KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   07:29:44 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Politycy a media

28 lipca, 2008

Czy się to politykom podoba, czy nie, muszą - jeśli chcą mieć dobry wizerunek w mediach (a który z nich nie chce?) - dbać o dobre kontakty z dziennikarzami. Obrażanie się na media lub ogłaszanie ich bojkotu jest strzelaniem sobie samobójczych goli.

Nie oznacza to bynajmniej konieczności schlebiania im, ani tym bardziej wygłaszania w wywiadach i programach publicystycznych takich sądów, jakie - ich zdaniem - spodobają się rozmówcom, pozwalając zarazem uniknąć ostrej scysji, z której rzadko udaje się politykowi wyjść z tarczą. Z drugiej strony nie wolno mu też jednak nazbyt puszyć się w mediach, nadmiernie obnosić się z powagą swojego urzędu i ostentacyjnie dawać do zrozumienia dziennikarzom, że to oni są dla niego, jak tabakiera dla nosa, a nie na odwrót.    

Kontakty pomiędzy tymi dwoma ważnymi w życiu publicznym środowiskami obfitują w napięcia, ale wytrawny polityk potrafi je wygrywać na swoją korzyść, podczas gdy kiepski piekli się i obarcza winą za swoje nieudolności rozmawiającego z nim dziennikarza, a nierzadko wietrzy wszędzie wokół siebie spiski.    

Szczególnie trudną sztuką jest umiejętność właściwego zachowania się wobec tych mediów, które nie darzą danego polityka bądź całego jego ugrupowania specjalną sympatią. Do dialogu z nimi trzeba więc wyznaczać osoby, które nie dają się łatwo zbić z pantałyku, nie popadają w agresję, nie plącze im się język i nie demonstrują swojej pogardy, a przynajmniej niechęci wobec interlokutora.    

W każdej dużej partii da się znaleźć ludzi (niekoniecznie z jej czołówki), którzy mają lepsze od swych starszych organizacyjnym stażem i bardziej doświadczonych koleżanek oraz kolegów kontakty z tym lub innym tytułem prasowym, stacją telewizyjną, rozgłośnią radiową. Jeśli tylko trochę się wysilić, to bez większych problemów można dotrzeć do takich właśnie osób, mających prywatne znajomości (by nie użyć złowrogo brzmiącego określenia: układy) z różnymi dziennikarzami i nie działających na nich jak przysłowiowa płachta na byka.    

Zdrowy rozsądek podpowiada, aby politycy dążyli do medialnego zwarcia wyłącznie w sytuacjach rokujących powodzenie. W szeregach wszystkich partii są "fighterzy", uwielbiający ostre starcia i nie dający się zapędzić w kozi róg ani swoim przeciwnikom, ani nieżyczliwym im dziennikarzom. Swobodnie można ich wystawiać do werbalnych potyczek, żywiąc uzasadnione przekonanie, że nie przyniosą oni wstydu, lecz wręcz przeciwnie: zdobędą dla swojego ugrupowania dodatkowe punkty.    

Oprócz "fighterów", czyli po staropolsku: harcowników oraz z konieczności mających obowiązek "dawać głos" w mediach partyjnych przywódców, warto jednak mieć w każdym ugrupowaniu (i umieć ich wyławiać) także ludzi, potrafiących nawiązać dobre kontakty z poszczególnymi redakcjami. Jest to korzystne i dla polityków, i dla opinii publicznej, która wykazuje w Polsce objawy nasilającego się zmęczenia ciągłymi awanturami oraz żenującymi przepychankami, serwowanymi jej nie tylko w sali obrad Sejmu, ale także w mediach przez "wybrańców narodu".

Jerzy Bukowski