Jak najlepiej, a w dodatku w zgodzie ze świętym prawem własności, przepisami, dobrymi obyczajami i dla dobra publicznego odnawiać oraz zagospodarowywać w Polsce dawne rezydencje magnackie?
Niektóre z nich są w opłakanym stanie, inne zachowały resztki dawnej świetności, nie brak również i takich, które zostały wzorowo wyremontowane albo jeszcze za czasów PRL albo po odzyskaniu ich przez prawowitych właścicieli po 1989 roku.
Różnie traktują też swój rodowy spadek żyjący (często poza granicami kraju) potomkowie wielkich rodów. Jedni chcą przywrócić rezydencjom swych przodków pełny blask i zamieszkać w nich, drudzy chętnie przekazują odziedziczone zamki lub dwory lokalnym samorządom, względnie administracji rządowej, jeszcze innym ich los jest całkowicie obojętny.
Bywa jednak i tak, że nawet jeśli właściciel oraz lokalne władze dojdą do porozumienia co do sposobu przyszłego wykorzystania historycznego obiektu, na przeszkodzie stają przepisy. Na taką właśnie barierę natrafili ostatnio burmistrz Nowego Wiśnicza Stanisław Gaworczyk i rodzina Lubomirskich, wspólnie planujący dalsze losy tamtejszego zamku i jego otoczenia.
Obie strony uważają, że lokalny samorząd będzie lepiej zarządzał rodową siedzibą Lubomirskich (wcześniej Kmitów), niż znajdujące się w niej obecnie muzeum. Zamek został po wojnie odbudowany, rocznie odwiedza go 40 tysięcy turystów. Mogą oni zobaczyć jednak zaledwie część pomieszczeń.
Powodem jest wstrzymanie prac konserwatorskich z racji nieuregulowanego stanu prawnego. Od 10 lat sąd nie może bowiem rozstrzygnąć, komu przyznać zamek - potomkom dawnych właścicieli, czy skarbowi państwa.
Ponieważ Lubomirscy godzą się na rozwiązanie pośrednie, czyli przekazanie obiektu gminie Nowy Wiśnicz, powstaje kolejny problem: w takiej sytuacji prawnej nie będzie można inwestować w zamku publicznych pieniędzy. A burmistrz chce zadbać nie tylko o wnętrze, ale także urządzić w dawnych pomieszczeniach gospodarczych hotel i restaurację, które zarabiałyby na utrzymanie ekspozycji muzealnej oraz na bieżącą konserwację zamkowych wnętrz.
Szykuje się więc poważna i prawdopodobnie długotrwała batalia prawna. Oby tylko nie zniechęciła ona do współpracy rodziny Lubomirskich. Akceptowany przez nią pomysł burmistrza jest bowiem na tyle interesujący, że istnieje spora szansa na pozyskanie dla jego realizacji środków finansowych z Unii Europejskiej, która chętnie wspiera działania mające na celu rewitalizację obiektów zabytkowych i twórcze wykorzystywanie ich dla bieżących potrzeb, oczywiście z pełnym poszanowaniem tradycji oraz charakteru danej budowli.
Jerzy Bukowski
Różnie traktują też swój rodowy spadek żyjący (często poza granicami kraju) potomkowie wielkich rodów. Jedni chcą przywrócić rezydencjom swych przodków pełny blask i zamieszkać w nich, drudzy chętnie przekazują odziedziczone zamki lub dwory lokalnym samorządom, względnie administracji rządowej, jeszcze innym ich los jest całkowicie obojętny.
Bywa jednak i tak, że nawet jeśli właściciel oraz lokalne władze dojdą do porozumienia co do sposobu przyszłego wykorzystania historycznego obiektu, na przeszkodzie stają przepisy. Na taką właśnie barierę natrafili ostatnio burmistrz Nowego Wiśnicza Stanisław Gaworczyk i rodzina Lubomirskich, wspólnie planujący dalsze losy tamtejszego zamku i jego otoczenia.
Obie strony uważają, że lokalny samorząd będzie lepiej zarządzał rodową siedzibą Lubomirskich (wcześniej Kmitów), niż znajdujące się w niej obecnie muzeum. Zamek został po wojnie odbudowany, rocznie odwiedza go 40 tysięcy turystów. Mogą oni zobaczyć jednak zaledwie część pomieszczeń.
Powodem jest wstrzymanie prac konserwatorskich z racji nieuregulowanego stanu prawnego. Od 10 lat sąd nie może bowiem rozstrzygnąć, komu przyznać zamek - potomkom dawnych właścicieli, czy skarbowi państwa.
Ponieważ Lubomirscy godzą się na rozwiązanie pośrednie, czyli przekazanie obiektu gminie Nowy Wiśnicz, powstaje kolejny problem: w takiej sytuacji prawnej nie będzie można inwestować w zamku publicznych pieniędzy. A burmistrz chce zadbać nie tylko o wnętrze, ale także urządzić w dawnych pomieszczeniach gospodarczych hotel i restaurację, które zarabiałyby na utrzymanie ekspozycji muzealnej oraz na bieżącą konserwację zamkowych wnętrz.
Szykuje się więc poważna i prawdopodobnie długotrwała batalia prawna. Oby tylko nie zniechęciła ona do współpracy rodziny Lubomirskich. Akceptowany przez nią pomysł burmistrza jest bowiem na tyle interesujący, że istnieje spora szansa na pozyskanie dla jego realizacji środków finansowych z Unii Europejskiej, która chętnie wspiera działania mające na celu rewitalizację obiektów zabytkowych i twórcze wykorzystywanie ich dla bieżących potrzeb, oczywiście z pełnym poszanowaniem tradycji oraz charakteru danej budowli.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Święto Dziękczynienia – Historia, Tradycja i Wdzięczność w Sercu Ameryki
Pierwsza Biblioteka Publiczna w Polsce. Domowe biblioteki
Adwokat na bankructwo i ogłoszenie upadłości w Nowym Jorku. Sean Sabeti na LI
Wysyłka samochodu do Polski z USA. Dompak Corporation wysyła auta i inne pojazdy do Europy
Polski fotograf w New Jersey i video serwis na wesela, komunie, chrzciny. M&R foto Studio
Doświadczony psychiatra w New Jersey. David Brożyna M.D. mówi po polsku
Adwokat w East Brunswick w New Jersey 24/7 na sprawy rodzinne, kryminalne, biznesowe. Ted Sliwinski
zobacz wszystkie