KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:48:10 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Szkolne przekleństwa

13 grudnia, 2007

Współczesny nauczyciel musi być wszechstronnie przygotowany do wykonywania swego zawodu. Nie wystarczą mu już dzisiaj czysto zawodowe kwalifikacje i odpowiednie umiejętności dydaktyczne. Często przychodzi mu stawać przed nietypowymi wyzwaniami, jako że młodzież mamy coraz bardziej niesforną, rozbrykaną, a nawet niebezpieczną. Szkoła staje się więc często poligonem, na którym testuje się odporność pedagogów na różne zagrania niegrzecznej - najłagodniej mówiąc - dziatwy.

Nie na darmo już przed wiekami ukuto w Polsce powiedzenie, będące de facto przekleństwem: "obyś cudze dzieci uczył." Wchodzący do klasy - zwłaszcza w szkołach ponad podstawowych - nauczyciel musi mieć świadomość, że w każdej chwili może znaleźć się na linii frontu. Jeśli okaże swą słabość, jest z góry przegrany. Ale jeżeli zechce wystąpić w roli twardziela, narazi się na surowe sankcje ze strony swoich przełożonych: dyrektora i kuratora oświaty.     

Półtora roku temu całą Polską wstrząsnął nakręcony telefonem komórkowym jednego z uczniów film, obrazujący znęcanie się drogich dziatek nad zbyt łagodnym pedagogiem. Kulminacyjną sceną było nałożenie temu ostatniemu kosza na głowę. Wkrótce wyszło na jaw, że podobne incydenty zdarzają się w wielu polskich szkołach, tylko nie wszędzie są jeszcze tak operatywni, domorośli filmowcy.    
Nauczyciel, który nie może sobie poradzić ze swymi podopiecznymi w sytuacjach, które można by nazwać za wielkim niemieckim filozofem Karlem Jaspersem - oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji - granicznymi traci twarz. Pedagog, któremu puszczają w takich momentach nerwy i stara się odpowiedzieć pięknym na nadobne, może natomiast stracić pracę, nie mówiąc już o premii.    

Służę przykładem. Oto uczniowie jednej z małopolskich szkół złożyli do kuratorium skargę na nauczyciela wychowania fizycznego, który nie mogąc znieść ich ciągłego przeklinania wrzasnął: "k... mać, przestańcie wreszcie kląć!" Pedagog może mieć teraz poważne kłopoty, zwłaszcza że na początku bieżącego roku szkolnego małopolski kurator oświaty skierował apel do wszystkich nauczycieli z prośbą, by nie pozwalali na zaśmiecanie w ich obecności wulgaryzmami ojczystego języka.    

Uczniowie, którzy zlekceważyli ten apel i systematycznie "rzucali mięsem" nie tylko na przerwach, ale także podczas lekcji, pozostaną bezkarni, doprowadzonemu zaś przez nich do furii wuefiście grozi sprawa przed komisją dyscyplinarną, co może zakończyć się naganą z ostrzeżeniem.    

Nie ulega wątpliwości, że ludzie podejmujący - za jakże wciąż małe w Polsce wynagrodzenie - odpowiedzialny trud nauczania i wychowywania młodzieży nie mogą kląć (nawet w akcie rozpaczy), podobnie jak pić z uczniami wódki, palić papierosów, zażywać narkotyków, czy chodzić do klubów go-go bądź agencji towarzyskich. Nie umocni w ten sposób swojego autorytetu, co najwyżej zasłuży na jeszcze większe lekceważenie.    

Rozumiem jednak, że mający akurat zły dzień (niekorzystna sytuacja biometeorologiczna, rodzinne kłopoty, zwykłe zmęczenie lub zniechęcenie) pedagog może zachować się - mówiąc eufemistycznie - niestandardowo. Jeżeli przeprosi później - choćby zagryzając zęby - uczniów za taki incydent, nie powinien być jednak karany. Po pierwsze dlatego, że w Polsce szerzy się, niestety, plaga wplątywania wulgaryzmów w codzienną mowę, a po drugie trzeba wziąć poprawkę na pracę w niebezpiecznych warunkach, bo chyba tak można dzisiaj określić zawód nauczyciela.    

Umiejętność zachowania stoickiego spokoju jest cenna i pożądana, ale trudno jest ją posiąść, a zwłaszcza praktykować w pracy z coraz bardziej rozbrykaną młodzieżą, co stwierdzam jako filozof oraz wykładowca wyższej uczelni.

Jerzy Bukowski