KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 18 kwietnia, 2024   I   01:30:14 AM EST   I   Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wolność słowa bez żadnych granic?

25 września, 2008

Trybunał Konstytucyjny zakwestionował - na wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich - przepis, na mocy którego z mocy prawa ścigane jest z urzędu i zagrożone karą pozbawienia wolności do lat trzech przestępstwo pomawiania Polaków o udział w zbrodniach komunistycznych i nazistowskich.

Mam w tej sprawie ambiwalentne odczucia. Z jednej strony przyznaję rację doktorowi Januszowi Kochanowskiemu, który złożenie skargi uzasadniał tym, że odnośny paragraf kodeksu karnego (132a) w niedopuszczalny w demokratycznym państwie sposób ogranicza wolność wyrażania poglądów i prowadzenia badań naukowych, przypominając niechlubne czasy komunistycznej cenzury; rozumiem, że pełniąc swój urząd musi podejmować takie inicjatywy. Z drugiej obawiam się jednak, że w ten sposób otwarta zostanie nader szeroko brama swobody nie tylko dla rzetelnych historyków, ale również dla ludzi, którzy lubią epatować opinię publiczną głoszeniem skrajnie nieodpowiedzialnych, nie popartych żadnymi faktami poglądów.
   
Można oczywiście poddawać takich pseudonaukowców środowiskowemu ostracyzmowi (co proponuje np.  dr Antoni Dudek - doradca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej) oraz stawiać ich przed sądami z powództwa prywatnego. Sami historycy potrafią oczywiście rzeczowo rozprawić się z tymi kolegami po fachu, którzy lubują się w upublicznianiu ewidentnych kłamstw, ale część słabo zorientowanych w meandrach tak dawnych, jak i bliższych dziejów tzw. szarych obywateli może nawinie uwierzyć w różne bzdury, szczególnie jeżeli będą one podsycane przez różnych ideologów oraz polityków.
   
Wciąż nie brak przecież dosyć licznych autorów książek negujących istnienie komór gazowych w niemieckich obozach śmierci i poddających w wątpliwość holokaust, a także sławiących komunizm jako najlepszy możliwy ustrój. Po orzeczeniu TK nie będzie już można ścigać z urzędu rzeszy publicystów (a także, niestety,  niektórych historyków),  z upodobaniem używających lżącego nasz naród określenia: "polskie obozy zagłady". Zwłaszcza że RPO zapowiedział już kolejny pomysł: zaskarżenie przepisu o karalności kłamstwa oświęcimskiego, czyli zagłady Żydów przez Niemców.
   
Znając ślamazarne tempo pracy polskich sądów można być natomiast niemal stuprocentowo pewnym, że nawet jeżeli będą do nich wpływały pozwy przeciwko historycznym oszustom, to zanim wydadzą one wyroki, część opinii publicznej zostanie trwale zainfekowana potwornymi kłamstwami. Niestety, sporo ludzi - wśród nich również nieźle wykształceni - jest podatnych na tzw. spiskową teorię dziejów, umiejętnie serwowaną im przez spragnionych pięciu minut wątpliwej, ale jednak sławy (wedle przykładu palącego bibliotekę aleksandryjską Herostratesa) fanatyków.
   
Dlatego też będąc przeciwnikiem ograniczania wolności słowa, nie jestem jednak przekonany, czy Trybunał Konstytucyjny wydał tym razem słuszny werdykt, ponieważ - jak słusznie zauważył Władysław Bartoszewski (więzień obozu Auschwitz) - "prawo nie może abstrahować od skutków moralnych".

Jerzy Bukowski