KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   05:32:52 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Niehonorowy Kiszczak

22 sierpnia, 2008

Nie milkną komentarze po wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który umorzył proces przeciwko generałowi Czesławowi Kiszczakowi, uznając, że wprawdzie mógł on przyczynić się do śmierci 9 górników w kopalni \"Wujek\" 16 grudnia 1981 roku, ale nie ponosi za to umyślnej winy.

Oburzenie licznych polityków i publicystów wywołuje nie tylko sentencja wyroku, ale także kpiarskie zachowanie się gen. Kiszczaka po wyjściu z sądowej sali. Lekkim tonem powiedział on, że nie ma żadnych poważnych dowodów przeciw niemu, po czym z pełną nonszalancją wyraził nadzieję, że jeśli będzie się jeszcze spotykał z dziennikarzami, to już nie sali sądowej, ale "w knajpie przy wódce i zakąsce".
   
O tym, że "mordercy zza biurka" często pozostają bezkarni, podczas gdy skazuje się niskiego szczebla wykonawców ich rozkazów, przekonaliśmy się już wielokrotnie. Możemy się co najwyżej pocieszać, że nie jest to przypadłość charakterystyczna wyłącznie dla Polski po 1989 roku.
   
Gen. Kiszczak nie powinien jednak zapominać, że czeka na niego jeszcze ława oskarżonych w drugiej instancji (złożenie apelacji zapowiedział pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, czyli górników z kopalni „Wujek”), a już 12 września rozpocznie się proces, który można nazwać głównym, jeśli chodzi o rozliczanie  zbrodni komunistycznych: o nielegalne wprowadzenie w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego w PRL i o udział w przestępczym związku zbrojnym, działającym na szkodę państwa i jego obywateli.
   
Opinię publiczną najbardziej zbulwersowała jednak wyraźna niechęć gen. Kiszczaka do brania odpowiedzialności za swoje dawne czyny. Zamiast odważnie - jak wypada człowiekowi honoru, którym mianował go niegdyś Adam Michnik - zadeklarować, że wszystko, co działo się w resorcie spraw wewnętrznych PRL w czasach, w których odgrywał on w nim znaczną rolę (a przez wiele lat kierował nim), obciąża także jego sumienie, stara się bagatelizować swój udział w sprawstwie kierowniczym wielu zbrodni.
   
A przecież już sam fakt członkostwa w Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego jest wystarczającym dowodem na bycie odpowiedzialnym za skutki jej poczynań. Wziąwszy zaś pod uwagę to, że był on przez długi czas jednym z najbardziej zaufanych ludzi generała Wojciecha Jaruzelskiego, wolno odeń wymagać solidarności z podwładnymi, a nie zrzucania na nich ciężaru własnych win.
   
Przywilejem, ale i obowiązkiem każdego dowódcy jest dzielić ze swymi żołnierzami zarówno triumf zwycięstw, jak gorycz klęsk. Co można więc pomyśleć o generale, który zamiast dzielnie wypiąć pierś i z podniesioną głową powiedzieć: "tak, to ja odpowiadam za wszystko dobre i złe, co działo się podczas mojego dowodzenia, proszę mnie za to sądzić", kluczy, mataczy i udaje, że wszyscy wokół niego są winni, tylko nie on sam?
   
Ciekawe, co czuje teraz Adam Michnik, który zaliczył Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka do elitarnego grona ludzi honoru.

Jerzy Bukowski