KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Niedziela, 28 kwietnia, 2024   I   02:50:22 AM EST   I   Bogny, Walerii, Witalisa
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Nagroda pocieszenia dla arcybiskupa Wielgusa

08 kwietnia, 2008

Czy osoby, które zhańbiły się udowodnioną im współpracą z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa powinny być nagradzane za swoje niepodważalne sukcesy w nauce i w innych sferach życia publicznego?

Takie pytanie postawiło ostatnio wielu związanych z Kościołem publicystów, a także kapłanów, oburzonych przyznaniem księdzu arcybiskupowi profesorowi Stanisławowi Wielgusowi przez Katolicki Uniwersytet Lubelski Nagrody im. Księdza Idziego Radziszewskiego za 2007 rok.    

Oburzony uhonorowaniem niedoszłego metropolity warszawskiego, który figuruje w zasobach archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej jako tajny współpracownik komunistycznej bezpieki o pseudonimie "Grey" jest m.in. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Na swoim blogu napisał on ironicznie:"Moje zdziwienie polega na tym, że nagroda ta jest tylko dla Jego Ekscelencji, a nie dla oficerów Służby Bezpieczeństwa, którzy go przez wiele lat prowadzili. Ich zasługi na tym polu są przecież nieocenione. Mam nadzieję, że TW >Filozof<, który w Lublinie nadal robi to, co robi, naprawi ten błąd władz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.    

Szkoda tylko ks. Idziego Radziszewskiego, wielkiego polskiego patrioty, który po raz kolejny przewrócił się w grobie. Niestety chyba nie po raz ostatni."    

Nikt nie neguje wielkich dokonań naukowych abp. Wielgusa w dziedzinie filozofii średniowiecznej. Dysponenci nagrody podkreślają, że  chodziło im wyłącznie o ten aspekt  jego publicznej działalności, a chrześcijańskie miłosierdzie nakazuje przecież wybaczać grzechy i nie tylko nie odsuwać się od człowieka niosącego haniebny garb przeszłości, ale podać mu pomocną dłoń.    

Ci, którzy są w tej sprawie innego zdania przypominają, że Nagroda im. Księdza Idziego Radziszewskiego jest przyznawana "za wybitne osiągnięcia naukowe w duchu humanizmu chrześcijańskiego". Należy to rozumieć jako harmonię pomiędzy wiedzą a postawą moralną laureata. Trudno zaś uznać abp. Wielgusa za osobę, która kieruje się w swoim życiu najwyższymi wartościami, skoro najpierw zgodził się na donoszenie bezpiece, a potem - jak napisał ks. Zaleski - "poprzez kłamstwa i krętactwa doprowadził do jednego z największych kryzysów kościelnych, który jeszcze przez długie lata będzie odbijał się nam czkawką."    

Wielu publicystów odbiera uhonorowanie abp. Wielgusa jako przejaw bezkrytycznego poparcia dlań i wyrażenia ostentacyjnej solidarności z nim sporej części polskiej hierarchii kościelnej. Z pasją i konsekwencją bronią go media ojca Tadeusza Rydzyka, odsądzając od czci wszystkich, którzy wątpią w krystaliczną uczciwość byłego rektora KUL. Być może władze tej uczelni również postanowiły  wyraźnie zamanifestować, że nie dają wiary dokumentom IPN, jakie wyszły na jaw tuż przed odwołanym w ostatniej chwili ingresem abp. Wielgusa do warszawskiej katedry.    

On sam wykorzystał uroczystość wręczenia mu nagrody do powtórzenia własnej wersji oceny swojej przeszłości, mówiąc: "Od półtora roku jestem przedmiotem ataków, oszczerstw i pomówień, zaplanowanych przez określone siły, a które realizowane są przez posłuszne im media." O ile dosyć łatwo można się domyśleć, jakie tytuły prasowe i nazwy rozgłośni radiowych oraz stacji telewizyjnych miał na myśli abp Wielgus, o tyle trudno rozszyfrować "określone siły". "Masoni czy Opus Dei? Żydzi, czy krnąbrni ostatnio dominikanie? - pyta ks. Zaleski.    

Również Tomasz Terlikowski z ubolewa tak nad decyzją władz KUL, jak nad zachowaniem laureata, który zamiast w duchu pokory i skromności przyjąć wyróżnienie, raz jeszcze zaatakował ludzi, którzy spowodowali odwołanie jego ingresu. Publicysta "Rzeczypospolitej" wtóruje ks. Zaleskiemu, sarkastycznie proponując nadanie wysokich odznaczeń innym tajnym współpracownikom komunistycznych służb oraz ich oficerom prowadzącym. Skoro bowiem - jak stwierdzono w Lublinie - ostatecznie liczy się jedynie dobro, jakie rozpowszechnia abp Wielgus, to nagradzać trzeba również innych nosicieli tej najwyższej wartości moralnej, bez względu na to, ile zła wyrządzili w dawnych latach swoim bliźnim oraz społeczeństwu, bratając się z wrogami Polski i Kościoła.    

A swoją drogą, chyba nie tylko mnie ciekawi, kto kryje się pod pseudonimem "Filozof". Ks. Zaleski z pewnością wie, ale na razie konsekwentnie milczy, dyskretnie jedynie sugerując, że jest to znaczna postać w polskim Kościele.

Jerzy Bukowski