KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 27 listopada, 2024   I   09:40:04 PM EST   I   Franciszka, Kseni, Maksymiliana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

O jedno zdanie za daleko

12 czerwca, 2008

Prezydent Lech Kaczyński zdecydowanie stwierdził w telewizyjnym wywiadzie, udzielonym Polsatowi, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL o pseudonimie „Bolek”.

Mówiąc o mającej się wkrótce ukazać książce Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, poświęconej nie ujawnionym do tej pory opinii publicznej fragmentom biografii pierwszego prezydenta III RP, Kaczyński przyznał, że zna je „niezależnie od lektury”. Zastrzegając się, że nie czytał jeszcze tego dzieła, użył sformułowania, iż „o Lechu Wałęsie swoje wie”.    

Według niego spór wokół przeszłości Wałęsy budzi pytanie o to, „czy społeczeństwu należy się papka informacyjna, czyli kłamstwo (...), czy demokratycznemu społeczeństwu należy się prawda”. On sam nie ma najmniejszych wątpliwości, że trzeba ujawniać prawdę, „nawet, jeżeli jest trudna”.    

Kaczyński ma rację, zwłaszcza że w dalszej części wywiadu podkreślał złożoność ludzkich losów, którego znakomitym przykładem jest właśnie życiorys Wałęsy, będącego – jego zdaniem - w latach 80. ubiegłego wieku niewątpliwym przywódcą narodu. Nie patrzy więc na niego bynajmniej wyłącznie, czy głównie przez pryzmat epizodu współpracy z bezpieką, ale stara się ujrzeć całokształt pokręconej biografii człowieka, który odegrał znaczącą historyczną rolę w najnowszych dziejach nie tylko Polski, ale także Europy.        

Jeśli spojrzeć na ten wywiad w całości, nie wyrywając z niego pojedynczych zdań, trudno byłoby zarzucić obecnej głowie państwa, że stara się traktować Wałęsę li tylko jako „Bolka”. Ale komu chciałoby się dokładnie studiować tak długi tekst? Kiedy tylko Kaczyński wyszedł ze studia w portalach internetowych, na czerwonych paskach informacyjnych stacji telewizyjnych i w radiowych serwisach pojawiło się jedno, krótkie zdanie, podsumowujące kilkudziesięciominutowy wywód: „Prezydent powiedział, że Wałęsa był >Bolkiem<”.    

No cóż, takie prawa obowiązują od dawna w żądnych sensacji mediach, które pomijają konteksty wypowiedzi najważniejszych polityków, nie wnikają w intencje poszczególnych zdań, nie starają się wyważyć proporcji między nimi, ale robią natychmiast czołówkę z tego, co ich zdaniem najważniejsze. Można się oczywiście zżymać na takie zachowanie dziennikarzy, można protestować i domagać się obszerniejszych cytatów ze swoich wypowiedzi, ale nic to nie da.    

I dlatego trzeba się szalenie pilnować, rzucając w eter efektowne sformułowania. Nie wiem, czy prezydent powinien występować z tak jednoznaczna tezą o Wałęsie jako „Bolku” na kilka dni przed ukazaniem się książki. Nawet jeśli zna prawdę o wstydliwych kartach jego biografii „niezależnie od lektury”, nie musiał jej  publicznie ogłaszać, dając tym samym łatwy oręż swoim licznym przeciwnikom politycznym. Lepiej dla jego wizerunku byłoby powstrzymać się jeszcze tydzień lub dwa i wystąpić dopiero po ukazaniu się książki, kiedy i tak wszystkie media pobiegną do niego z prośbą o komentarz.    

Nie mam najmniejszych podstaw, aby wątpić w posiadaną przez obu braci Kaczyńskich sporą i rzetelną, bo opartą na faktach wiedzę o Wałęsie sprzed 1980 roku, ale wolałbym nie uzyskiwać jej w atmosferze medialnej sensacji, którą podsycił natychmiast sam zainteresowany, uważając że omówiony wyżej wywiad daje podstawę do usunięcia prezydenta z urzędu. No i znowu mamy zupełnie niepotrzebną awanturę.

Jerzy Bukowski