KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   01:46:38 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Giertych w spódnicy

25 stycznia, 2008

Ledwie przebrzmiały echa wielkiego publicznego sporu wokół kuriozalnej propozycji zmodyfikowania listy lektur szkolnych przez byłego ministra edukacji narodowej Romana Giertycha, a już mamy zaczątek kolejnej awantury w tej samej materii.

Liderowi Ligi Polskich Rodzin nie podobali się głównie Witold Gombrowicz oraz  Stanisław Ignacy Witkiewicz, którzy – jego zdaniem – nadmiernie szydzili z polskości i w ogóle byli nazbyt nowocześni, aby figurować w gronie uznanych klasyków rodzimej literatury. Szczęśliwie nie zdążył wprowadzić swojego pomysłu w życie, ale szybko znalazł godnego naśladowcę, aczkolwiek występującego z całkiem innych pozycji ideowych.
   
Wiceprezes Zarządu Łódzkiego Związku Nauczycielstwa Polskiego Jadwiga Tomaszewska ma zdecydowanie inne poglądy na literaturę niż Giertych. Uważa ona mianowicie, że z listy lektur obowiązkowych warto byłoby usunąć „Lalkę” Bolesława Prusa oraz „Chłopów” Władysława Reymonta, ponieważ obie te arcypowieści zawierają antysemickie sformułowania (np. „Jak te kanalie, Żydy, cisną się”, „Poszły parchy!”, „Żydzi chwytają chrześcijańskie dzieci i zabijają na macę”). Do kanonu dzieł uzupełniających chciałaby też przesunąć – z tego samego powodu - dzieła Zygmunta Krasińskiego.
   
Pani wiceprezes jest najwyraźniej pod wpływem głośnych obecnie opinii Jana Tomasza Grossa na temat polskiego antysemityzmu. „Dziennikowi Łódzkiemu” powiedziała, że uczniowie pytają nauczycieli, dlaczego „Strach” oburza i obraża Polaków, skoro Prus, Reymont, Krasiński, a także Szekspir nie przebierali w słowach w stosunku do Żydów. Czyżby według niej dzieła autora „Hamleta” i „Kupca weneckiego” miały również trwale zniknąć z listy lektur obowiązkowych w naszych szkołach?
   
Jeżeli ktoś z użytkowników portalu poland.us zastanawia się w tej chwili, czy pani Tomaszewska wygłasza te sądy na serio, czy też daje raczej upust swoim kabaretowym skłonnościom, to jego słuszne wątpliwości powinien rozwiać zgłoszony przez nią pomysł zorganizowania debaty nauczycieli i literaturoznawców na temat możliwości zarażenia się młodzieży antysemityzmem z lektur szkolnych. Z całą powagą piastowanej funkcji twierdzi, że antysemickie inwektywy przedzierają się z wybitnych dzieł literackich do świadomości uczniów i owocują później obraźliwymi napisami na murach lub okrzykami na meczach.
   
No cóż, Pan Bóg ma różnych lokatorów i trzeba się z tym pogodzić. Tylko czy władze ZNP nie powinny błyskawicznie wkroczyć do akcji, przywołując swoją działaczkę do porządku? Bo przecież lada moment jakiś inny, żądny medialnej sławy uczestnik życia publicznego zaproponuje wykreślenie z listy lektur szkolnych powieści Henryka Sienkiewicza, budzących wśród uczniów antyniemieckie („Krzyżacy”), antyukraińskie („Ogniem i mieczem”), antyszwedzkie („Potop”) i antytureckie („Pan Wołodyjowski”) namiętności. Dlaczego pod szczególną ochroną mają się znaleźć tylko Żydzi?
   
Idąc konsekwentnie tym śladem należałoby się spodziewać żądania wycofania z kanonu lektur obowiązkowych wszystkich dzieł, których autorzy w jakikolwiek sposób krytycznie odnoszą się do innych narodów i religii. Jako że polska literatura jest bardzo patriotyczna, a więc z konieczności pełna treści niezbyt przychylnych tym, z którymi toczyliśmy na przestrzeni wieków liczne wojny, większość jej twórców odeszłaby w zapomnienie.

Także kanon arcydzieł światowej literatury zostałby mocno przetrzebiony, bo jego krytyczny przegląd po kątem możliwości prowokowania narodowej i religijnej nienawiści nie ograniczyłby się przecież z pewnością li tylko do drwiącego z Żydów Szekspira. Każdy naród miał bowiem w swojej historii różnych (często zmieniających się z czasem) wrogów i prześladowców, o których niecnych czynach chętnie pisali – bynajmniej nie z miłością, a nawet bez odrobiny tolerancji, czy chęci zrozumienia ich punktu widzenia  – jego najwięksi pisarze oraz poeci.

Groziłoby to jednak koniecznością zwolnienia z pracy wielu nauczycieli języka polskiego, ponieważ niewiele pozostałoby im wówczas do przerabiania na lekcjach i program tego przedmiotu musiałby zostać mocno okrojony. A przeciw takiej redukcji etatów musiałby natychmiast zaprotestować ZNP.

Lepiej więc, aby zawczasu powstrzymał on swoich działaczy przed ośmieszaniem własnej organizacji opacznie rozumianym dążeniem do wprowadzenia w szkołach zasad politycznego słuszniactwa, wciąż jeszcze kojarzącego się głównie z tropieniem wszelkich – prawdziwych i wyimaginowanych -  przejawów antysemityzmu.
                                                                               
Jerzy Bukowski