KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 2 maja, 2024   I   07:02:29 AM EST   I   Longiny, Toli, Zygmunta
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nie chcę ślubu

11 maja, 2008

Wraz z postępem cywilizacji zmieniają się morale ludzkie. Jednym z efektów tzw. nowoczesności jest życie dwojga ludzi w konkubinacie, bez ślubu. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie: Co wybrać? Małżeństwo czy partnerstwo bez zobowiązań? Mimo, iż do zjawiska konkubinatu w zasadzie się przyzwyczailiśmy, nadal na takie związki spoglądamy z ciekawością. Ludzie w nich żyjący wydają nam się inni, wolni i niezależni. Intrygują nas.

Dla starszego pokolenia życie bez ślubu jest złe i niemoralne. Młodsi niczemu się nie dziwią. Jak natomiast traktują swój sposób na życie sami zainteresowani? Rozmawiam z trzema parami, które zgodziły się opowiedzieć o swoich „wolnych” związkach. Znamienny jest fakt, że ludzie ci, nie najmłodsi zresztą, przeżyli już  nieudane małżeństwa. Może dlatego nie chcą teraz „aktu ślubu”?

Ewa, l. 56Z  Adamem jestem już piętnaście lat. Znam kilkoro rówieśników, którzy w podobny sposób ułożyli sobie życie. W Ostródzie takich par jest niemało. Nie znam młodych ludzi żyjących w konkubinatach, ale jest ich coraz więcej Szkoda. Oni powinni poznać radość i szczęście, które towarzyszą zakochanym w dniu ich ślubu. Jest to niepowtarzalne uczucie.

Zdzisław, l. 50Mam za sobą nieudane małżeństwo, Wioletta też. Jesteśmy rówieśnikami . Każde z nas ma po jednym, dorosłym już, dziecku z poprzednich związków.

DLACZEGO  NIE  ŚLUB?

Panuje opinia, że życie w konkubinacie jest próbą zapewnienia sobie poczucia bezpieczeństwa, tej „furtki”, którą w każdej chwili można się wymknąć. Czy tak jest? Gdy spogląda się na własne życie z perspektywy czasu, refleksje bywają różne.

Wioletta, l. 50Nie ma recepty na udany związek. Gdy wychodziłam kiedyś za mąż, sądziłam, że tak już będzie do końca życia. Nie wyszło. Rozwiodłam się i od tego czasu żyłam w wolnych związkach. Byłam już ostrożna. Bałam się ślubu. Dobrze, bo wszystkie te „miłości” okazywały się kolejnymi pomyłkami. Przynamniej nie było problemu z rozstaniem, żadnych formalności i żenujących rozwodów. I to jest pozytywne w takich układach. Teraz jestem ze Zdzisławem, który miał być już ostatnim mężczyzną mojego życia. Jesteśmy razem rok i mamy zamiar wkrótce się rozstać. Znów nie wyszło.

Adam, l. 60Gdy zamieszkałem z Ewą, byliśmy oboje w średnim wieku. Mieliśmy swoje przyzwyczajenia i nawyki. Trzeba było nauczyć się siebie. Łatwo było w takiej sytuacji o spięcia i konflikty. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę z tego, że partner może w każdej chwili odejść. Dlatego też staraliśmy się  być tolerancyjni w stosunku do siebie.

Barbara, l. 45Nigdy więcej ślubu! Straciłam rodzinę z własnej winy. Nie chcę już angażować się bez reszty w żaden związek. Jestem z Romanem, bo zgodził się ze mną zamieszkać. Jest nam dobrze, ale jesteśmy za starzy na wielkie uniesienia i ceremonie ślubne. Co prawda, łączy nas uczucie, ale wprowadziłam się do Romka z konieczności. Nie wiem, jak to się ułoży.

WSPÓLNE  GOSPODARSTWO

Oprócz bagażu przeżyć, każde z nich wnosi do wspólnego domu swoje mienie. Nie ma ślubu, nie grozi więc podział majątku i udowadnianie prawa do własności. Czy w sprawach finansowych są ostrożni? Czy z ufnością składają to, co posiadają, w ręce partnera?

RomanChyba jesteśmy trochę wyrachowani. Pracujemy z Barbarą oboje i wspólnie prowadzimy dom. Podział obowiązków uzgadniamy, jak w małżeństwie. Na życie odkładamy jednakowe sumy, a jeżeli chcemy dokupić coś do mieszkania, składamy się. Tak jest dobrze i uczciwie.

ZdzisławWioletta pracuje dorywczo. Ja mam dobrą pracę. Zawarliśmy układ:  ona daje mi mieszkanie, opierunek i kuchnię (gotuje), a ja w zamian opłacam w 2/3 mieszkanie i daję pieniądze na życie. Prawdę mówiąc, sytuacja ta mocno już mnie irytuje. Muszę jednak z nią się godzić, bo nie mam gdzie mieszkać. Wiola o tym wie. Przyznała, że przyjęła mnie do siebie ze względu na mój status materialny. Okazało się, że to nie wystarcza.

AdamWniosłem bardzo dużo do wspólnego gospodarstwa. Wszystko, co miałem. Nawet pieniądze za sprzedane, moje mieszkanie. To było bardzo ryzykowne posunięcie. Był taki moment, gdy sądziłem, że Ewa chce się mnie pozbyć i „wystrychnąć na dudka”. Przeżywaliśmy wtedy kryzys, który, na szczęście, minął. Miałem pietra. Zostałbym bez dachu nad głową i środków do życia. Wniosek jest jeden: w takim związku trzeba być trochę egoistą i zadbać o własny interes. Nie sprzyja to uczuciom, ale skoro zdecydowaliśmy się na taki układ...........

CZY  SĄ  SZCZĘŚLIWI?

Psychologowie twierdzą, że najważniejsze jest szczęście ludzi żyjących w konkubinacie. Jeżeli taki związek daje im radość, to znaczy, że podjęli słuszną decyzję. Moi rozmówcy, oprócz Ewy i Adama, nie wydają się być szczęśliwi.

Barbara„Rozwaliłam” własną rodzinę. Będąc z Romanem, próbuję zacząć nowe życie. Nie musi być wielkiej miłości, chcę spokoju i równowagi, zwyczajnego dnia.

RomanZrobię wszystko, żeby Basia  była ze mną szczęśliwa. Wszyscy popełniamy błędy, ale czy musimy za nie płacić w nieskończoność? Kocham swoją dziewczynę i wierzę, że będziemy szczęśliwi.

AdamKochamy się coraz mocniej. Planujemy ślub.

ZdzisławCzy jestem szczęśliwy? Daleko mi do tego. Przeszkadza mi w tym mój pociąg do alkoholu. Żona rozwiodła się ze mną z powodu awantur, jakie urządzałem  po pijanemu. Do domu Wioli wniosłem, oprócz bagażu, również swój nałóg. Ponownie jestem „na spalonym” i sam sobie jestem winien.

ŚLUB  CZY  KONKUBINAT?

Takie pytanie zadałam moim rozmówcom, ponieważ poznali oni dwa rodzaje związków. Do jakich wniosków doszli?

RomanW małżeństwie jest nieco inaczej. Często małżonkowie walczą o dominację, co powoduje nieporozumienia. U nas tego nie ma, dajemy sobie większą swobodę. Czujemy się wolni, ale liczymy się z uczuciami partnera. Wspólna kasa, plany itp. realne są również w wolnym związku. Jesteśmy, przez ostrożność, trochę egoistami. Ale, czy w małżeństwie ludzie zawsze ufają sobie bezgranicznie? Wolę mój wolny związek, chociaż nie wykluczam ślubu. Kiedyś........

WiolettaUważam, że nie ma różnicy, oprócz tej jednej, że łatwiej można się rozstać. Bywają udane małżeństwa i nieudane konkubinaty. Znam małżeństwa, które „zgotowały” sobie i dzieciom piekło na ziemi. Nie rozwodzą się, bo, albo nie wypada, albo zmagania w sądzie trwają latami. Wolę już wolny związek. Ślub zawsze zdążę wziąć.

Nawet psychologowie nie odpowiadają zdecydowanie na powyższe pytanie. Są tacy, którzy uważają, że życie w konkubinacie nie jest lepsze pod względem rzeczywistości prawnej, a argumenty, że w grę wchodzą uczucia, ich zdaniem, są naiwne. Twierdzą, że partner w wolnym związku nie liczy się z drugą osobą. Inni patrzą na to inaczej:  najważniejsze jest, aby ludzie byli szczęśliwi.

Bernadeta  Chyrzyńska
Ostróda
Polska

(Imiona bohaterów zostały, na ich prośbę, zmienione)