KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:49:25 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nie ma historyków IPN

23 czerwca, 2008

Kto czytał „Mistrza i Małgorzatę” Michaiła Bułhakowa ten doskonale wie, że „nie ma jesiotra drugiej świeżości”. Tak samo nie ma „historyków IPN”. Jesiotr jest albo świeży, albo nieświeży, a historyk jest po prostu historykiem, jeśli ukończył stosowne studia i uzyskał odpowiedni tytuł naukowy.

Oczywiście jesiotr może być smaczny lub nie, a historyk lepszy lub gorszy. I tak jak żadnego znaczenia nie ma, czy rybę serwuje się w restauracji, barze, czy w domu, tak dla oceny rezultatów pracy historyka nie jest ważne, gdzie aktualnie pracuje.

Historycy zatrudnieni w Instytucie Pamięci Narodowej są po prostu historykami, podobnie jak archiwiści i prokuratorzy, którzy uzyskali tam etaty. Dyskredytowanie ich z tego powodu jest żałosne i kompromituje tych, którzy powątpiewają w zawodowe kwalifikacje i warsztatową rzetelność pracujących w IPN ludzi. Czy nie zdaja sobie oni sprawy, że podważają tym samym naukową wiarygodność promotorów oraz recenzentów ich prac magisterskich i doktorskich?

Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk są uznanymi historykami o cenionym przez ludzi z ich branży dorobku. Opublikowali szereg poważnych prac naukowych, wielokrotnie udowodnili też, że świetnie potrafią poruszać się wśród archiwów, przejętych po Służbie Bezpieczeństwa PRL, wykorzystując je z właściwym ich profesji dystansem, a nie uważając zapisanych tam relacji za jedyną prawdę o dawnych czasach. co często bezpodstawnie im się zarzuca. Mimo tego stali się obiektami irracjonalnej kampanii nienawiści ze strony części elit intelektualnych i politycznych, odsądzających ich od czci i wiary za napisanie książki traktującej m.in. o związkach Lecha Wałęsy z komunistyczną tajną policją. Padają pod ich adresem wyjątkowo obelżywe sformułowania, jak „policjanci pamięci”, którzy „gwałcą prawdę”. Za najgorszy epitet uchodzi jednak określenie „historycy IPN”, rozciągane również na innych specjalistów od najnowszych dziejów Polski, pracujących w Instytucie.

Pomijam już fakt, że oburzeni samym faktem powstania książki o niezbyt chlubnych kartach z przeszłości Wałęsy krytycy nie znają jej treści. Widać hołdują oni dziwnemu - szczególnie w świecie nauki, do którego należy przecież wielu z nich – zwyczajowi, pozwalającemu wypowiadać kategoryczne sądy bez znajomości dotyczącej jej materii. Rzeczową polemikę zastępują używaniem argumentów ad personam, co nie przystoi ludziom z profesorskimi tytułami, ani legitymującym się piękną antykomunistyczną przeszłością.

Nie ma takiej kategorii zawodowej jak historyk IPN, podobnie jak nie ma historyków Polskiej Akademii Umiejętności, Polskiej Akademii Nauk, uniwersyteckich, itp. Są po prostu historycy pracujący w tym lub innym miejscu. Czy to aż tak trudni zrozumieć osobom, pretendującym do uczestnictwa w elicie niepodległej Rzeczypospolitej?

Jerzy Bukowski