KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:44:30 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Obowiązkowa(?) autoryzacja

11 października, 2008

Trybunał Konstytucyjny orzekł, że dziennikarze mają obowiązek przedstawiać swoim rozmówcom ich wypowiedzi do autoryzacji, jeżeli zażyczą sobie oni tego.

No i w ten sposób znowu arbitralnie podzielono media. Tym razem nie na publiczne i prywatne, politycznie poprawne i niszowe, sprzyjające aktualnemu rządowi i opozycyjne wobec niego, opiniotwórcze i sensacyjne. Linia podziału przebiega gdzie indziej: po jednej stronie znalazły się rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne, a po drugiej gazety i czasopisma. Okrakiem usiadły zaś na tej barykadzie portale internetowe.
   
Osoba udzielająca wywiadu do programu na żywo w mediach elektronicznych autoryzuje niejako sama siebie. Jej słowa ulatują w eter i może je co najwyżej sprostować (lub w skrajnym przypadku przeprosić za nie) dopiero w kolejnym występie przed mikrofonem. Rozmawiając z dziennikarzem prasowym ma ona natomiast ten luksus, że w trakcie autoryzacji może dokonywać dowolnych korekt w swoich wypowiedziach, nawet jeżeli - co często doprowadza przeprowadzającego wywiad do palpitacji serca - całkowicie wypacza ich pierwotny sens.
   
TK najwyraźniej nie wziął pod uwagę tego problemu. A z roku na rok coraz mniej ludzi czyta prasę, zadowalając się jedynie tym, co usłyszą w radiu i telewizji bądź przeczytają w internecie, w którym również odbywają się rozmowy na żywo (z udziałem użytkowników sieci) z osobami publicznymi. Po internetowym czacie gość może jeszcze jednak skutecznie poprosić o zmianę swoich wcześniejszych sformułowań - dlatego napisałem, że portale internetowe lokują się pomiędzy mediami elektronicznymi a prasą.
   
W orzeczeniu TK dostrzegam też programową niewiarę w zawodową rzetelność i uczciwość dziennikarzy. Gdyby było inaczej, to jeśli któremuś z nich przydarzyłoby się całkowicie wypaczyć sens udzielonego mu wywiadu, powinny go za to - po udowodnieniu takiego czynu - spotkać wyłącznie ostre kary redakcyjne i środowiskowe do usunięcia z zawodu włącznie. Dlaczego jednak z góry zakładać, że każdy przygotowujący wywiad do druku reprezentant mediów zechce poczynić w nim daleko idące zmiany, w dodatku wbrew intencjom swego interlokutora?
   
Są politycy, artyści i naukowcy, którzy od dawna dobrowolnie zrezygnowali z przywileju autoryzacji swoich wypowiedzi, ufając w dobre intencje i warsztatowe kwalifikacje dziennikarza, nawet jeżeli widzą w nim niezbyt sobie przyjaznego człowieka. I co ciekawe, bardzo rzadko zdarza się, aby takiemu rozmówcy wyrządzono despekt w postaci odwrócenia sensu jego słów.
   
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jest ostateczne, ale mam nadzieję, że wiele osób publicznych, o wypowiedzi których zabiegają media, nie będzie jednak z niego korzystać, dając tym samym dowód tak potrzebnego w polskim życiu publicznym zaufania do "czwartej władzy".

Jerzy Bukowski