KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Piątek, 29 marca, 2024   I   11:26:47 AM EST   I   Marka, Wiktoryny, Zenona
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Ogólnikowy Klich

30 listopada, 2007

Są ministerstwa, na czele których muszą stać zawodowi politycy, skrupulatnie pilnujący realizacji założeń programowych swojej partii. Ale są również takie, którymi powinni kierować ludzie umiejący stanąć ponad politycznymi podziałami i myśleć wyłącznie w kategoriach racji stanu państwa, a nie doraźnych interesów własnego ugrupowania.

Do tej drugiej kategorii niewątpliwie należy Ministerstwo Obrony Narodowej. Każdy obejmujący je polityk musi zdawać sobie sprawę, że oprócz wdrażania partyjnych dyrektyw oczekuje się od niego przede wszystkim praktykowania codziennej troski o morale armii, która ze swej natury jest całkowicie apolityczna.    

Zastanawiam się, jak pokieruje powierzonym mu przez premiera Donalda Tuska resortem obrony Bogdan Klich. Nigdy nie był on czołowym działaczem Platformy Obywatelskiej, zawsze lokował się gdzieś na obrzeżach wielkiej polityki. Nominowanie go na szefa MON było więc poważnym zaskoczeniem dla wielu aktywistów tej partii, zwłaszcza że wiele mówiło się wcześniej o Radku Sikorskim i Bogdanie Zdrojewskim jako potencjalnych kandydatach PO do objęcia tego resortu.     Klich jest z wykształcenia psychiatrą, ale w miarę dobrze zna ministerstwo, którym przyszło mu teraz zarządzać, ponieważ był w nim już kiedyś - w rządzie Jerzego Buzka - podsekretarzem stanu. Nie zapisał się jednak wówczas żadnym szczególnym osiągnięciem, podobnie zresztą jak w ostatnich kilku latach, w trakcie wypełniania mandatu eurodeputowanego.     

W ogóle należy on do ludzi, o których trudno cokolwiek konkretnego powiedzieć. Nie lubi bowiem afiszować się ze swoimi poglądami, niechętnie podejmuje decyzje, nie cierpi wchodzić w polityczne konflikty, umie natomiast dyskretnie wsłuchiwać się w głos zarówno swoich partyjnych przełożonych, jak i opinii publicznej. Nie jest z pewnością mistrzem na miarę Kazimierza Marcinkiewicza w zakresie public relations, ale potrafi zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami większości społeczeństwa, przynajmniej w sferze wypowiadanych przez siebie ogólnikowych deklaracji.    

Gdybym miał podsumować sylwetkę Klicha, mając do dyspozycji wyłącznie jedno przysłowie ludowe, nie wahałbym się ani przez moment. Idealnie pasuje do jego stylu działania tylko to: "dla każdego coś miłego". Należy on bowiem do ludzi, którzy bardzo chcą być powszechnie akceptowani i gotowi są natychmiast wyrzec się poglądów, ściągających na nich społeczną krytykę.    

Nie wiem, czy są to najlepsze rekomendację akurat na ministra obrony narodowej, zwłaszcza że przyjdzie mu często działać na styku z posiadającym konstytucyjne kompetencje - jako najwyższy zwierzchnik sił zbrojnych - w zarządzanej przez niego dziedzinie prezydentem. Znając Klicha z dawnych, krakowskich lat, widzę już oczami wyobraźni, jak rozmawia w cztery oczy z Lechem Kaczyńskim, unikając jakichkolwiek konkretów, rozwadniając kolejne problemy i brnąc w nic nie znaczące ogólniki.    

Zachwyceni mogą nim być natomiast – ale na krótko - generałowie. Jako zawodowy psychiatra, Klich będzie w mig odgadywał ich życzenia i pragnienia, przytakując każdemu z nich i przyznając mu rację w omawianej w danym momencie sprawie. Biada im jednak, jeśli uwierzą w to, co od niego usłyszą. Będąc nawykłymi do rygorystycznej jednoznaczności służbistami, wyciągną  z tych odpraw zupełnie inne wnioski niż te, które miał na myśli (o ile w ogóle miał jakiekolwiek) ich przełożony.     

Sęk bowiem w tym, że z poziomu ogólności, na którym zwykł poruszać się Klich, w żaden sposób nie da się przejść do rozkazodawczych konkretów, na jakich musi bazować każda armia świata.

Jerzy Bukowski