KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:52:42 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Pokrętna etyka prof. Środy

22 października, 2008

Dla mojej koleżanki po filozoficznym fachu (w dodatku specjalizującej się - podobnie jak ja - w etyce), profesor Magdaleny Środy, sądzenie generała Wojciecha Jaruzelskiego jest \"żałosnym aktem rewanżu, potrzebnym IPN-owi i rządzącej partii dla wykazania się skutecznością, a nie sprawiedliwością\".

Zdumiewa mnie ta udzielona internetowemu portalowi wp.pl wypowiedź, w której wysoko wykształcona osoba traktuje proces sądowy w kategoriach rewanżu. Co ciekawe, w następnym zdaniu czytam: "jego wina jest w mojej opinii, oczywista, ale ma ona charakter polityczny i historyczny, a nie kryminalny. A dalej mamy sugestię, że skoro "niełatwo będzie go skazać, ani nawet upokorzyć", to powinniśmy okazać mu wielkoduszność.
   
Nie wiem, skąd Środa wie, że sąd będzie miał problem z wydaniem wyroku, który wcale nie musi być zresztą skazujący. Skoro - po różnych perturbacjach - skład orzekający uznał akt oskarżenia za wystarczająco uzasadniony, aby rozpocząć proces, to przecież nie wszczął go po to, by się w połowie wycofać. A odpowiedzialność polityczna i historyczna to całkiem inne dziedziny, które nie wiele wspólnego z sądowym wymierzaniem sprawiedliwości.
   
Nie przyjmuję też argumentu o sędziwym wieku głównego oskażonego o kierowanie przestępczym związkiem zbrojnym. W historii ludzkości sądzono już i skazywano starszych ludzi, a na niektórych wykonywano nawet wyroki śmierci. Poza tym polski kodeks karny dopuszcza możliwość orzeczenia o winie przy równoczesnym odstąpieniu od wymierzania kary. Jest więc także furtka dla okazania ewentualnej wielkoduszności, czy może raczej litości.
   
Środa twierdzi, że nie potrafi już dzisiaj rozgrzać w sobie dawnej nienawiści do komunistów, jaką wciąż pałają - według niej - politycy Prawa i Sprawiedliwości, ogniskując ją na osobie Jaruzelskiego, któremu należy się przecież wdzięczność za późniejszy kompromis z opozycją.
   
Nawet jeśli by przyjąć dosyć karkołomną tezę, że ekipa Jaruzelskiego z dobrej woli podzieliła się w 1989 roku władzą nad Polską z tzw. konstruktywną opozycją, z którą zasiadła wówczas przy "okrągłym stole", to przecież proces dotyczy wydarzeń o niemal dekadę wcześniejszych. Czy inny sąd nie powinien w takim razie konsekwentnie odstąpić także od wymierzania sprawiedliwości tym sprawcom masakry robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku, którzy podjęli pod koniec lat 80. rozmowy z opozycją (najprawdopodobniej w ramach zaleconego im przez Kreml eksperymentu), zmywając w ten sposób - zgodnie ze sposobem myślenia Środy - całą krew ze swych rąk, a odpowiedzialność za jej przelanie z sumień? 
   
Późniejsza postawa oskarżonych może być rozpatrywana co najwyżej w kategoriach okoliczności łagodzących, aczkolwiek nie wydaje mi się, aby Środa miała rację, widząc w Jaruzelskim AD 1989 gołąbka pokoju i orędownika porozumienia z politycznymi wrogami, skoro jeszcze w 1988 roku wygrażał on z 1-Majowej trybuny na "gęby za lud krzyczące".
   
Może więc lepiej publicznie nie wypowiadać szlachetnych w założeniu, ale nieadekwatnych do sytuacji słów, a już na pewno nie sugerować, że "niektórzy woleliby zamiast kompromisu z komunistami krwawą rewolucję i wycięcie w pień wszystkich członków partii" i że "można było Jaruzelskiego rozstrzelać bez sądu, jak Ceausescu". Takie sformułowania nie przystoją bowiem filozofowi, zwłaszcza specjalizującemu się w badaniu problemów etyki.

Jerzy Bukowski