KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 23 czerwca, 2024   I   03:25:09 PM EST   I   Albina, Wandy, Zenona
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

O właściwej kolejności

04 lipca, 2008

Przed wielu laty, kiedy byłem jeszcze młodym instruktorem harcerskim, dyskutowaliśmy w rówieśniczym gronie, które umiejętności (tzw. techniki) skautowe są bardziej, a które mniej ważne oraz przydatne w codziennym życiu.

Jedni uważali, że na pierwszym miejscu należy umieścić w tej hierarchii terenoznawstwo, drudzy opowiadali się za samarytanką (niesienie pierwszej pomocy rannym), jeszcze inni bronili pionierki, czyli sztuki budowania obozowych sprzętów.
I wtedy głos zabrał starszy wiekiem i harcerskim doświadczeniem instruktor. Powiedział mniej więcej tak:

- Wyobraźcie sobie, że znajdujecie w lesie nieprzytomnego człowieka. Co robicie najpierw? Oczywiście staracie się ustalić, co mu jest i udzielić pierwszej pomocy. Następnie sporządzacie prowizoryczne nosze albo kule z drewna, by wynieść go bądź wyprowadzić z lasu. Później orientujecie się w terenie, by znaleźć drogę wyjścia. A kiedy już go niesiecie albo prowadzicie, on jest zaś już przytomny, to możecie mu wtedy opowiadać o najciekawszych wydarzeniach z dziejów harcerstwa.

W ten obrazowy sposób pokazał nam hierarchię ważności skautowych umiejętności w ich praktycznym zastosowaniu. A my wszyscy zgodziliśmy się, że miał rację.

Ta historia przypomina mi się, ilekroć słyszę rozważania o potrzebie zagłębiania się w meandry duszy byłych tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych. Szczegółowo roztrząsa się ich moralne dylematy, pochylając się z troską nad wewnętrznym dramatem, jaki przeżywali, donosząc na swoich przyjaciół. Widzi się w nich głównie ofiary totalitarnego reżimu, a nie współsprawców zbrodni na własnym narodzie.

Nie neguję potrzeby prowadzenia takich rozważań, ale protestuję przeciwko czynieniu z nich najważniejszego tematu w dziedzinie rozliczania peerelowskiej przeszłości. Na pierwszym miejscu powinno się bowiem stawiać w naszych dyskusjach krzywdy, jakich doznali ci, na których donoszono (oraz sposoby zadośćuczynienia im), a nie ewentualne etyczne wątpliwości donosicieli, z których spora część nie wydaje się zresztą dzisiaj specjalnie wstrząśnięta własnymi dokonaniami sprzed kilkudziesięciu lat (jak choćby Lesław Maleszka). Aby zostać kapusiem trzeba być bowiem osobnikiem moralnie obojętnym, co często łączy się z tendencją do podejmowania działań, zasługujących na określenie ich jako podłych, a przy tym bagatelizowania możliwych skutków takich czynów.

W drugiej kolejności warto zastanawiać się nad tym, jakie miejsce mogą zająć w przestrzeni publicznej niepodległego państwa byli agenci. Nie wszystko reguluje bowiem w tej materii ustawa lustracyjna. Wiele interesujących przemyśleń mogliby tu wnieść socjologowie, psychologowie, historycy.

Dopiero na samym końcu widzę miejsce na wgłębianie się w pokrętne sumienia (jeżeli je w ogóle posiadają) ludzi pokroju Maleszki. Poświęcanie im zbyt wielkiej uwagi znajduje uzasadnienie co najwyżej w literaturze, która chętnie żywi się biografami zbrodniarzy i łajdaków. W codziennym życiu nie warto poświęcać im jednak nadmiernej ilości czasu, w dodatku kosztem ważniejszych zagadnień.

Jerzy Bukowski