KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:43:51 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Tusk odkrywa karty

29 listopada, 2007

Nie upłynęło zbyt wiele czasu od ukonstytuowania się rządu premiera Donalda Tuska, a już wybuchł pierwszy otwarty konflikt pomiędzy nim, a Prezydentem Rzeczypospolitej. Niestety, materią sporu stały się i tak już nienajlepsze stosunki polsko-rosyjskie, aczkolwiek w europejskim kontekście.

Postanowieniem nowego rządu Polska przestaje blokować rozpoczęcie przez Rosję negocjacji o wejściu Federacji Rosyjskiej do Organizacji Współpracy Gospodarczej (OECD). Wg Tuska "źle byłoby, gdyby Polska decyzją poprzedniej pani minister spraw zagranicznych (...) trwała w osamotnieniu, jako jedyna przy tak twardym, nieprzejednanym stanowisku."    
Kancelaria Prezydenta RP zarzuciła natychmiast premierowi, że nie konsultował z głową państwa tak ważnej i delikatnej sprawy. Wprawdzie konstytucyjne uprawnienia do prowadzenia polityki zagranicznej ma w Polsce rząd, to jednak powinien ją uzgadniać - zwłaszcza w węzłowych kwestiach - z prezydentem.    

Trudno oprzeć się wrażeniu, że Tusk chciał jak najszybciej i najboleśniej upokorzyć Annę Fotygę - osobę wyjątkowo bliską politycznie Lechowi Kaczyńskiemu. Ale dlaczego wybrał do realizacji tego zamierzenia stosunki polsko-rosyjskie? I czy zrobił to przy pełnej akceptacji całej rady ministrów, a zwłaszcza Radka Sikorskiego, który zawsze zajmował dosyć rygorystyczne stanowisko wobec naszego wschodniego sąsiada?    

Rządowi Jarosława Kaczyńskiego można wiele zarzucić, ale z pewnością umiał on dbać o polską rację stanu. Często krytykowano go nawet za pewną przesadę i nadmierne wyczulenie w tej ważnej dziedzinie, ale były premier uważał, że lepiej dmuchać na zimne, niż sparzyć się, nie zachowując odpowiedniej ostrożności.    

Nie wiem, czy wybierający 21 października do władzy Platformę Obywatelską Polacy mieli świadomość, że dla tej partii narodowe imponderabilia nie są na pierwszym planie. Owszem, jej przedstawiciele mają na co dzień usta pełne patriotycznych frazesów, ale tak naprawdę liczy się dla nich przede wszystkim opinia możnych tego świata. Dla poklasku Brukseli, Waszyngtonu, Paryża, Londynu są oni skłonni zapomnieć o interesie narodowym.    

Właśnie mamy pierwszy dowód takiej ich postawy. Nie wróży to dobrze na przyszłość. Całe szczęście, że jest jeszcze Lech Kaczyński, mogący korygować fatalne decyzje rządu w zakresie polityki zagranicznej. Tylko czy nie zostanie on bardzo szybko - przy wydatnej pomocy nieżyczliwych mu mediów w kraju i na świecie - przedstawiony jako główny hamulcowy procesu wtapiania się Polski w międzynarodowe struktury, czego warunkiem jest  m.in. łagodzenie napiętych przez poprzedni rząd RP stosunków z Rosją?     I jak długo będzie godzić się z tym kierunkiem działania premiera Tuska minister Sikorski, którego stanowczości i nieugiętości w kwestii pielęgnowania narodowych imponderabiliów nikt rozsądny nie mógł do tej pory poddawać w wątpliwość?

Jerzy Bukowski