KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 26 kwietnia, 2024   I   03:08:48 PM EST   I   Marii, Marzeny, Ryszarda
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kiepski żart sądu wart

29 września, 2008

O tym, że Janusz Korwin-Mikke z wyraźnym upodobaniem oraz z ogromnym talentem spełnia od dłuższego już czasu rolę głównego błazna i czołowego prześmiewcy w polskim życiu publicznym nie trzeba chyba nikogo przekonywać.

A ponieważ ostatnio przybył mu bardzo poważny rywal w tej konkurencji, czyli poseł Platformy Obywatelskiej Janusz Palikot, twórca Unii Polityki Realnej musi wznosić się na wyżyny swych umiejętności, czyli przebijać go w skandalicznych zachowaniach, przyciągających uwagę i będących przedmiotem ożywionych dyskusji rodaków.
   
Dokonując takich wysiłków, łatwo można jednak stracić umiar i przekroczyć granice tego, co dopuszczalne, stając się przedmiotem zainteresowania nie tylko opinii publicznej, ale również organów ścigania oraz  wymiaru sprawiedliwości. Taka przygoda przydarzyła się Korwinowi w trakcie niedawnego występu w wieczornym programie TVN 24, poświęconym perspektywom i sensowności rychłego wprowadzenia do Polski euro.
   
Kiedy tylko zobaczyłem, jak czołowy polityk UPR unosi do kamery rękę w faszystowskim pozdrowieniu, powiedziałem oglądającej wraz ze mną "Magazyn 24 godziny" Mamie, że prawdopodobnie skończy się to rozprawą sądową.
   
I rzeczywiście, już następnego dnia przed południem Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów wszczęła z urzędu postępowanie sprawdzające z artykułu 256 kodeksu karnego, dotyczącego publicznego propagowania treści faszystowskich lub nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat dwóch.
   
Korwin starał się początkowo obrócić ten incydent w żart, ale widząc że sprawa jest poważna, odwołuje się teraz do konstytucyjnej wolności słowa, a także tłumaczy, że chciał w ten sposób zamanifestować swoje antyfaszystowskie poglądy.
   
Wykonał on bowiem inkryminowany gest, mówiąc o swoim sprzeciwie wobec wprowadzenia w Polsce euro. Poprzedził go zaś słowami: "Dopóki w Ameryce było 25 banków, które drukowały pieniądze, banki konkurowały ze sobą. Kiedy wprowadzono ein Reich, ein Volk, ein euro, to rząd zaczął dodrukowywać pieniądze." Jego zdaniem to właśnie III Rzesza Niemiecka była ideowym prekursorem Unii Europejskiej, a on nienawidzi je równie gorąco.
   
Zbulwersowany zachowaniem polityka UPR dziennikarz dwukrotnie zapytał go, czy zdaje sobie sprawę z niestosowności publicznego wykonywania faszystowskiego pozdrowienia (bez względu na kontekst słowny), ale Korwin najwyraźnie zbagatelizował tę sytuację.
   
Następnego dnia zajęła się nim nie tylko prokuratura, ale także macierzysta partia. W  przesłanym mediom oświadczeniu prezes Unii Bolesław Witczak podkreślił, że Korwin-Mikke jest teraz tylko szeregowym członkiem partii, a nie jej liderem (przestał kierować nią w 2002 roku) wypowiada się więc jedynie w swoim imieniu i na swój polityczny rachunek.
   
"UPR jest partią rozsądku i skrajne zachowania niektórych naszych członków nie są stanowiskiem całej partii" - zapewnił Witczak. Dodał, że wszyscy członkowie Unii są przeciwnikami wprowadzenia w Polsce europejskiej waluty, ale chcą przekonywać rodaków do swojej koncepcji "spokojnym językiem i inteligentną argumentacją".
   
W potyczce z prokuraturą i sądem Janusz Korwin-Mikke został więc sam na placu boju i nie wiem, czy nie żałuje on post factum nazbyt emocjonalnego i pochopnego gestu. Nie przysporzył nim sobie raczej popularności nawet wśród tych Polaków, którzy lubią patrzeć na jego medialne błazeństwa i wygłupy. Niestosowny żart okazał się bowiem wart nie przysłowiowego tynfa, ale sądowej wokandy.

Jerzy Bukowski