KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:44:50 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Wakacyjny obłęd

11 lipca, 2008

Pamiętam jeszcze te czasy, w których wyjazd na letnie wakacje wiązał się z kompletnym oderwaniem się od zdobyczy cywilizacji. Opuszczając dom rodzinny, często przenosiliśmy się do miejsc, w których najbliższy telefon znajdował się na oddalonej o parę kilometrów poczcie, a do miejscowego kiosku \"Ruchu\" dostarczano tak mało gazet codziennych, że trzeba było zrywać się bladym świtem, aby zdążyć je kupić. Kto lubi zaś wcześnie wstawać na wakacjach?

Bywali oczywiście szczęściarze, którzy trafiali do wyposażonych w telefony, a nawet w telewizory pokojów w domach wczasowych (o hotelach nie wspominam, bo mało kogo było stać na taki luksus i zapełniali je głównie dewizowi turyści). Cóż jednak z tego, skoro rozmowę zamiejscową i tak trzeba było zamawiać przez centralę, a potem czekać na nią wiele godzin, a Telewizja Polska oferowała tylko jeden, dosyć siermiężny program.   

Jeżeli ktoś decydował się wyjechać na parę tygodni na zapadłą wieś, aby odetchnąć od codziennych obowiązków, pozostawało mu rozkoszować się czystą wodą, zieloną trawą i zdrowym powietrzem. Kontakt ze światem zapewniał mu wyłącznie listonosz, ewentualnie przywiezione ze sobą radio tranzystorowe, w którym szukało się zazwyczaj "Warszawy IV", czyli Wolnej Europy.    

Taki wypoczynek miał swój niezaprzeczalny urok: człowiek odrywał się od monotonii, jaką było życie pomiędzy miejscem pracy a domem, miał czas na zaległą lekturę, nieśpieszne rozmowy z najbliższymi, długie, niczym nie zakłócane spacery. Nic dziwnego, że wracał z urlopu dokładnie zrelaksowany, zwłaszcza że nie obawiał się, iż w międzyczasie ktoś zajmie jego stanowisko.   

Dzisiaj wakacyjny wyjazd wcale nie oznacza pełnego wypoczynku, a tym bardziej całkowitego wyciszenia. Gdziekolwiek by nie jechać, wszędzie jest przecież zasięg telefonii komórkowej oraz możliwość korzystania z internetu. I w lecie, i w zimie widzę więc  wczasowiczów, którzy przed wyjściem na plażę bądź na stok narciarski przeglądają internetową pocztę, a w ciągu dnia załatwiają różne zawodowe sprawy przez telefon. Wygrywane przez aparaty komórkowe melodie słychać bez przerwy, nawet w nocy, jeśli spędza się urlop w dalekich zakątkach świata, których strefa czasowa różni się o dobrych kilka godzin od tej obowiązującej we własnym kraju.    

Z politowaniem, ale i ze współczuciem patrzę na tych biednych ludzi, którzy z obłędem w oczach wrzeszczą w różnych językach do telefonicznych słuchawek, drżącymi rękami otwierają laptopy mimo wyraźnego sprzeciwu współmałżonka i dzieci, nerwowo naciskają pilota hotelowego lub restauracyjnego telewizora, aby sprawdzić najnowsze informacje, zwłaszcza ekonomiczne. Zamiast podjąć mocne postanowienie (i wytrwać w nim!) wyrwania się z codziennego kieratu na kilkanaście dni i całkowicie zmienić w tym okresie swój styl życia, zachowują się tak, jakby nie chcieli przyjąć do wiadomości, że są na urlopie i powinni efektywnie oraz przyjemnie go spędzić. Można powiedzieć, że ciałem są na wakacjach, ale myślami nadal tkwią w pracy.    

Współczesna technika pozwala coraz skuteczniej zacierać różnice pomiędzy czasem pracy a okresem wypoczynku. Po to właśnie bierze się jednak urlop, żeby przestać na tydzień, dwa lub więcej pracować. Jeśli ktoś nie potrafi tego zrozumieć, wróci z wakacji nie tylko nie wypoczęty, ale jeszcze dodatkowo zestresowany.    

Ech, łezka kręci się w oku, kiedy przypomnę sobie urlopową głuszę z dawnych lat.

Jerzy Bukowski