KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   04:45:13 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Opiekun spolegliwy na krakowskiej agorze

20 grudnia, 2007

Są ludzie, których praca i twórczość wywierają ogromny wpływ na innych, ale oni sami konsekwentnie wolą pozostawać w cieniu. Z radością patrzą natomiast na sukcesy swych podopiecznych, dyskretnie pomagając im w drążeniu ścieżek ku prawdzie, dobru i pięknu. Przyjmują względem nich postawę opiekuna spolegliwego w tym rozumieniu, jakie nadał owemu pojęciu Tadeusz Kotarbiński: wychowawcy, który umiejętnie wprowadza swych uczniów w pełen niebezpieczeństw i zasadzek świat.

Umiejętnie chronią ich przed nadmiernymi trudnościami, pozwalając im natomiast zmagać się z tymi, do jakich przezwyciężenia już dojrzali. Sami nie zaniedbują przy tym własnej twórczej pracy, wykonując ją z wzorową rzetelnością i solidnością; z jej owoców obficie czerpią młode pokolenia.    

Takim właśnie człowiekiem, wychowawcą i uczonym jest profesor Adam Węgrzecki, którego siedemdziesiątą rocznicę urodzin uczciliśmy w połowie grudnia wspólnym staraniem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, Polskiego Towarzystwa Filozoficznego oraz Instytutu Myśli Józefa Tischnera.    

Któż z absolwentów polskich wyższych uczelni, który pobierał w nich nauki na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat – a więc z pewnością  także sporo użytkowników portalu poland.us i czytelników „Magazynu Centrum” - nie zna tego nazwiska? Każdy musiał przecież zaliczyć przynajmniej jeden semestr filozofii, a nie znam wykładowcy tego przedmiotu, który nie zalecałby jako podręcznika opublikowanego po raz pierwszy w 1970 roku (i mającego później jeszcze 8 wydań) "Wprowadzenia do filozofii", napisanego przezeń wspólnie z profesorem Leszkiem Kasprzykiem (również pracownikiem UEK, czyli dawnej Akademii, a jeszcze wcześniej Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie).
   
Jak na owe czasy, był to wyjątkowo obiektywnie i uczciwie napisany wstęp do tej dziedziny wiedzy, chociaż autorzy musieli oczywiście zapłacić cenę za możliwość jego wydania, referując na końcu każdego rozdziału stanowisko marksistów w danej kwestii. Mądrzy wykładowcy, polecając używanie go, dyskretnie sugerowali studentom, by po prostu nie traktowali tych akapitów poważnie. Bo żarliwi marksiści (było takich trochę, na szczęście niewielu, w peerelowskich szkołach wyższych) raczej stronili od tej pozycji jako zdecydowanie zbyt mało ideologicznej.    

Nad tą książką (obecnie zastąpił ją "Zarys filozofii" autorstwa samego Węgrzeckiego) pochylało się zapewne w mozolnym trudzie również wielu czytelników niniejszego artykułu. Dzisiaj, z perspektywy lat, już bez emocji związanych z koniecznością zmierzenia się na egzaminie z odwiecznymi problemami filozofii, większość z nich zapewne przyzna, iż była ona skomponowana tak przejrzyście, że nawet najbardziej odporni na ten rodzaj intelektualnych wyzwań studenci mogli dzięki jej lekturze otrzymać pozytywną ocenę w indeksie.    

My, pracownicy Katedry Filozofii UEK, którzy mieliśmy szczęście pracować przez wiele lat (ja przez 27) pod kierunkiem prof. Węgrzeckiego, wiemy o Nim oczywiście znacznie więcej, niż ci, którzy poznali Go wyłącznie poprzez ów podręcznik. Mam nadzieję, że będę wyrazicielem opinii ich wszystkich, składając Mu na tych łamach serdeczne podziękowanie za wielki trud wspaniałego przewodzenia naszej gromadce. A myliłby się ten, kto widziałby w filozofach ludzi przykładowo spokojnych i statecznych,  obojętnych na otaczającą ich rzeczywistość, czyli nie sprawiających swojemu przełożonemu rozlicznych kłopotów różnymi formami swojej pozauczelnianej działalności.    

Prof. Węgrzecki kierował naszą Katedrą w niełatwych czasach, kiedy formalnie należało uczyć studentów filozofii marksistowskiej. Na szczęście nikt się tym specjalnie nie przejmował (nawet polityczni i ideologiczni nadzorcy z epoki PRL), wykładaliśmy więc po prostu historię tej dziedziny wiedzy, starając się być maksymalnie obiektywnymi w prezentowaniu jej licznych kierunków i nurtów. Nigdy też nie mieliśmy z tego powodu najmniejszych kłopotów, bo - jeśli się pojawiały - brał je na siebie nasz Szef. Właśnie dlatego w pełni zasłużył sobie na miano opiekuna spolegliwego. A po 1980 roku publiczna aktywność wielu pracowników Katedry mogła budzić uzasadniony niepokój władz (nie tylko uczelnianych) i przyprawiać prof. Węgrzeckiego o niemały ból głowy.    

Jeśli ktoś należy jednak do krakowskiej szkoły fenomenologicznej, której mistrzem i autorytetem (nie tylko w sprawach naukowych) był jeden z największych myślicieli XX wieku, wyjątkowo przy tym niemile widziany i zwalczany przez komunistyczne władze profesor Roman Ingarden, wolno od niego oczekiwać praktykowania podobnych standardów moralnych. Prof. Węgrzecki był zaś jego uczniem twórczo kontynuującym filozoficzne poszukiwania swego nauczyciela w zakresie fenomenologii podmiotu i spotkania, a także refleksji nad drugim człowiekiem. Będąc zaś przez tyle lat kierownikiem Katedry Filozofii, musiał pochylać się nad tymi problemami nie tylko w sferze teoretycznych rozważań.    

Jego dwa główne dzieła ("O poznawaniu drugiego człowieka" i "Zarys fenomenologii podmiotu") są poświęcone tej właśnie problematyce. Porusza ją także w licznych artykułach naukowych, drukowanych w prestiżowych czasopismach filozoficznych, ukazujących się w Polsce i poza jej granicami. Badawcza pasja prof. Węgrzeckiego zaowocowała także wieloma przekładami głównych fenomenologów niemieckiego obszaru językowego, m.in. Maxa Schelera. Jest również autorem wielu przedmów i wstępów do prac filozoficznych, haseł encyklopedycznych i słownikowych, recenzji książek naukowych oraz prac magisterskich, doktorskich, habilitacyjnych.    

Teraz, kiedy przeszedł ne emeryturę, zamierza przygotować opracowanie, dotyczące filozofii spotkania, której był w Polsce prekursorem, chociaż rozgłos zyskała ona dopiero dzięki innemu uczniowi Ingardena - księdzu profesorowi Józefowi Tischnerowi, z którym Jubilat pozostawał przez wiele lat w nie tylko naukowej przyjaźni.    

Kiedy myślę o moim byłym już kierowniku Katedry Filozofii, nie mogę nie przywołać jednego z najwspanialszych filozofów, o którym słyszał zapewne każdy czytelnik tego artykułu: Sokratesa. To on przekonywał swoich słuchaczy na ateńskiej agorze, że "nie za wszelką ceną żyć warto, ale dobrze żyć". Profesor Adam Węgrzecki jest znakomitym intelektualnym oraz moralnym spadkobiercą tego mistrza, który umiał  - zachowując cały czas stoicki spokój - młodszym i mniej doświadczonym od siebie adeptom filozofii mądrze doradzić i pomóc w każdej życiowej potrzebie, a tym, którym wydawało się, iż wiedzą już wszystko, sugestywnie udowodnić, że grubo się mylą.

Jerzy Bukowski