KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:54:17 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Spór o III RP

29 czerwca, 2008

W opisanej przez Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka historii kontaktów Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa PRL najbardziej wstrząsające wrażenie robią nie te części książki, w których mowa jest o donosach tajnego współpracownika \"Bolka\", ale fragmenty ukazujące próby zatarcia śladów po nich przez Prezydenta RP, powolnych mu wysokich urzędników państwowych i grono jego najbliższych współpracowników.

O ile można mieć jeszcze uzasadnione wątpliwości co do utożsamienia Wałęsy z "Bolkiem" (aczkolwiek autorzy książki przedstawiają bardzo mocne dowody na poparcie swojej tezy), o tyle opisane przez nich sytuacje, w jakich tajne teczki zawierające dorobek owego agenta wędrowały z Urzędu Ochrony Państwa do Belwederu i z powrotem znakomicie oddają atmosferę pierwszych lat III Rzeczypospolitej.    

Lat, w których wciąż żywe były jeszcze znajomości, powiązania, wzajemne sympatie i antypatie sprzed 1989 roku, a polityczną rzeczywistość w większym stopniu wyznaczały personalne układy pomiędzy ludźmi dawnej opozycji antykomunistycznej (nafaszerowanej współpracownikami bezpieki) a ich partnerami z rozmów przy Okrągłym Stole, aniżeli demokratyczne procedury, obowiązujące w państwie prawa. Lat symbolizowanych dziwną zażyłością ludzi, stojących kiedyś po przeciwnych stronach barykady. Lat skutecznego przenikania funkcjonariuszy tajnych służb PRL do polityki i gospodarki. Lat, w których głoszący w prezydenckiej kampanii wyborczej konieczność zdecydowanego przyspieszenia procesu zrywania z komunistyczną przeszłością Wałęsa oparł się po jej wygraniu na ludziach głęboko  w nią uwikłanych.    

Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Jeśli nawet prezydent nie naginał prawa, aby móc zajrzeć do interesujących go teczek, to z pewnością łamał je, oddając te materiały mocno zdekompletowane. Teraz tłumaczy, że nie było w nich nic interesującego, albo że to on nie on powyrywał kartki przed zwróceniem do archiwum UOP. Skoro uznał je za mało wartościowe, to po co dokonał w nich takiego spustoszenia? A pełną odpowiedzialność za to ponosi on sam, ponieważ to jego podpisy znajdują się na pismach kwitujących odbiór i wydanie teczek. A komu je pokazywał i komu pozwalał w nich grzebać, to już wyłącznie jego problem.    

Pisałem kiedyś w tym miejscu, że rozpalający ogromne emocje  spór o pułkownika Ryszarda Kuklińskiego jest tak naprawdę sporem o PRL. Ci, którzy nadal widzą w nim zdrajcę, uważają Polskę Ludową za swoją jedyną ojczyznę i z niechęcią patrzą na przemiany zapoczątkowane w 1989 roku. Ci, dla których jest on bohaterem (albo przynajmniej oficerem, który w określonej sytuacji otrzymania dostępu do supertajnych sowieckich dokumentów uznał za swój patriotyczny obowiązek przekazać je Amerykanom) cieszą się, że mogli - również dzięki niemu - dożyć chwili zrzucenia przez Polskę komunistycznego jarzma.    

Książka Cenckiewicza i Gontarczyka pomogła wielu rodakom uwiadomić sobie, że spór o Wałęsę ma podobny charakter, zwłaszcza w odniesieniu do okresu jego prezydentury, aczkolwiek duży wpływ na sposób jej sprawowania mogły mieć te fakty z lat młodości, które tak bardzo (często wręcz histerycznie) stara się on teraz zanegować.     

Ci, którzy uznają, że bohaterski zwycięzca komunizmu ma wyłącznie czyste karty w swej biografii, a belwederski okres jego życiorysu nie miał żadnego związku z aktami TW "Bolka", wyśmiewają opinie o rzekomym układzie, w jaki był wplątany, widząc w III RP demokratyczne państwo prawa. Ci, którym nie w smak takie brązownictwo i chcieliby poznać prawdę, pozwalającą na wyjaśnienie wielu zagadek naszej najnowszej historii, mających prawdopodobnie uwarunkowania w czasach PRL, widzą w Wałęsie człowieka o kilku obliczach, pieczętującego z początkiem lat 90. niejasne związki byłych opozycjonistów z ich dawnymi prześladowcami i uniemożliwiającego uczciwe rozliczenie przeszłości.    

Żeby dotrzeć do owej prawdy trzeba brać pod uwagę wszystkie możliwe źródła, także dokumenty wytwarzane przez tajne służby z epoki komunizmu. Nie można widzieć dziejów Polski po 1945 roku wyłącznie oczami bezpieki (taki zarzut jest jednak z gruntu chybiony, bo żaden z poważnych historyków i archiwistów nie popełnia błędu jednostronności, konfrontując ze sobą wiele dokumentów i wypowiedzi świadków badanych zdarzeń), ale bez dokładnej analizy pozostałości po niej nie da się napisać rzetelnej pracy naukowej.    

Spór o to, czy Lech Wałęsa był "Bolkiem" może trwać jeszcze długo, a może zostać rozstrzygnięty dosyć szybko, również dzięki książce Cenckiewicza i Gontarczyka. Spór o kulisy jego prezydentury daleki jest natomiast od zakończenia, ponieważ zbyt wielu czynnym jeszcze politykom zależy na tym, aby ukryć role, jakie odgrywali w pierwszych latach III RP. A że często były one rozpisane przez ich (również aktywnych po 1989 roku) oficerów prowadzących dużo wcześniej, nie mamy się co łudzić, że pełna prawda szybko wyjdzie na jaw.

Jerzy Bukowski