KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 marca, 2024   I   02:12:02 AM EST   I   Marka, Wiktoryny, Zenona
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Klasztor w Wąchocku - Tajemnice naszej historii

21 grudnia, 2007

W regionie świętokrzyskim, położone są trzy klasztory cysterskie, a są to klasztor w Jędrzejowie, Wąchocku i Koprzywnicy. Klasztory te powstawały z fundacji możnowładców małopolskich. Często ich fundatorzy, wznosili je w celach pokutnych, za swoje niecne postępowania i grzeszne przewinienia.

Klasztor w Wąchocku, to fundacja biskupa krakowskiego Gedki, który podobno miał trzy córki ze swoją panną kuchenną Jadwinią. Podczas pewnej burzliwej nocy, podobno miał widzenie, w którym zobaczył samego siebie w kotle piekielnym, pełnym wrzącej smoły. Wizja ta, zainspirowała go do podjęcia rychłej decyzji o ufundowaniu klasztoru dla braci cysterskiej. Przybywanie cystersów do Polski, było częścią wielkiej akcji misyjnej prowadzonej w Europie Wschodniej. Dlatego cystersi przybyli najpierw do Jędrzejowa, skąd mieli organizować wyprawy na Ruś i zaraz potem do Łekna, skąd zobowiązani byli prowadzić misje ewangelizacyjne na terenach nadbałtyckich.

Fundatorom klasztorów, nie tylko towarzyszyły względy modlitewne lub nawet pokutne, ale też i polityczno - gospodarcze, chodziło bowiem o integrację Europy z Rzymem. Jednak chrystianizacja Rusi, której inicjatorem był święty Bernard z Clairvaux, prowadzący rozliczną korespondencję na ten temat z biskupem krakowskim Mateuszem, nie powiodła się, gdyż zakony cysterskie nie miały w swojej regule zakonnej odpowiednich zasad, według których następowałyby plany misyjne zakonu. Jako pierwsi, takowe reguły opracowali zakonnicy z Wąchocka, czego inicjatorem był święty Robert z Molesmes, który to podobno po swojej śmierci, pokazał się braciszkom wąchockim jako duch, z jednej strony trochę ich nastraszył, a potem pocieszył i ukierunkował, by odpowiednio przygotowali się do pełnienia wspomnianych misji. Podobno, gdy ową zjawę ujrzała także gospodyni zakonna Barbara Odłamek, trzy razy zemdlała, a do przytomności doszła dopiero w łożu brata Fortunata Łysego, z którym od tej pory miała regularne kontakty. Nikt nie wie czego one dotyczyły, ale wieść gminna niesie, iż były to spotkania niekoniecznie religijno - pokutne.

Ważnym faktem jest również to, że zakon cysterski z czasem otrzymał regułę świętego Benedykta z Nursji, dotyczącą specjalnej duchowości, która propagowała kontemplację, samotność i czytanie Pisma Świętego, w zimnych piwnicach zakonnych. Wprowadzono tam także zasady surowego życia zakonnego, ascezę, skromne pożywienie i podział dnia między modlitwę, naukę i pracę. Podstawą ich utrzymania była praca w rolnictwie. W całej okolicy świętokrzyskiej braci wąchockich, zwano „szarymi braćmi”, ponieważ żeby odróżnić się od benedyktynów nosili oni białe habity z czarnym szkaplerzem z przodu. Cystersi przynieśli do małego miasta Wąchocka, wartości duchowe takie jak umacnianie wiary przez modlitwę i posty. Ważnym faktem było również to, że położyli oni istotne zasługi historyczno – literackie dla polskiej kultury, czego podstawą było to, że w specjalnych celach klasztornych, czyli w tak zwanych skryptoriach kopiowali oni kroniki, księgi święte i kodeks „Kroniki” Galla Anonima, jak również skopiowali i ręcznie ozdobili „Kronikę Polską” Mistrza Wincentego Kadłubka.

Wspomniani braciszkowie, ponadto wprowadzili gospodarkę rolną, hodowlaną, rybną, ogrodniczą, jak również i sadowniczą. Zajmowali się też pszczelarstwem, winnicami, uprawiali chmiel i produkowali piwo. Pewne zapiski historyczne donoszą nam, że pewnego razu w celach kontemplacyjnych, młody cysters Januszek podszedł za blisko pasieki, wówczas to obsiadły go te groźne owady i mocno pożądliły. Od tej pory, zakonnik ten podchodził do pasieki w kilku habitach i ręczniku na głowie, by nie powtórzyła się wspomniana przygoda. A gdy tak dziwnie ubraną postać zobaczył zakonny ogrodnik, przez trzy dni pokutował, gdyż myślał, że zobaczył samego księcia piekieł. Bracia z Wąchocka, zajmowali się też przemysłem, takim jak górnictwo i hutnictwo, co w regionie świętokrzyskim dało początek Staropolskiemu Okręgowi Przemysłowemu.

To właśnie cystersi z Wąchocka konstruowali piece, potrzebne do wytopu żelaza na terenie Starachowic, Rejowa, Bzina, Skarzyska-Kamiennej i pobliskiego Marcinkowa. Opactwo to, miało również manufaktury takie jak huty żelaza, papiernie i kuźnie. Zakładali też szpitale przyklasztorne, ochronki i dożywotki dla ludzi starszych. Kościoły cysterskie w swym pierwotnym wyglądzie były niezwykle skromne, gdyż powstawały one w duchu ubóstwa. Według świętego Bernarda, sztuka zdobienia klasztoru cysterskiego, również powinna być skromna, by myśli ku Bogu, nie rozpraszać dekoracją malarską, rzeźbiarską i używaniem złota. W postawie zakonnej podkreślano miłość i pokorę, życie we wspólnocie, wiarę w życie nadprzyrodzone oraz dążenie człowieka do Boga poprzez modlitwę i pracę. Kościoły cysterskie były często pierwszymi budowlami kamiennymi o podstawie bryły prostej, surowej, bez wież.

Nie było tu typowych okien romańskich – triforiów, tudzież maswerków. Kościoły te miały transepty, na skrzyżowaniu których wznoszono małe wieżyczki – sygnaturki. Po bokach prezbiteriów, na ogół zakończonych prostokątnie, znajdowały się kaplice, podobnie jak w kościołach benedyktyńskich. Kościoły cysterskie były orientowane na sztukę gotycką i pomimo romańskiej bryły pierwotnego układu ścienno- podłogowego, miały pogrubione mury zewnętrzne przez skromne lizemy szkarpowe, a we wnętrzu stosowano sklepienie krzyżowo-żebrowe ze zwornikami posiadającymi łuki ostre w nawach bocznych. Właśnie takie sklepienie, stało się początkiem zaistnienia konstrukcji gotyckiej w Polsce.

W późniejszych czasach kościoły cysterskie ulegały coraz większej dekoracyjności w wyposażeniu wnętrz w ołtarze, rzeźby, malarstwo i organy. Najlepiej zachowanym pod względem strojności opactwem, jest klasztor w Wąchocku. Dobrze zachowało się tu skrzydło wschodnie klasztoru z zakrystią i najpiękniejszym kapitularzem romańskim oraz fraternią z czasów wczesnej gotyki, jak również refektarzem i krużgankami. Podobno wokół wspomnianych krużganków straszy duch żołnierza, służącego niegdyś w legionach Mariana Langiewicza.

Gdy trąbki legionistów w dniu 22 stycznia 1863 roku, zagrały gotowość do ataku na wroga, żołnierz ten na krótki czas pobiegł do ukochanej dziewczyny, by pożegnać się i raz jeszcze zapewnić ją o swojej miłości. Gdy chciał dogonić swój oddział, a był już blisko murów klasztornych tam właśnie ugodziła go kula rosyjskiego nieprzyjaciela. O wspomnianej historii, wiedzą nie tylko mieszkańcy Wąchocka, ale i ludzie mieszkający w odległych miejscowościach.

\"\"
Ewa Michałowska Walkiewicz