We wszystkich europejskich (a na mniejszą skalę również w amerykańskich) mediach trwają ożywione dyskusje, czy nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej, zwołany w sprawie Gruzji, zakończył się sukcesem, czy też porażką.
Odpowiedź na tak postawione pytanie zależy od tego, jakie były oczekiwania wobec przywódców państw członkowskich UE, którzy zebrali się, aby wypracować stanowisko w sprawie rosyjskiej agresji na Gruzję.
Zważywszy na duże rozbieżności w ich poglądach (od najbardziej radykalnych Polaków po najłagodniejszych wobec Moskwy Włochów) już sam fakt sformułowania jednolitego, delikatnie krytycznego tekstu w ciągu zaledwie kilku godzin trzeba uznać za dyplomatyczne zwycięstwo całej Unii. Można było oczywiście osiągnąć znacznie więcej (np. od razu nałożyć na Rosję polityczne i ekonomiczne sankcje, a nie odkładać tego w czasie), lecz równie dobrze można też było przyjąć całkiem ogólnikowy dokument, z którego nie wynikałoby nie tylko praktycznie, ale nawet literalnie nic.
O tym, że wiele krajów zachodniej Europy obdarza Kreml nadmiernym zaufaniem, wiemy nie od wczoraj. Jestem przekonany, iż bez krótkiej, lecz dość intensywnej obecności w Unii nowych państw z drugiej strony kontynentu, które z uwagi na swoje kilkuwiekowe doświadczenia patrzą na Rosję z większą dozą realizmu, szczyt w sprawie Gruzji albo nie byłby w ogóle zwołany, albo zakończyłby się uznaniem, że Tbilisi ponosi taką samą odpowiedzialność za ostatni kaukaski konflikt, jak Moskwa.
Obrazowo ujął to prezydent Lech Kaczyński, mówiąc, że gdyby UE składała się z samych Polsk, sankcje na Rosję byłyby z pewnością już nałożone. Ale gdyby z drugiej strony były w niej same Włochy, to kto wie, czy świat nie dowiedziałby się z Brukseli o wyłącznej winie Gruzji za wszystko, co wydarzyło się w sierpniu na jej terytorium.
Nie ma więc powodów ani do specjalnych utyskiwań i narzekań, ani do odtrąbiania zwycięstwa. Unia zachowała się całkiem rozsądnie (choć Polacy zapewne powiedzą o jej nadmiernym asekuranctwie), co w dużej mierze możemy przypisać stanowczym działaniom władz naszego kraju. Oczywiście większy udział miał w tej akcji prezydent niż premier, ale w Brukseli obaj dali rzadki przykład jedności ponad dzielącymi ich poważnymi różnicami politycznymi.
Teraz trzeba poczekać na reakcję Rosji, której europejscy przywódcy postawili konkretne warunki, grożąc sankcjami w razie ich niespełnienia w najbliższej przyszłości. Dopiero jeśli zlekceważy ona ich zbiorowy głos, wolno będzie spodziewać się ze strony Brukseli czegoś więcej niż tylko umiarkowanie stanowczych słów.
Jerzy Bukowski
Zważywszy na duże rozbieżności w ich poglądach (od najbardziej radykalnych Polaków po najłagodniejszych wobec Moskwy Włochów) już sam fakt sformułowania jednolitego, delikatnie krytycznego tekstu w ciągu zaledwie kilku godzin trzeba uznać za dyplomatyczne zwycięstwo całej Unii. Można było oczywiście osiągnąć znacznie więcej (np. od razu nałożyć na Rosję polityczne i ekonomiczne sankcje, a nie odkładać tego w czasie), lecz równie dobrze można też było przyjąć całkiem ogólnikowy dokument, z którego nie wynikałoby nie tylko praktycznie, ale nawet literalnie nic.
O tym, że wiele krajów zachodniej Europy obdarza Kreml nadmiernym zaufaniem, wiemy nie od wczoraj. Jestem przekonany, iż bez krótkiej, lecz dość intensywnej obecności w Unii nowych państw z drugiej strony kontynentu, które z uwagi na swoje kilkuwiekowe doświadczenia patrzą na Rosję z większą dozą realizmu, szczyt w sprawie Gruzji albo nie byłby w ogóle zwołany, albo zakończyłby się uznaniem, że Tbilisi ponosi taką samą odpowiedzialność za ostatni kaukaski konflikt, jak Moskwa.
Obrazowo ujął to prezydent Lech Kaczyński, mówiąc, że gdyby UE składała się z samych Polsk, sankcje na Rosję byłyby z pewnością już nałożone. Ale gdyby z drugiej strony były w niej same Włochy, to kto wie, czy świat nie dowiedziałby się z Brukseli o wyłącznej winie Gruzji za wszystko, co wydarzyło się w sierpniu na jej terytorium.
Nie ma więc powodów ani do specjalnych utyskiwań i narzekań, ani do odtrąbiania zwycięstwa. Unia zachowała się całkiem rozsądnie (choć Polacy zapewne powiedzą o jej nadmiernym asekuranctwie), co w dużej mierze możemy przypisać stanowczym działaniom władz naszego kraju. Oczywiście większy udział miał w tej akcji prezydent niż premier, ale w Brukseli obaj dali rzadki przykład jedności ponad dzielącymi ich poważnymi różnicami politycznymi.
Teraz trzeba poczekać na reakcję Rosji, której europejscy przywódcy postawili konkretne warunki, grożąc sankcjami w razie ich niespełnienia w najbliższej przyszłości. Dopiero jeśli zlekceważy ona ich zbiorowy głos, wolno będzie spodziewać się ze strony Brukseli czegoś więcej niż tylko umiarkowanie stanowczych słów.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Święto Dziękczynienia – Historia, Tradycja i Wdzięczność w Sercu Ameryki
Pierwsza Biblioteka Publiczna w Polsce. Domowe biblioteki
Adwokat na bankructwo i ogłoszenie upadłości w Nowym Jorku. Sean Sabeti na LI
Wysyłka samochodu do Polski z USA. Dompak Corporation wysyła auta i inne pojazdy do Europy
Polski fotograf w New Jersey i video serwis na wesela, komunie, chrzciny. M&R foto Studio
Doświadczony psychiatra w New Jersey. David Brożyna M.D. mówi po polsku
Adwokat w East Brunswick w New Jersey 24/7 na sprawy rodzinne, kryminalne, biznesowe. Ted Sliwinski
zobacz wszystkie