Czy 600. rocznicę grunwaldzkiego zwycięstwo Polaków i Litwinów nad Krzyżakami należy w szczególny sposób uczcić w Krakowie?
Z takim pomysłem wystąpił profesor historii, a zarazem krakowski radny miejski Prawa i Sprawiedliwości Piotr Franaszek, odwołując się do tradycji 1910 roku, kiedy to właśnie pod Wawelem (jako że w innym zaborze byłoby to niemożliwe) uroczyście świętowano 500. rocznicę wiekopomnego triumfu króla Władysława Jagiełły i jego brata wielkiego księcia Witolda nad wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego Ulrichem von Jungingenem. Dlaczego nie odtworzyć by więc tej podniosłej atmosfery w 600. rocznicę bitwy, a 100. tamtych obchodów, zwieńczonych odsłonięciem ufundowanego przez Ignacego Jana Paderewskiego pomnika na placu Jana Matejki?
Ponieważ w Polsce wszystko musi mieć jednak odniesienie do polityki, radni Platformy Obywatelskiej wystąpili od razu z konkurencyjnym pomysłem widowiskowego uczczenia równie ważnego z perspektywy dziejów Europy zwycięstwa wojsk I Rzeczypospolitej nad Turkami, odniesionego pod wodzą króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 roku.
No i natychmiast rozpętała się ostra dyskusja. Jedni woleliby wspominać w Krakowie w 2010 roku Grunwald, drugim bardziej podoba się przywołanie pamięci Wiednia dwa lata wcześniej (w 325. rocznicę).
Prof. Franaszek argumentuje, że Kraków ma pełne historyczne prawo do urządzenia obchodów okrągłej rocznicy grunwaldzkiej wiktorii, ponieważ tu znajdowała się w 1410 roku siedziba królewska, stąd wyruszał na północ i tu wracał opromieniony triumfem Jagiełło, także na Wawel przywieziono zdobyte na polach Grunwaldu krzyżackie chorągwie (tzw. banderię prutenorum) i nadal są one przechowywane w dawnej stolicy Rzeczypospolitej.
Zwolennicy uczczenia zwycięstwa pod Wiedniem przywołują z kolei fakt, że to właśnie na krakowskich Błoniach odbyła się w 250. rocznicę bitwy ostatnia wielka rewia kawalerii polskiej, odbierana przez marszałka Józefa Piłsudskiego, a w komnatach wawelskiego zamku można podziwiać namiot pobitego przez króla Jana wielkiego wezyra Kara Mustafy i wiele innych trofeów, jakie wpadły w ręce naszych żołnierzy 12 września 1683 roku.
Nie brak również sceptyków i malkontentów, którzy twierdzą, iż radni miejscy powinni zająć się raczej łataniem dróg w ulicach, rozładowywaniem korków w centrum, likwidacją „szkieletora” przy rondzie Mogilskim i szeregiem podobnych problemów, do rozwiązania których zostali wybrani przez krakowian, a nie organizowaniem drogich uroczystości, mających tylko pośredni związek z Krakowem.
W dodatku propozycję prof. Franaszka od początku przedstawiono w mediach w niezbyt uczciwy sposób, ponieważ nie zamierza on bynajmniej zawłaszczać dla Krakowa corocznej inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, jaka odbywa się tamże, ale zorganizować mnóstwo innych, równie atrakcyjnych przedsięwzięć, jak choćby sesję naukową z udziałem historyków państw, których wojska ścierały się 15 lipca 1410 roku, prezentację banderii prutenorum, występy plenerowe trup teatralnych, nawiązujące do epoki Jagiellonów, być może także odtworzenie ceremonii powitania zwycięskiego króla w mieście.
Nie ma więc mowy o zabieraniu Grunwaldowi jego znaku firmowego, czyli dorocznego starcia bractw rycerskich w rocznicę bitwy, co powinno ostudzić wojownicze nastroje wielu warmijskich samorządowców, dziennikarzy i publicystów, którzy już podnieśli równie głośny jak zbędny alarm. Przenoszenie inscenizacji bitwy na Błonia miałoby bowiem tyle sensu, co zmiana trasy wyruszającego 6 sierpnia każdego roku z Krakowa do Kielc Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej Strzelców Józefa Piłsudskiego i skierowanie go np. z Olsztyna do Gdańska.
Czym innym jest natomiast nadanie obchodom jakiejś ważnej rocznicy ogólnopolskiej rangi, dla podkreślenia faktu, że dane wydarzenie działo się gdzieś lokalnie, ale brali w nim udział rodacy ze wszystkich stron i wywarło ono ogromny wpływ na dalszy bieg historii nie tylko naszego kraju, ale – jak było w przypadku bitew grunwaldzkiej i wiedeńskiej – także całej Europy.
Nie widzę więc w ogóle powodu do prowadzenia sporu o to, której z przywołanych wyżej rocznic należy przyznać w Krakowie priorytet, gdyż obie są równie ważne i powinny znaleźć odzwierciedlenie w planach finansowych oraz programowych samorządu gminnego. Chociaż na co dzień ma on niewątpliwie dbać przede wszystkim o łatanie dziur w jezdniach, to od wielkiego święta może sobie pozwolić na wzięcie szerszego oddechu historycznego i choćby chwilowe zakopanie topora wojennego pomiędzy zwaśnionymi partiami.
Bo Kraków to z dawien dawna „narodu obowiązek” i z pewnością bez problemów udźwignie organizację dwóch wielkich rocznic, na których można wiele zyskać turystycznie oraz sporo zarobić, jeśli podejdzie się do sprawy profesjonalnie
Jerzy Bukowski
Ponieważ w Polsce wszystko musi mieć jednak odniesienie do polityki, radni Platformy Obywatelskiej wystąpili od razu z konkurencyjnym pomysłem widowiskowego uczczenia równie ważnego z perspektywy dziejów Europy zwycięstwa wojsk I Rzeczypospolitej nad Turkami, odniesionego pod wodzą króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w 1683 roku.
No i natychmiast rozpętała się ostra dyskusja. Jedni woleliby wspominać w Krakowie w 2010 roku Grunwald, drugim bardziej podoba się przywołanie pamięci Wiednia dwa lata wcześniej (w 325. rocznicę).
Prof. Franaszek argumentuje, że Kraków ma pełne historyczne prawo do urządzenia obchodów okrągłej rocznicy grunwaldzkiej wiktorii, ponieważ tu znajdowała się w 1410 roku siedziba królewska, stąd wyruszał na północ i tu wracał opromieniony triumfem Jagiełło, także na Wawel przywieziono zdobyte na polach Grunwaldu krzyżackie chorągwie (tzw. banderię prutenorum) i nadal są one przechowywane w dawnej stolicy Rzeczypospolitej.
Zwolennicy uczczenia zwycięstwa pod Wiedniem przywołują z kolei fakt, że to właśnie na krakowskich Błoniach odbyła się w 250. rocznicę bitwy ostatnia wielka rewia kawalerii polskiej, odbierana przez marszałka Józefa Piłsudskiego, a w komnatach wawelskiego zamku można podziwiać namiot pobitego przez króla Jana wielkiego wezyra Kara Mustafy i wiele innych trofeów, jakie wpadły w ręce naszych żołnierzy 12 września 1683 roku.
Nie brak również sceptyków i malkontentów, którzy twierdzą, iż radni miejscy powinni zająć się raczej łataniem dróg w ulicach, rozładowywaniem korków w centrum, likwidacją „szkieletora” przy rondzie Mogilskim i szeregiem podobnych problemów, do rozwiązania których zostali wybrani przez krakowian, a nie organizowaniem drogich uroczystości, mających tylko pośredni związek z Krakowem.
W dodatku propozycję prof. Franaszka od początku przedstawiono w mediach w niezbyt uczciwy sposób, ponieważ nie zamierza on bynajmniej zawłaszczać dla Krakowa corocznej inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, jaka odbywa się tamże, ale zorganizować mnóstwo innych, równie atrakcyjnych przedsięwzięć, jak choćby sesję naukową z udziałem historyków państw, których wojska ścierały się 15 lipca 1410 roku, prezentację banderii prutenorum, występy plenerowe trup teatralnych, nawiązujące do epoki Jagiellonów, być może także odtworzenie ceremonii powitania zwycięskiego króla w mieście.
Nie ma więc mowy o zabieraniu Grunwaldowi jego znaku firmowego, czyli dorocznego starcia bractw rycerskich w rocznicę bitwy, co powinno ostudzić wojownicze nastroje wielu warmijskich samorządowców, dziennikarzy i publicystów, którzy już podnieśli równie głośny jak zbędny alarm. Przenoszenie inscenizacji bitwy na Błonia miałoby bowiem tyle sensu, co zmiana trasy wyruszającego 6 sierpnia każdego roku z Krakowa do Kielc Marszu Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej Strzelców Józefa Piłsudskiego i skierowanie go np. z Olsztyna do Gdańska.
Czym innym jest natomiast nadanie obchodom jakiejś ważnej rocznicy ogólnopolskiej rangi, dla podkreślenia faktu, że dane wydarzenie działo się gdzieś lokalnie, ale brali w nim udział rodacy ze wszystkich stron i wywarło ono ogromny wpływ na dalszy bieg historii nie tylko naszego kraju, ale – jak było w przypadku bitew grunwaldzkiej i wiedeńskiej – także całej Europy.
Nie widzę więc w ogóle powodu do prowadzenia sporu o to, której z przywołanych wyżej rocznic należy przyznać w Krakowie priorytet, gdyż obie są równie ważne i powinny znaleźć odzwierciedlenie w planach finansowych oraz programowych samorządu gminnego. Chociaż na co dzień ma on niewątpliwie dbać przede wszystkim o łatanie dziur w jezdniach, to od wielkiego święta może sobie pozwolić na wzięcie szerszego oddechu historycznego i choćby chwilowe zakopanie topora wojennego pomiędzy zwaśnionymi partiami.
Bo Kraków to z dawien dawna „narodu obowiązek” i z pewnością bez problemów udźwignie organizację dwóch wielkich rocznic, na których można wiele zyskać turystycznie oraz sporo zarobić, jeśli podejdzie się do sprawy profesjonalnie
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
Rozwód bezsporny a rozwód zakwestionowany w USA. Adam Mank na rozwody w NY i NJ
Pożyczki na domy i przefinansowanie w Nowym Jorku. Jolanta Mogilewska
Old Europe Foods - internetowy polski sklep spożywczy w USA
Kolędnicy i Wigilijny Spektakl z The Tinseltones Carolers 2024
Adwokat w New Jersey. Robert Socha
Grzegorz Braun zaprasza na wyjątkowe wydarzenie kulturalne! Film "Gietrzwałd 1877. Wojna Światów"
Święto Dziękczynienia – Historia, Tradycja i Wdzięczność w Sercu Ameryki
zobacz wszystkie