uczucia solidarności tych, którzy się za nim ujmują, jak również ich obawy przed konformistycznym popadaniem w sidła „politycznej poprawności”. Wiem doskonale, że Dr Górski nie jest żadnym rasistą, cokolwiek to słowo miałoby oznaczać. Warto tu przypomnieć, że autentycznymi rasistami byli zazwyczaj promotorzy i wychowankowie materialistycznego i racjonalistycznego Oświecenia, jak czczony bałwochwalczo przez „postępowy świat” Voltaire, dla którego różnica pomiędzy Murzynem a „człowiekiem” była taka, jak między Murzynem a skorupiakiem.                                               

Trzeba jednak zauważyć, że „wiedzieć” znaczy także „przewidywać” – w tym wypadku następstwa zbędnego przypomnienia koloru skóry senatora Obamy, co wobec bezmyślnego automatyzmu skojarzeń, jaki dziś panuje, natychmiast, a wbrew zamiarowi wypowiadającego, unieważnia przywołane dalej w oświadczeniu prawdziwie istotne treści, niepokojące w ideologicznej sylwetce elekta. Bez wątpienia, Dr Górski wyartykułował celnie wszystkie odczucia i obawy, jakie musi mieć każdy konserwatysta, w sytuacji, gdy przywódcą najpotężniejszego państwa świata zostaje człowiek mający komunistycznych mentorów, religijny sekciarz (należący do właśnie rasistowskiej sekty pseudochrześcijańskiej), zwolennik zabijania nienarodzonych, wyznawca gospodarczego socjaletatyzmu i polityk pozbawiony jakiejkolwiek wiedzy o naturze i celach postkomunistycznego i postsowieckiego imperializmu rosyjskiego.                   

Faktycznie, można mówić o zagrożeniu cywilizacyjnym, lecz – jak słusznie zauważa Dr Wielomski – tą cywilizacją, o której przetrwanie troszczy się prawdziwy tradycjonalista jest cywilizacja chrześcijańska, nie znająca ras, a jedynie jedność wiary, etyki i kultury Christianitas – nie zaś „cywilizacja białego człowieka”, które to pojęcie powstało w dobie supremacji dwóch potęg kolonialnych: protestanckiej Anglii i wojująco laickiej Francji, które ludziom innych ras nie niosły już światła prawdziwej religii Chrystusowej, jak ongiś Hiszpania i Portugalia, lecz „ewangelię” zupełnie świecką – scjentyzmu, pozytywizmu, demoliberalizmu, systemów partyjnych, przede wszystkim zaś infekując i rozkładając tradycyjne, choć pogańskie, wspólnoty ideologiami wylęgłymi na Zachodzie, będącym już w stanie duchowego, moralnego i społecznego rozkładu. Można zauważyć, że w gruncie rzeczy p. Barack Obama – szczęśliwy beneficjent koalicji wykorzenionych tłumów różnych ras, kultur, wyznań i profesji – choć Czarny z rasy, to jako wychowanek lewicowych profesorów z Columbii czy Harvardu jest właśnie standardowym produktem tej protestancko – oświeceniowo – pozytywistycznej „cywilizacji białego człowieka”.                                   

Tym jednak, co najbardziej uzasadnia zaistniałą reakcję Rady Głównej KZM jest fatalne pomieszanie przez Prezesa Honorowego KZM ról publicysty – komentatora i polityka. Przejawia się w tym także niezrozumienie istoty polityki (jako działalności czynnej a nie refleksji nad polityką), której uprawianie nie może polegać po prostu na wyrażaniu poglądów, choćby najbardziej słusznych. Tu także obowiązuje cnota roztropności, której nie wystarczy prawa wola (konieczna na przygotowawczym do podjęcia decyzji etapie poznania moralnego), ani nawet zdrowy sąd o danej rzeczy, lecz jej koniecznymi składnikami muszą być: domyślność (sollertia), umiejętność przewidywania (providentia) oraz oględność (circumspectio), konieczne, by nie czynić zła pomimo dobrych intencji. Cechy te powinny być szczególnie zintensyfikowane w odniesieniu do polityki sensu proprio, jaką jest decydująca o samej egzystencji danej wspólnoty narodowo-państwowej polityka zagraniczna. Co więcej, występując na własną rękę w tak delikatnej i groźnej zarazem materii,                                            

Poseł Górski podważył niepisaną – a dla każdego konserwatysty oczywistą – zasadę, że polityka zagraniczna stanowi jura reservata upoważnionych do tego egzystencjalnych reprezentantów wspólnoty politycznej, nie może być zaś przedmiotem interwencji pojedynczego posła Rzeczypospolitej. Interwencja Ambasady amerykańskiej i konieczne w tej sytuacji oświadczenie polskiego MSZ, unaoczniają jak groźne są skutki takiego „wchodzenia w szkodę” przez „politycznego partyzanta”.                    

Właśnie dlatego, że elekcja senatora Obamy czyni niezwykle dramatyczną naszą sytuację geopolityczną; że zwiększa ona prawdopodobieństwo najczarniejszego scenariusza (przedstawianego niedawno przez analityków republikańskich) zbrojnego ataku Rosji na Polskę w nieodległej przyszłości, wszelkie nierozważne posunięcia, także werbalne (gdyż słowa w polityce znaczą bardzo wiele), w stosunku do naszego jedynego w miarę realnego sojusznika, a na pewno jedynego zdolnego do reakcji, są wystawianiem na szwank naszego egzystencjalnego interesu narodowego, i jako takie muszą spotkać się z negatywną reakcją, bez względu na ideową wspólnotę formacji i przekonań. Dla efektu retorycznego losem Ojczyzny igrać nie wolno!

Dr hab. Jacek Bartyzel
Prezes Klubu Konserwatywnego w Łodzi
Członek honorowy Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego
Były Przewodniczący Straży KZM w latach 1997-2007

Łódź, 10 listopada 2008 r.