Były oficer Służby Bezpieczeństwa PRL pułkownik Jerzy Stachowicz zrezygnował z funkcji eksperta sejmowej komisji śledczej do spraw nacisków na służby specjalne.
Stało się to w dniu, w którym "Tygodnik Powszechny" opublikował szeroko natychmiast skomentowany przez inne krajowe media artykuł Macieja Gawlikowskiego i Michała Olszewskiego o jego haniebnej przeszłości, a Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie zaapelowało do posłów komisji o zrezygnowanie z usług osoby wielce zasłużonej w zwalczaniu opozycji antykomunistycznej przed 1989 rokiem.
Płk Stachowicz uczestniczył m.in. w prowadzeniu okrutnych przesłuchań działaczy Konfederacji Polski Niepodległej Krzysztofa Bzdyla i Ryszarda Bociana, którym groził śmiercią i zemstą na ich rodzinach. Kilka tygodni temu złożyli oni do Krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej doniesienie o popełnieniu przez niego zbrodni komunistycznej. Decyzja o ewentualnym wszczęciu śledztwa w tej sprawie powinna zapaść do końca maja.
Były esbek organizował także klasyczne "pranie mózgów" (minimum snu, kilkunastogodzinne przesłuchania przez 7 dni w tygodniu) w śledztwie przeciwko sprawcom przecięcia w grudniu 1985 roku pasków klinowych w 30 autobusach Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Krakowie. Jeden ze skazanych wówczas opozycjonistów, Jacek Żaba, był bity i poniżany w więzieniu, do którego trafił na 1,5 roku. Podczas przerwy w odbywaniu kary (w wyniku ciężkiej choroby nerwowej) popełnił samobójstwo w lutym 1989 roku.
Ne eksperta sejmowej komisji śledczej zaproponował Stachowicza jej członek Jan Widacki (wówczas Lewica i Demokraci, obecnie Koło Partii Demokratycznej), który twierdzi że nie znał jego przeszłości (mimo jej nagłośnienia w mediach przez poszkodowanych przez nadgorliwego esbeka), a liczyło się dlań wyłącznie to, że przeszedł on pozytywnie weryfikację funkcjonariuszy SB w 1990 roku i znalazł zatrudnienie najpierw w Urzędzie Ochrony Państwa, a następnie w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W kwietniu br. przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości w komisji Arkadiusz Mularczyk złożył wniosek o usunięcie Stachowicza z funkcji eksperta, ale poparł go tylko kolega partyjny Jacek Kurski. Przeciw było czterech jej członków z Platformy Obywatelskiej (m.in. przewodniczący Andrzej Czuma, znany opozycjonista jeszcze z lat 60. i 70. ubiegłego wieku) oraz Lewicy i Demokratów, wstrzymał się przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego Mieczysław Łuczak.
Po artykule w "TP" i po apelu POKiN płk Stachowicz postanowił nie czekać na zapowiedziane ponowne postawienie wniosku o odwołanie go, jakie zapowiedział Mularczyk, ale sam podał się do dymisji. Poinformował o tym Czumę, któremu powiedział też, że zamierza pozwać do sądu "TP". W odpowiedzi zastępca redaktora naczelnego pisma Dariusz Jaworski wydał oświadczenie, w którym czytamy:
"Zbierając materiały o tragicznej historii Jacka Żaby, dziennikarze >Tygodnika< dopełnili wszelkiej staranności: oparli się na materiałach z archiwów IPN, rozmawiali z uczestnikami tamtych wydarzeń i próbowali uzyskać wyjaśnienia od pana Stachowicza - niestety, ten odmówił rozmowy. A dziś nazywa nasze informacje >pomówieniami<. Mówiąc szczerze, nie dziwi nas taka reakcja. Przyjmujemy ją jednak z pełnym spokojem, pewni siły dowodów, jakie zebrali nasi dziennikarze."
Podsumowując całą tę sprawę, nie sposób oprzeć się smutnemu wrażeniu, że były funkcjonariusz komunistycznej bezpieki pułkownik Jerzy Stachowicz wykazał się większym poczuciem honoru niż profesor prawa i poseł Jan Widacki.
Jerzy Bukowski
Płk Stachowicz uczestniczył m.in. w prowadzeniu okrutnych przesłuchań działaczy Konfederacji Polski Niepodległej Krzysztofa Bzdyla i Ryszarda Bociana, którym groził śmiercią i zemstą na ich rodzinach. Kilka tygodni temu złożyli oni do Krakowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej doniesienie o popełnieniu przez niego zbrodni komunistycznej. Decyzja o ewentualnym wszczęciu śledztwa w tej sprawie powinna zapaść do końca maja.
Były esbek organizował także klasyczne "pranie mózgów" (minimum snu, kilkunastogodzinne przesłuchania przez 7 dni w tygodniu) w śledztwie przeciwko sprawcom przecięcia w grudniu 1985 roku pasków klinowych w 30 autobusach Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Krakowie. Jeden ze skazanych wówczas opozycjonistów, Jacek Żaba, był bity i poniżany w więzieniu, do którego trafił na 1,5 roku. Podczas przerwy w odbywaniu kary (w wyniku ciężkiej choroby nerwowej) popełnił samobójstwo w lutym 1989 roku.
Ne eksperta sejmowej komisji śledczej zaproponował Stachowicza jej członek Jan Widacki (wówczas Lewica i Demokraci, obecnie Koło Partii Demokratycznej), który twierdzi że nie znał jego przeszłości (mimo jej nagłośnienia w mediach przez poszkodowanych przez nadgorliwego esbeka), a liczyło się dlań wyłącznie to, że przeszedł on pozytywnie weryfikację funkcjonariuszy SB w 1990 roku i znalazł zatrudnienie najpierw w Urzędzie Ochrony Państwa, a następnie w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
W kwietniu br. przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości w komisji Arkadiusz Mularczyk złożył wniosek o usunięcie Stachowicza z funkcji eksperta, ale poparł go tylko kolega partyjny Jacek Kurski. Przeciw było czterech jej członków z Platformy Obywatelskiej (m.in. przewodniczący Andrzej Czuma, znany opozycjonista jeszcze z lat 60. i 70. ubiegłego wieku) oraz Lewicy i Demokratów, wstrzymał się przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego Mieczysław Łuczak.
Po artykule w "TP" i po apelu POKiN płk Stachowicz postanowił nie czekać na zapowiedziane ponowne postawienie wniosku o odwołanie go, jakie zapowiedział Mularczyk, ale sam podał się do dymisji. Poinformował o tym Czumę, któremu powiedział też, że zamierza pozwać do sądu "TP". W odpowiedzi zastępca redaktora naczelnego pisma Dariusz Jaworski wydał oświadczenie, w którym czytamy:
"Zbierając materiały o tragicznej historii Jacka Żaby, dziennikarze >Tygodnika< dopełnili wszelkiej staranności: oparli się na materiałach z archiwów IPN, rozmawiali z uczestnikami tamtych wydarzeń i próbowali uzyskać wyjaśnienia od pana Stachowicza - niestety, ten odmówił rozmowy. A dziś nazywa nasze informacje >pomówieniami<. Mówiąc szczerze, nie dziwi nas taka reakcja. Przyjmujemy ją jednak z pełnym spokojem, pewni siły dowodów, jakie zebrali nasi dziennikarze."
Podsumowując całą tę sprawę, nie sposób oprzeć się smutnemu wrażeniu, że były funkcjonariusz komunistycznej bezpieki pułkownik Jerzy Stachowicz wykazał się większym poczuciem honoru niż profesor prawa i poseł Jan Widacki.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Dla polonijnej młodzieży: XVI edycji konkursu "Być Polakiem"
Domy w Nowym Jorku na sprzedaż. Nieruchomości na Greenpoint, Maspeth, Ridgewood, LI i Staten Island
Chirurgia i badania imigracyjne USCIS w przychodni na Staten Island. Polski chirurg w Nowym Jorku G. Kuczabski
Polskie meble w Nowym Jorku z 10% zniżki i dostawa mebli na całe USA i do Kanady. Sklep Polskie Meble USA
Rozliczenia podatkowe w NJ. Grażyna Nehrebecki LLC w Clifton
Polska agencja na Greenpoincie. Usługi turystyczne i wielobranżowe dla Polaków w Nowym Jorku. Anna-Pol Travel
Koncert "Hej Kolęda, Kolęda" w CPS na Greenpoincie
zobacz wszystkie