KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 3 maja, 2024   I   04:46:48 AM EST   I   Jaropełka, Marii, Niny
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Przerwana transmisja

23 maja, 2008

Powiedzenie, że w dzisiejszych czasach to, czego nie pokazuje telewizja w ogóle nie istnieje, doskonale sprawdza się w polskim życiu publicznym.

A oto najnowszy przykład: sejmowa komisja śledcza, badająca okoliczności śmierci Barbary Blidy przerwała swoje posiedzenie z powodu braku bezpośredniej transmisji telewizyjnej. Kiedy jej przewodniczący poseł Ryszard Kalisz zorientował się, że TVP nie przekazuje na żywo obrazu i dźwięku z obrad, złożył wniosek o ich przerwanie. Zgodnie poparli go wszyscy członkowie komisji.
   
Oburzeni pogwałceniem przez publiczną telewizję jej misyjnego obowiązku posłowie postanowili wystosować ostre protesty do marszałka Sejmu, prezesa TVP oraz sejmowej komisji kultury.
   
Można oczywiście naiwnie wierzyć, że jedynym powodem tak wielkiego oburzenia komisji śledczej była troska o tych telewidzów, którzy z zapartym tchem obserwują jej obrady. Bardziej racjonalna wydaje mi się jednak całkiem inna interpretacja zachowania posłów: dążenie do zapewnienia sobie popularności, jaką daje udział w transmitowanych przez TVP posiedzeniach sejmowych gremiów. Wielu parlamentarzystów zabiega bowiem o zasiadanie w nich bynajmniej nie po to, aby żmudnie i rzetelnie dociekać prawdy, ale dla osobistej sławy. Punktem odniesienia jest tu ogromny sukces Zbigniewa Ziobry, którego medialna popularność zaczęła się właśnie od udziału w komisji zajmującej się aferą Rywina.
   
O ile mogę więc zrozumieć skutkujące pisaniem protestów oburzenie i żalenie się do dziennikarzy posłów, którym nagle zabrakło szerokiej widowni, mającej podziwiać ich popisy w trakcie przesłuchiwania świadków, o tyle przerywanie z tego powodu obrad jest jawnym sprzeniewierzeniem się parlamentarnym obowiązkom. W żadnym regulaminie nie jest przecież zapisane, że posłowie i senatorowie mogą pracować jedynie pod warunkiem bezpośredniego transmitowania ich poczynań.
   
Takie aroganckie zachowanie można nazwać – odwołując się do ludowej mądrości – stawianiem wozu przed koniem albo uznaniem, że to nos jest dla tabakiery, a nie tabakiera dla nosa. Warto też, aby niektórzy wybrańcy narodu samokrytycznie ocenili swoje zdolności intelektualne oraz talenty polityczne, bo może dojdą wtedy do wniosku, iż zdecydowanie lepszy jest dla nich raczej brak transmisji na żywo.

Jerzy Bukowski