KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:25:47 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Esbeckie kategorie

12 grudnia, 2007

Każdorazowe opublikowanie przez Instytut Pamięci Narodowej kolejnych nazwisk osób, które znajdowały się w obszarze zainteresowań Służby Bezpieczeństwa PRL wywołuje zrozumiałe emocje, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi sprawujących ważne funkcje publiczne. Właśnie otrzymaliśmy kilka dni temu następny taki zestaw.

Niestety, bardzo często dochodzi na tym tle do przykrych nieporozumień, wynikających z nieodróżniania przez większość Polaków kategorii, na jakie bezpieka dzieliła tych, których pozyskiwała do współpracy albo wręcz przeciwnie: inwigilowała ich i prześladowała. I jedni, i drudzy byli oczywiście w kręgu jej działań, ale w zupełnie inny sposób.
   
Wprawdzie gazety starają się pomóc w rozszyfrowaniu stosowanych przez jej funkcjonariuszy określeń, ale nie każdy czytelnik czy słuchacz wiadomości przyswaja tę wiedzę, często beztrosko wrzucających wszystkich do jednego worka. Można tu przywołać stare powiedzenie: „nie wiadomo, czy to on ukradł rower, czy jemu go ukradziono, w każdym razie był zamieszany w kradzież”.
   
Jeżeli więc w jednym komunikacie ujawnia się hurtem osoby, które były i figurantami, i tajnymi współpracownikami, i kontaktami operacyjnymi, i konsultantami SB, u sporej części rodaków powstaje mylne i krzywdzące dla bohaterów walk z komunistycznym reżimem przekonanie, że każdą z tych osób – jako mającą kontakt z bezpieką – można uznać za większego lub mniejszego zdrajcę.
   
Szczególnie trudno jest zrozumieć fundamentalną różnicę pomiędzy kandydatem na tajnego współpracownika a tajnym współpracownikiem, o czym pisałem już kiedyś w portalu poland.us („KTW to nie TW”, 29 września br.). Wiele osób, które SB typowała na swoich donosicieli, skutecznie oparło się przecież jej podchodom, a sporo spośród nich stawało się później figurantami (czyli ludźmi podejrzanymi i śledzonymi) różnych spraw operacyjnego rozpoznania lub sprawdzania i zakładano im kwestionariusze ewidencyjne. Z faktu, że ktoś był KTW nie wolno więc jeszcze wyciągać żadnych wniosków.
   
Podobne problemy wiążą się z innymi kategoriami, jak choćby konsultant. Człowiek pozyskany przez bezpiekę w takim charakterze wyrządzał często więcej szkód ludziom opozycji, niż TW, ponieważ dysponował fachową wiedzą w jakiejś dziedzinie i dlatego właśnie był dla niej zawsze cennym nabytkiem. W potocznym języku słowo „konsultant” brzmi zaś całkiem niewinnie.
   
Jeżeli ktoś chce więc odpowiedzialnie zabierać głos w debacie publicznej na ten temat, powinien wcześniej posiąść elementarną znajomość używanych przez SB pojęć. Inaczej będą się nadal mnożyć nieprawdziwe opinie, rzucające cień na dobre imię Polaków, którzy odważnie wyrażali sprzeciw wobec działań komunistycznej władzy, czyli musieli trafić – oczywiście jako osoby poszkodowane – do archiwów bezpieki, przejętych i ujawnianych obecnie przez  IPN.

Jerzy Bukowski