KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   04:55:33 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Sarenka w sądzie

14 grudnia, 2007

Czy za pomoc rannemu zwierzęciu można trafić na ławę oskarżonych? W błędzie byłby ten, kto spontanicznie udzieliłby negatywnej odpowiedzi na to pytanie. Najpiękniejszy gest humanitaryzmu może bowiem okazać się w Polsce wstępem do sprawy karnej.

Przekonał się o tym na własnym przykładzie pewien rolnik spod Oświęcimia, który znalazł przy drodze potrąconą przez samochód sarenkę. Zdjęty litością, powiadomił o tym najpierw straż leśną, a po odmowie interwencji z jej strony zaczął wydzwaniać do  kolejnych weterynarzy, którzy również nie wykazali najmniejszego zainteresowania losem rannego zwierzęcia.     

Rolnik był tak przejęty losem patrzącej na niego z nadzieją w gasnących oczach sarenki, że zrezygnował z wakacyjnej wyprawy, załadował ją do bagażnika i zawrócił do domu. Tam opatrzył zwierzęciu rozcięty łuk brwiowy, troskliwie karmiąc je mlekiem z butelki ze smoczkiem. Po kilku dniach sarenka hasała już wokół jego domu, traktując go jak swój.    

Będąc człowiekiem zapobiegliwym, postarał się on jednak o formalne pozwolenie na opiekę nad nią, które - z mocy prawa - wydaje starostwo powiatowe, zasięgając wcześniej opinii lekarza weterynarii i koła łowieckiego. Otrzymał je bez problemu, jakież było więc jego zdumienie, kiedy dostał wezwanie do stawienia się w charakterze oskarżonego przed sądem grodzkim. Postawiono mu zarzut z artykułu 51 prawa łowieckiego, mówiącego o nielegalnym przetrzymywaniu dzikiego zwierzęcia, za co grozi kara grzywny w wysokości od 5 do 20 tysięcy złotych    

Dobrodziej sarenki jest w szoku i nie rozumie, dlaczego ma być sądzony za ten czysty odruch szlachetnego serca. Także profesor Zbigniew Hołda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka uważa - w wywiadzie dla dziennika "Polska", który opisał tę kuriozalną sprawę - proces za całkowicie zbędny, ponieważ znikoma jest społeczna szkodliwość czynu.    

Przedstawiciel strony poszkodowanej, czyli Nadleśnictwa w Andrychowie, odmawia  mediom jakichkolwiek komentarzy. Wypowiadać nie chce się też występująca w roli oskarżyciela policja z Kęt. Rolnik przyznaje, że jedyną jego winą jest niewielkie spóźnienie się z wnioskiem o pozwolenie na trzymanie uratowanej przezeń sarenki w zagrodzie.     Może gdyby przyprowadził ją do sądu w charakterze niemego świadka, wzbudziłby u przedstawicieli Temidy uczucia podobne do tych, których zaznał on sam, widząc biedne zwierzę, wykrwawiające się w rowie? Tylko czy wymiar sprawiedliwości może kierować się choćby nawet najbardziej wzniosłymi emocjami?

Jerzy Bukowski