KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 2 maja, 2024   I   04:28:12 AM EST   I   Longiny, Toli, Zygmunta
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Stałam nad nim, a w ręku trzymałam nóż...

12 maja, 2008

Wiedziała, że nie ugodzi pijanego i śpiącego męża, ale sam fakt przewagi nad nim uspokoił na chwilę jej skołatane nerwy. Schowała nóż z poczuciem satysfakcji, że właściwie darowała tej bestii życie. On nigdy się o tym nie dowiedział. Później, przed każdą nadchodzącą, następną awanturą chowała wszystkie noże. Również przed sobą...

Przemoc w rodzinie stała się problemem dużym i "rozwojowym". Według policyjnych statystyk, w roku 2006 ofiar tego procederu było aż 157,854 osób (w roku 2000 - 116,644). Sprawców przemocy odnotowano w r. 2006 - 96,775 osób (w roku 2000 - 70,457), w tym, działających pod wpływem alkoholu aż 74,722, a nieletnich - 58. Sprawczyniami przemocy bywają też kobiety (2,126 kobiet w 2006 roku). Tyle suche statystyki, które odzwierciedlają jednak stały wzrost ilości tego rodzaju przestępstw.

Liczby to liczby, nie oddają atmosfery tragicznej rzeczywistości wielu, zbyt wielu, ofiar przemocy. Szczególnie tych, które codziennie drżą na myśl o tym, co się stanie, gdy pijany mąż i ojciec wróci wreszcie do domu.

- Gdy nie wrócił do godziny 16:00, wiedziałam, że będzie pijany - wspomina Agata.- Początkowo ważne było, jak mocno się napije. Po kilku latach nie miało to już znaczenia. Awantura była pewna nawet po dwóch piwach.

Mąż Agaty miał wyższe wykształcenie i zajmował dość znaczące stanowiska. Nie przeszkadzało mu to jednak w częstym spożywaniu alkoholu. Miał zresztą na to "społeczne przyzwolenie". Mówiono o nim, że jest fajnym kumplem, wesołym człowiekiem, uczynnym itd.

- Po ślubie pił od czasu do czasu, nawet nie tak często - opowiada Agata - Wraz z upływem lat zdarzało się to coraz częściej. Wreszcie, kiedyś przyszedł taki pijany, że zasnął na dywanie, w rogu pokoju, gdzie wcześniej nasikał. I tak leżał do rana we własnych odchodach.

Takie upojenie alkoholem zdarzało się mężowi Agaty coraz częściej. Musiała czuwać w nocy, żeby znów nie załatwił się na dywan, bo on po prostu nie widział, gdzie jest łazienka. Prowadziła go do niej. Przez pierwsze lata takiego stanu rzeczy przynajmniej spał i był spokój. Ale i to „dobro” się skończyło.

- Zaczęły się awantury, o wszystko - kontynuuje moja rozmówczyni - Wyzywanie dzieci, dokuczanie im, obnażanie się przed nimi, plucie mi w twarz, rozbijanie naczyń i mebli. W końcu pokaleczył się, wybijając szybę w drzwiach i na krótki czas się uspokoił. Mieliśmy spokój przez miesiąc.

Agata, spodziewając się powrotu pijanego męża, kładła się wieczorem w ubraniu. Nie spała, tylko czuwała. Czasami mąż otwierał sobie drzwi "z kopyta", czasami normalnie. Gdy udało jej się jakoś go uspokoić (przecież dzieci już spały), siedziała przy nim nawet do rana, bo wtedy jemu zbierało się na rozmowę. Robiła to i zrobiłaby wszystko, czego chciał, byle by nie obudził dzieci. One i tak przeżywały swoją gehennę.

- Kiedyś mój starszy synek płakał i mówił: "Po co ja się urodziłem w takiej rodzinie?”. Do mnie miał żal, że pijanemu ojcu zwracam uwagę i ten wtedy się denerwuje. Miał rację, przestałam to robić, ale nie pomogło. Nie musiałam się odzywać, żeby zrobił awanturę.

Agata płacze, wspominając ten horror, a szczególnie psychiczne znęcanie się nad dziećmi. Najgorsze były trzy ostatnie lata. Siadała jej psychika. Kobieta prosiła o pomoc teściów i oni nawet starali się. Nic to nie pomogło.

- Nie mogło pomóc, bo najpierw nakrzyczeli na niego, a potem przynosili mu na kaca rosołek, jakby w domu nie było jedzenia - mówi Agata - Niby mu tłumaczyli, ale gdy, w ramach umowy ze mną o separacji, wyprowadził się na dwa miesiące (miało być pół roku), teść i szwagierka wyrzekli się własnych wnuków i siostrzeńców. Krzyczeli do nich przez telefon, że wygonili ojca z domu i odtąd nie mają już dziadka ani cioci. Dzieci miały 13 i 14 lat. W sądzie, na sprawie karnej o psychiczne znęcanie się nad nami, ojciec i siostra męża oświadczyli, że nigdy nie widzieli go pijanego i awanturującego się. Tacy wielcy katolicy, a nawet pod przysięgą skłamali. Byli u nas nie raz, bo sąsiadka wzywała ich na pomoc. Słyszeli i widzieli, uspokajali go i sprzątali po nim porozbijane talerze. Taka solidarność rodzinna zaszkodziła mnie i dzieciom jeszcze bardziej.

Agata jeszcze dzisiaj jest bardzo rozgoryczona postawą rodziny męża. Ma tylko nadzieję, że dziadkowi jest teraz przykro, że nie może pochwalić się dorosłymi wnukami, które wyrosły na mądrych i dobrych ludzi. Obecnie to one nie chcą mieć nic wspólnego z dziadkiem ani z ciocią, której wielka, niegdyś, miłość do siostrzeńców przerodziła się w nienawiść. Dzisiaj rodzina ich ojca poznała jego nałóg, odczuła to na własnej skórze. Tak sądzi moja rozmówczyni.

Wreszcie Agata rozwiodła się i pozbawiła męża praw do mieszkania. Wyprowadził się na zawsze. Od tamtego czasu jest wieczne święto.

- Pamiętam, jak wracając z dworca do domu spotkałam przed blokiem swoje dzieci, które podbiegły do mnie szczęśliwe i uśmiechnięte - wspomina Agata - Poinformowały mnie, że ojciec wyprowadził się, gdy mnie nie było. Jak one się cieszyły!

Rodzina powoli "lizała swoje rany". Właściwie robi to do dziś. Ale dzieci dorosły w spokoju i powoli odzyskały równowagę. Przykład ten świadczy na rzecz tezy, iż należy przeciwdziałać stereotypowi głoszącemu, że nie należy się rozwodzić ze względu na dobro dzieci. Nic bardziej mylnego. Pan, o którym opowiadamy, nie przestał pić i sięga już przysłowiowego dna. Różnica między jego życiem w rodzinie i samotnym jest taka, że teraz nie ma na kim się wyżywać. I niech tak zostanie.
 
Bernadeta  Chyrzyńska