KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   02:40:08 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Kradzione homilie

11 marca, 2008

Kto jak kto, ale chrześcijański kapłan powinien zawsze i wszędzie rygorystycznie przestrzegać wszystkich przykazań Dekalogu, wśród nich siódmego: nie kradnij.

Niestety, nie wszyscy księża są skłonni podporządkować się temu nakazowi, okradając się nawzajem z...homilii. Zjawisko to przybrało takie rozmiary, że publicznie zaczęli na nie zwracać uwagę wykładowcy z seminariów duchownych, przywołując do porządku niegodnie  ułatwiających sobie liturgię słowa wychowanków.    

Ten niecny proceder wydaje się być dosyć trudny, jeśli w ogóle możliwy do wykrycia, bo przecież kapłani nie chodzą na msze święte, odprawiane przez innych księży, zwłaszcza poza swoją diecezją. Dekonspirują się jednak sami, ponieważ dumni ze swych homiletycznych osiągnięć ich bardziej wymowni koledzy publikują je w wydawnictwach kościelnych, a także coraz częściej w internecie. I to jest właśnie powodem licznych wpadek, ponieważ niektórzy wierni mają wyjątkowo dobrą pamięć, rozpoznając przeczytane niegdyś sformułowania w ustach swojego proboszcza lub wikarego, podawane przezeń jako własne.    

Dziwię się, że kształceni przez kilka lat w werbalnym trafianiu do ludzkich sumień kapłani niefrasobliwie idą na taką łatwiznę, popełniając przy okazji nie tylko grzech kradzieży, ale także kryminalne (a więc mogące stanowić przedmiot zainteresowania organów ścigania) przestępstwo przywłaszczenia cudzej własności intelektualnej.     

Jeżeli tak bardzo podoba im się lub idealnie pasuje do własnych potrzeb jakiś fragment wygłoszonej wcześniej przez kogoś i opublikowanej homilii, zawsze mogą przecież wyraźnie zaznaczyć, że cytują, a nie przemawiają swoimi słowami. Wymaga tego elementarna uczciwość, nie mówiąc już o surowych zasadach moralnych, obowiązujących osoby konsekrowane.    

Jestem pewien, że wierni nie mieliby nic przeciw temu, aby wysłuchać z ust swego kapłana nawet dość długiej sekwencji wyjątkowo udanych zdań, wymyślonych przez kogoś innego, byleby został on lojalnie przywołany po nazwisku, zwłaszcza gdy jest ono powszechnie znane. A że podstawowe kanony wiary chrześcijańskiej oraz pouczenia dla wiernych są niezmienne od wieków, więc równie dobrze można dzisiaj cytować od ołtarza nieco archaicznego Piotra Skargę, jak całkiem nowoczesnego Józefa Tischnera.     

Jeżeli ksiądz nie chce się jednak zdradzić z regularnie dokonywanych przywłaszczeń homiletycznych, będzie zapewne skrzętnie omijał głośne nazwiska, aby nie zostać zdemaskowanym i skompromitowanym. Czy zapewni mu to jednak spokój kapłańskiego sumienia?

Jerzy Bukowski