KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:52:30 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Coraz droższe trzeźwienie

02 stycznia, 2008

W starej anegdocie z epoki PRL majster mówi do robotników: - Panowie, teraz pracujemy bez żadnej fuszerki, z pełnym zaangażowaniem. Budujemy tak, jakbyśmy budowali sami dla siebie. - A co to będzie? - pyta jeden z jego podwładnych. - Jak to co? Izba wytrzeźwień.

Ten dowcip przyszedł mi na myśl, kiedy dowiedziałem się, że obecna minister zdrowia Ewa Kopacz podtrzymała projekt rozporządzenia, przygotowanego jeszcze przez jej poprzednika, profesora Zbigniewa Religę, a dotyczącego dofinansowania 45 polskich izb wytrzeźwień łączną kwotą 1 miliona złotych.    

Według przepisów, które mają wejść w życie w przyszłym roku, popularne "żłobki" muszą być zaopatrzone w aparaturę do wykonywania badań EKG, kołnierze do unieruchamiania odcinka szyjnego kręgosłupa oraz w dodatkowe lekarstwa.     

Ten pomysł nie podoba się dyrektorom szpitali i ich obecnym oraz potencjalnym pacjentom. Ubolewają oni, że zamiast wydawać pieniądze na ratowanie życia ludzkiego, przeznacza się je na zapewnienie coraz bardziej luksusowej opieki pijakom, którzy w większości - jako bezrobotni i bezdomni - nie płacą za pobyt "u Matysiaków". Ich dochodzenie do siebie odbywa się więc na koszt nas wszystkich.     Ministerstwo Zdrowia broni się, twierdząc iż człowiek nietrzeźwy ma takie samo prawo, aby zajmowali się nim w eleganckich wnętrzach wysoko wykwalifikowani fachowcy, dysponujący nowoczesnym sprzętem medycznym, jak ofiara nieszczęśliwego wypadku, czy osoba dotknięta poważną chorobą.    

Przeciwnicy dofinansowania i w ogóle dalszego funkcjonowania izb wytrzeźwień powołują się na przykłady z państw zachodnich, gdzie nie ma takich instytucji, a przecież mieszka tam też sporo ludzi, którzy nie wylewają za kołnierz. W Polsce jedna "wytrzeźwiałka" kosztuje około 1 miliona złotych rocznie. Niektóre z nich zostały ostatnio znacznie zmodernizowane, przybierając iście luksusowy wygląd, co z dumą prezentowali w telewizji ich dyrektorzy.     

Czyżby wyremontowali je tacy właśnie robotnicy, o jakich pisałem na początku tego artykułu, czujący w dodatku mocne poparcie tak starej, jak i nowej władzy?

Jerzy Bukowski