KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:32:04 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Tusk jako pogromca Tuska

10 października, 2008

Podczas zeszłego weekendu media światowe zdominował temat kryzysu instytucji finansowych Zachodu i prowadzonej przez nie od lat polityki spekulacyjnej, oderwanej od realnych procesów gospodarczych. Tymczasem media w Polsce sączyły swym odbiorcom jakieś urywki wypowiedzi Josepha Blattera, prezesa FIFA, który swą polską żonę zawdzięcza znajomości z Michałem Listkiewiczem, szefem PZPN.

Minister Drzewiecki, z nieodłącznym korniszonem w ręce, prężył muskuły, a opinia publiczna, zmobilizowana niecodzienną stanowczością premiera Tuska, zgłosiła gotowość nawet do zapłacenia ceny najwyższej.

Zgoda na odebranie nam organizacji najbliższych mistrzostw Europy czy wykluczenie udziału polskich klubów w rozgrywkach pucharowych – taką deklarację kibiców trzeba traktować wręcz w kategoriach poświęcenia. Ale płacić, a zwłaszcza płacić dużo – można za coś ważnego. Np. za wyprowadzenie światka polskiego futbolu z postpeerelowskiego bagienka, gdzie wciąż obowiązują zasady wyłożone w „Piłkarskim pokerze”, na jakiś suchy, twardy, pewniejszy co do obowiązujących w nim reguł ląd.

[Może nawet dobrze, że nie zajmowano się światowym kryzysem, bo – jak twierdzą specjaliści wystarczająco niezależni – jest to akuratnie kryzys światowego socjalizmu, popierającego spekulacyjny obrót derywatami finansowymi: opcjami, wierzytelnościami, kredytami hipotecznymi itp. a nie kryzys wolnego rynku i klasycznej gospodarki kapitalistycznej. No cóż, prowadzenie wojny czy kreowanie się na mocarstwo, choćby tylko regionalne, sporo jednak kosztuje.

Przyzwolenie na finansowe sztuczki powodowało, że dotąd sponsorowali je – bez swojej wiedzy i woli – tylko klienci zachodnich instytucji finansowych. Teraz będzie sprawiedliwiej, bo w wyniku wdrażania tzw. planów ratunkowych, zapłacą już solidarnie wszyscy podatnicy z bogatej północy. Ale do ideału daleko, została jeszcze ludność Trzeciego Świata, ogromne regiony naszego globu wciąż bez kont bankowych, plastikowego pieniądza, kredytów subprime, handlowania wierzytelnościami...]

Szeryf Tusk i deputy Drzewiecki potrafili wzbudzić nadzieję. Stanęli twardo, swoje rzekli hardo, sytuacja jak z przyzwoitego westernu... Ale dlaczego znów ktoś nie doczytał dokładnie przepisów i decyzją Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy Polskim Komitecie Olimpijskim w charakterze kuratora wysłano do PZPN osobę spoza tzw. listy, narażając całe przedsięwzięcie na nieważność z mocy prawa? Dlaczego profesjonalne ponoć media syciły całkowicie bezpodstawne obawy kibiców, że FIFA, a dokładniej UEFA odbierze nam organizację Euro 2012? Na organizacji tych igrzysk możemy się jeszcze nieźle wyłożyć, ale do tego wcale nie są potrzebni państwo Blatterowie... Inaczej: po co Tusk i jego minister wchodzili w dramatyczne, ale bezsensowne, pozbawione wszelkiego pożytku zwarcie? Jaki medialno-polityczny cel przyświecał tej rozgrywce?

Gdyby ekipa Tuska skutecznie rozwaliła PZPN-owską sitwę, stwarzając przedpole dla trampkarzy wyszkolonych już na tych dość drogich, jak słychać, Orlikach (w budowie), to za dziesięć-dwanaście lat zdołalibyśmy się może dorobić reprezentacji narodowej na miarę Orłów Kazimierza Górskiego. W zamian jest kolejna rejterada szeryfów, kolejny blamaż... Widocznie Listkiewicz i Kolator zatrudniają droższe kancelarie prawne. I nie ma co zasłaniać się komisją, która – dawno temu powołana – nie zdołała się dotąd nawet zebrać. Zważywszy materię zleconych komisji zadań, zastanawia trochę osoba jej przewodniczącego, którym został prof. Michał Kleiber. Czy przeważył tutaj pewien naukowo-organizacyjny autorytet uczonego, czy raczej fakt, że jego żoną jest sprinterka Teresa Sukniewicz, słynna zarówno z osiągnięć sportowych, jak i urody?

Rząd wystąpił znów w roli pasterza wzywającego pomocy w walce z wilkami. Kolejny raz okazało się jednak, że to tylko „pokazucha”, jak mówią bracia Ukraińcy. Tusk jako pogromca PZPN – to mógłby być poważny argument wizerunkowy w wyborczych zmaganiach o duży pałac... Ale wyszło jak zawsze. Czy operetkowa wojna gabinetu PO z Listkiewiczem będzie dla Tuska tym, czym dla ekipy Jarosława Kaczyńskiego stało się zablokowanie inicjatywy własnej partii, w sprawie konstytucyjnej ochrony życia? Czy – uściślając pytanie – okaże się ważnym punktem zwrotnym w stabilnych dotąd uczuciach elektoratu wobec rządów miłości?

Trudno to wykluczyć. Ludzie nie cenią szeryfa, chowającego się po przegranej  za plecami swego zastępcy, którego dopiero przecież z całą mocą popierał. A minister Drzewiecki, przy wszystkich swoich niedoskonałościach, budzi w narodzie znacznie większą sympatię niż premier Tusk.

Waldemar Żyszkiewicz
www.waldemar-zyszkiewicz.pl