KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   01:51:13 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Studniówkowe szaleństwo

29 lutego, 2008

Całą Polskę ogarnął w ostatnich dniach jakiś dziwny i kompletnie niezrozumiały szał. Wszyscy pasjonują się ponad wszelką rozsądną miarę \"studniówką\" rządu koalicji PO-PSL. Spirala tego szaleństwa nakręciła się do maksimum w miniony weekend, kiedy fale eteru i szpalty gazet wypełnione były po brzegi oceną dotychczasowych dokonań gabinetu Donalda Tuska.

Nawet ludzie nie emocjonujący się na co dzień takimi problemami zostali bezwiednie wciągnięci w dyskusję, ponieważ na ulice wyszły zastępy dziennikarzy, ankieterów i badaczy opinii publicznej, domagających się jasnej odpowiedzi na pytania o dorobek ekipy premiera z Gdańska.    

Nie wiem, dlaczego akurat po 100 dniach funkcjonowania rząd ma być detalicznie oceniany tak przez swoich zwolenników, jak i przeciwników. Równie dobrze można byłoby przecież podsumowywać jego wzloty oraz upadki po 50 dniach, albo po pierwszym miesiącu, kwartale, bądź półroczu.     

Owszem, 100 dni to jest pewien - bardzo skromny w perspektywie czteroletniej kadencji - jubileusz, ale wolałbym, żeby rząd nie marnował zbyt wiele cennego czasu na udowodnienie sobie samemu, opozycji oraz mediom, jak gigantyczną robotę zdołał już wykonać i jakie piękne plany ma na przyszłość. Przygotowanie obszernych materiałów na "studniówkę" odbywało się bowiem z pewnością kosztem bieżącej działalności poszczególnych ministerstw, urzędów  centralnych i różnych agend rządowych.    

Ani po 50, ani po 100, ani nawet po 250 dniach nie ma sensu poważnie oceniać poziomu pracy rządu, ponieważ jest ona dopiero w początkowym stadium realizacji swoich zamierzeń. O wiele bardziej logiczne jest podsumowywanie konkretnych osiągnięć w postaci podjętych decyzji, wydanych rozporządzeń, a przede wszystkim projektów ustaw, skierowanych przez rząd do prac legislacyjnych w Sejmie. To są rzeczywiste efekty działalności każdego gabinetu, mające ścisły związek z przedwyborczymi obietnicami tworzącej go partii, a nie z jakimkolwiek jubileuszem.    

Obawiam się, że przemożna chęć totalnego skrytykowania rządu Tuska przez opozycję oraz równie potężna ochota obrony rezultatów jego pracy przez wszystkich ministrów z premierem na czele wywołała mylne przeświadczenie opinii publicznej, jakoby dobiegł końca pewien etap funkcjonowania gabinetu. Stąd wziął się imponujący, ale zarazem bezsensowny festiwal konwencji partyjnych i konferencji prasowych, na których w kółko powtarzano te same tezy.    

Nic istotnego się na razie na polskiej scenie politycznej nie skończyło, nic nowego się też nie zaczyna, a cezura 100 dni jest nie tylko całkiem sztuczna, ale w dodatku zupełnie  niepotrzebnie skłania rząd do formułowania przedwczesnych, a więc w oczywisty sposób fragmentarycznych podsumowań i składania okazjonalnych deklaracji, mających na celu wyłącznie podniesienie swych notowań w sondażach.

Jerzy Bukowski