Kto powinien promować Polskę w USA?

Można spojrzeć na tę inicjatywę z dwóch stron. Patrząc z pierwszej wypadałoby zadumać się nad słabością naszej dyplomacji, która sama nie jest w stanie zapewnić Polsce właściwego wizerunku w amerykańskich mediach. A przecież jeszcze nie tak dawno, w gorącym okresie starań o przyjęcie naszego kraju do NATO, kiedy ambasadorem RP w Waszyngtonie był Jerzy Koźmiński, potrafił on znakomicie - wyłącznie siłami własnymi i swoich podwładnych - zdobywać poparcie najbardziej wpływowych kół politycznych dla tej sprawy. Było to zaś ogromnie trudne zadanie, zagrożenia pojawiały się nagle i z różnych stron. Mimo to ambasada świetnie dała sobie radę, zyskując uznanie dla Polski nawet wśród przeciwników poszerzenia Paktu Północnoatlantyckiego.    

Z drugiej strony lepiej jednak sięgnąć po fachowców od public relations, jeżeli pojawiają się poważne kłopoty, związane z kompleksową promocją naszego kraju w wielu dziedzinach, od obronności począwszy, poprzez walkę z oszczerstwami o "polskich obozach koncentracyjnych", a na kwestiach gospodarczych skończywszy. Nie ma co się wstydzić, ani ujmować honorem, skoro wiele państw korzysta już w USA z usług profesjonalnych firm lobbystycznych.    

Pozostaje mieć nadzieję, że przetarg przeprowadzony zostanie zgodnie z zachodnimi standardami uczciwości, a wygra go najlepszy oferent, czyli taki, co do którego nie będzie wątpliwości, że zechce  realizować inne niż wyznaczone mu przez polskie MSZ zadania.     "Newsweek" informuje, że Polska korzysta już od kilku tygodni z usług firmy BGR Holding, która prezentuje w Waszyngtonie nasze stanowisko w sprawach związanych z reformą armii, polityką obronną i tarczą antyrakietową.

Jerzy Bukowski