KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   08:42:26 PM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Krezusi ze związków zawodowych

07 października, 2008

Jestem jak najdalszy od populizmu (często niemal automatycznie określanego mianem taniego) i zawsze śmieszy mnie - chociaż wiem, że wielu rodaków raczej denerwuje - wyciąganie przez prasę brukową (ładniej zwaną tabloidami) zarobków bogatych ludzi i nieźle uposażonych grup zawodowych.

Dziennikarze chcą w ten sposób wzbudzić mało życzliwe (delikatnie rzecz ujmując) uczucia czytelników wobec wszystkich, którym dobrze się wiedzie, mają sporo pieniędzy, piękne domy, "wypasione" samochody, telewizory oraz telefony komórkowe, a na wakacje regularnie jeżdżą na Seszele i na Bora-Bora. Taki jest jednak styl redagowania tabloidów, a z kolei ludzie majętni - zwłaszcza zaś znani i popularni - muszą pogodzić się z byciem "na cenzurowanym", co najczęściej oznacza nieustanne zaglądanie im do kieszeni i do łóżek.
   
Bywają jednakowoż sytuacje, w których przysłowiowy nóż sam otwiera się w kieszeni. Oto "Super Express" poinformował, że borykające się z ogromnymi problemami finansowym kopalnie węgla w Polsce wydają miliony złotych na pensje działaczy związków zawodowych.
   
Okazuje się, że w największej spółce górniczej (Kompanii Węglowej) działa 180(!) różnych związków, których funkcjonowanie kosztowało w ubiegłym roku 20 milionów złotych. Na tę kwotę złożyły się - jak pisze "SE" - "wydatki na pensje związkowych liderów, utrzymanie ich biur, telefonów oraz delegacje - także te zagraniczne". Zawodowymi związkowcami jest tam 170 osób (tylko najmniejsze, liczące zaledwie po kilka osób związki nie mają etatów).
   
W Jastrzębskiej Spółce Węglowej średnia pensja każdego z 60 etatowych działaczy wynosi blisko 8 tysięcy zł brutto (plus trzynasta pensja, nagrody jubileuszowe, ekwiwalent za 6 lub 8 ton węgla), a rekordziści zarabiają nawet po 13 tysięcy, czyli niewiele mniej niż prezesi i kadra kierownicza. Średni zarobek górnika ścianowego nie przekracza zaś 5 tysięcy zł brutto.
   
Muszę przyznać, że dokonane przez "SE" zestawienie może wyprowadzić z równowagi nawet wielkiego zwolennika rozwoju ruchu związkowego. Oburzenie wywołują nie tyle  nawet bardzo wysokie dochody działaczy, ile porażające dysproporcje w wynagrodzeniu za pracę pomiędzy ciężko tyrającymi z narażeniem życia i zdrowia wiele metrów pod ziemią górnikami dołowymi, a ludźmi, którzy świat oglądają głównie zza okien luksusowych samochodów i pięknych willi, dorównujących standardem limuzynom oraz domom bardzo zamożnych Polaków.
   
Być może uległem podczas lektury "SE" taniemu populizmowi, ale wcale się go w tym kontekście nie wypieram, ani nie wstydzę. Powinny być bowiem pewne granice przyzwoitości, zwłaszcza w kraju, w którym ruch związkowy odegrał tak ważną i piękną rolę w najnowszych dziejach.
   
Czy założycielom "Solidarności" chodziło o taką właśnie sprawiedliwość społeczną? Nie lubię tego pojęcia, ale pozwalam go sobie jednak użyć, bo idealnie pasuje do opisanej przez "Super Express" sytuacji, mającej niewątpliwy posmak skandalu.

Jerzy Bukowski