KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 19 kwietnia, 2024   I   11:04:49 PM EST   I   Alfa, Leonii, Tytusa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Chamstwo w Tatrach

09 września, 2008

Do przeszłości należą już, niestety, czasy, w których na górskich szlakach spotykało się jedynie prawdziwych turystów, kontemplujących piękno przyrody, życzliwie nastawionych do ludzi, gotowych śpieszyć z pomocą potrzebującym jej bliźnim.

Wszechobecne chamstwo zadomowiło się już nawet w Tatrach, które były kiedyś oazą ciszy i spokoju. Kiedy dwa lata temu idąca z Kuźnic na Nosal turystka została zaatakowana kamieniem i okradziona przez złodziejską parę, informowały o tym incydencie wszystkie media, ponieważ takie wypadki należały jeszcze wówczas do rzadkości.
   
Ostatnio notuje się jednak coraz więcej aktów agresji na tatrzańskich szlakach. Być może wynika to ze znacznego zwiększenia się liczby chodzących po nich osób, z których   tylko niewielu można nazwać turystami. W góry ruszają dzisiaj ludzie o różnym poziomie kultury, przenoszący tam zachowania z nizin, tak w dosłownym, jak i w metaforycznym znaczeniu tego słowa.
   
"Tygodnik Podhalański" opisuje dwa charakterystyczne zdarzenia z sierpnia br. Negatywnymi bohaterami pierwszego byli bokserzy z zawodowej grupy KnockOut Promotion, którzy pobiegli do doliny Strążyskiej. Znaleźli się wśród nich m.in. czołowi polscy bokserzy: Krzysztof „Diablo” Włodarczyk i Paweł „Harnaś” Kołodziej.
   
"– Dwanaście osób kupiło ulgowe bilety wstępu – relacjonuje pracownik punktu sprzedaży biletów wstępu do Strążyskiej. – Tradycyjnie w takiej sytuacji muszę sprawdzić, czy osoby te mają legitymacje uprawniające do kupna takich biletów. Według relacji sprzedającego bilety jeden z bokserów nagle zaatakował go. – Później dowiedziałem się, że jest to niejaki Paweł Kołodziej. Przerastał mnie o głowę. Zaczął krzyczeć, że on ma wszędzie wejście za darmo. Chwycił mnie za ręce, zaczął je wykręcać i zerwał z szyi łańcuszek. W tym momencie odpuściłem, bo przestraszyłem się, że zostanę pobity.
   
Bokserzy bez dalszych przeszkód pobiegli w Tatry. Bileter zadzwonił na policję. Funkcjonariusze przyjechali na miejsce, ale bokserów już, oczywiście, nie było. – Później poszedłem do COS-u, gdzie mieszkali ci zawodnicy. Zostałem przeproszony przez agresywnego boksera, ale zastanawiam się, czy nie oddać sprawy do prokuratury. To przecież niedopuszczalne zachowanie. W ogóle w ostatnim czasie obserwujemy coraz bardziej agresywne zachowanie turystów. Uciekają przed nami, krzyczą, oszukują – twierdzi bileter."
    
A oto drugi, zrelacjonowany przez "TP" przypadek z tego samego miejsca Tatr:
   
"Do doliny Strążyskiej chciało wejść trzech pijanych osobników. W kieszeniach nieśli piwo. Przy wejściu powiedzieli, że są z Zakopanego, więc nie muszą kupować biletów wstępu. Obsługa zażądała dowodów osobistych. Mężczyźni odmówili, nie zostali wpuszczeni, ale po chwili przeszli do doliny lasem.
   
O tej sytuacji został powiadomiony leśniczy ze Strążyskiej Tadeusz Zwijacz. Dogonił turystów. Chciał ich zawrócić ze szlaku. Tłumaczył, że Tatry to nie jest miejsce na picie alkoholu. Jeden z młodych mężczyzn w wieku ok. 23 lat najpierw zaczął wyzywać leśniczego, a później kilka razy kopnął go. Agresora odciągnęli kompani. Leśniczemu pomagali także przypadkowi turyści. W końcu młodzi mężczyźni uciekli. Na miejsce przyjechała policja, ale po pseudoturystach nie było już nawet śladu."
   
Gdyby takie zdarzenia były jedynie sporadycznymi incydentami, można byłoby machnąć na nie ręką i usprawiedliwić je, odwołując się do praw statystyki: skoro w góry podążają latem tłumy ludzi, muszą znaleźć się wśród nich również chuligani. Ale dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego informuje, że co pewien czas przy punktach sprzedaży biletów dochodzi do awantur, często wywoływanych przez pijane osoby. I wyjaśnia na łamach "TP", kto może wejść bez biletu na teren TPN:
   
"Do bezpłatnego wejścia w Tatry uprawnieni są stali mieszkańcy Zakopanego, Poronina, Białego Dunajca, Bukowiny Tatrzańskiej i Kościeliska. Aby nie kupować biletu, muszą jednak okazać dokument, potwierdzający stałe zameldowanie. Tak samo w przypadku sprzedaży ulgowych biletów trzeba pokazać na przykład szkolną legitymację. To podobnie, jak w przypadku kontroli konduktora w PKP. (...)
   
Osoby zameldowane czasowo, czyli na przykład właściciele mieszkań w apartamentowcach, muszą kupować bilety wstępu. Zgodnie z Ustawą o ochronie przyrody zwolniona z opłaty może być szkolna wycieczka, jednak tylko w przypadku, jeżeli nauczyciel realizuje edukacyjny program w Tatrach. Zwykle turyści stosują się do tych wszystkich przepisów. Zdarzają się jednak wyjątki."
   
Ajenci mają prawo nie sprzedać biletu osobie, której stan wskazuje na upojenie alkoholowe. Jeśli ktoś spożywa zaś wysokoprocentowe trunki na terenie TPN, strażnicy leśni oraz pracownicy Parku mają obowiązek interweniować nie tylko dlatego, że takie są przepisy, ale głównie z powodu niebezpieczeństwa, na jakie naraża on siebie oraz innych ludzi, a także z uwagi na szkody, jakie może wyrządzić tatrzańskiej faunie i florze.
   
Dyrekcja TPN apeluje do turystów, aby przestrzegali parkowego regulaminu oraz zasad dobrego wychowania, które powinny wskazywać im, czego nie należy robić w górach. Niestety, jest to coraz częściej przysłowiowe wołanie na puszczy.

Jerzy Bukowski