Doszło do niego po z górą 25 latach od dramatycznego wydarzenia, w którym uczestniczyły dwie osoby.
31 sierpnia 1982 roku pani Ewa Tarnawska włączyła się w patriotyczną manifestację, zorganizowaną przez krakowską podziemną "Solidarność" w drugą rocznicę podpisania porozumienia między strajkującymi robotnikami Trójmiasta a komunistyczną władzą. Na sformowany przed bramą Huty im. Lenina pochód napadły zwarte oddziały ZOMO.
Pani Ewa pamięta, że jej sytuacja stała się w jednym momencie bardzo poważna. Upadła pod ciosami długich pałek na ziemię, a oprawcy w mundurach bili ją w dalszym ciągu. Kiedy pogodziła się już z myślą, że może stracić życie lub przynajmniej zostać kaleką, poczuła silne szarpnięcie za ramię. Ktoś - wyrywając jej niemal rękę z barku - wyciągał ją spod zomowskich pałek, a następnie odtransportował w bezpieczne miejsce, gdzie zaopiekowano się nią, opatrując rany.
Uratowana w ten sposób kobieta bardzo chciała poznać swojego wybawiciela, ale wieloletnie indywidualne poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Dopiero gdy włączył się w nie krakowski "Dziennik Polski", nabrały właściwego tempa i zakończyly pełnym sukcesem. Człowiekiem, który odważnie stanął w jej obronie okazał się Franciszek Lisowski. Warto zapamiętać to nazwisko, bo w ponurych czasach stanu wojennego na heroiczne czyny zdobywało się wielu ludzi, którzy pozostali jednak całkowicie anonimowi. Do końca epoki PRL z oczywistych powodów nie opowiadali zbyt głośno o tym, czego dokonali, a kiedy komuna upadła, do głowy nie przyszło im domagać się za to pochwał, ani nagród.
Dobrze więc, że dzisiaj, kiedy wreszcie z powodzeniem wypełniamy liczne białe plamy w naszej najnowszej historii, upublicznia się nazwiska skromnych bohaterów. To oni stanowili przecież solidny fundament, na którym wyrosła niepodległa III Rzeczpospolita. Bez nich przywódcy podziemnej "Solidarności" oraz mniej lub bardziej zakonspirowanych organizacji patriotycznych nie osiągnęliby zamierzonych celów.
Ewa Tarnawska i Franciszek Lisowski spotkali się na sympatycznej imprezie, podczas której padły z jej strony słowa ogromnej wdzięczności, a zarazem przeproszenia, że mogły one zostać wypowiedziane dopiero po ćwierćwieczu od tego dramatycznego wydarzenia. Przy okazji okazało się, że pan Franciszek pomógł również uciec - przed szukającą ich bezpieką i ZOMO - studentom, wspomagającym strajk w Hucie im. Lenina w pierwszych dniach stanu wojennego.
Tym bardziej warto zapamiętać jego nazwisko i nie ustawać w poszukiwaniach innych cichych bohaterów sprzed 1989 roku, którzy zasłużyli się nie spektakularnymi akcjami, o jakich mówiła później cała Polska (najczęściej dowiadując się o nich z Wolnej Europy), ale ratowaniem z opresji bezbronnych ofiar komunistycznego reżimu.
Jerzy Bukowski
Pani Ewa pamięta, że jej sytuacja stała się w jednym momencie bardzo poważna. Upadła pod ciosami długich pałek na ziemię, a oprawcy w mundurach bili ją w dalszym ciągu. Kiedy pogodziła się już z myślą, że może stracić życie lub przynajmniej zostać kaleką, poczuła silne szarpnięcie za ramię. Ktoś - wyrywając jej niemal rękę z barku - wyciągał ją spod zomowskich pałek, a następnie odtransportował w bezpieczne miejsce, gdzie zaopiekowano się nią, opatrując rany.
Uratowana w ten sposób kobieta bardzo chciała poznać swojego wybawiciela, ale wieloletnie indywidualne poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Dopiero gdy włączył się w nie krakowski "Dziennik Polski", nabrały właściwego tempa i zakończyly pełnym sukcesem. Człowiekiem, który odważnie stanął w jej obronie okazał się Franciszek Lisowski. Warto zapamiętać to nazwisko, bo w ponurych czasach stanu wojennego na heroiczne czyny zdobywało się wielu ludzi, którzy pozostali jednak całkowicie anonimowi. Do końca epoki PRL z oczywistych powodów nie opowiadali zbyt głośno o tym, czego dokonali, a kiedy komuna upadła, do głowy nie przyszło im domagać się za to pochwał, ani nagród.
Dobrze więc, że dzisiaj, kiedy wreszcie z powodzeniem wypełniamy liczne białe plamy w naszej najnowszej historii, upublicznia się nazwiska skromnych bohaterów. To oni stanowili przecież solidny fundament, na którym wyrosła niepodległa III Rzeczpospolita. Bez nich przywódcy podziemnej "Solidarności" oraz mniej lub bardziej zakonspirowanych organizacji patriotycznych nie osiągnęliby zamierzonych celów.
Ewa Tarnawska i Franciszek Lisowski spotkali się na sympatycznej imprezie, podczas której padły z jej strony słowa ogromnej wdzięczności, a zarazem przeproszenia, że mogły one zostać wypowiedziane dopiero po ćwierćwieczu od tego dramatycznego wydarzenia. Przy okazji okazało się, że pan Franciszek pomógł również uciec - przed szukającą ich bezpieką i ZOMO - studentom, wspomagającym strajk w Hucie im. Lenina w pierwszych dniach stanu wojennego.
Tym bardziej warto zapamiętać jego nazwisko i nie ustawać w poszukiwaniach innych cichych bohaterów sprzed 1989 roku, którzy zasłużyli się nie spektakularnymi akcjami, o jakich mówiła później cała Polska (najczęściej dowiadując się o nich z Wolnej Europy), ale ratowaniem z opresji bezbronnych ofiar komunistycznego reżimu.
Jerzy Bukowski
KATALOG FIRM W INTERNECIE
Ostatnio Dodane
11.11.1980 archiwalne nagranie z prywatnej kaplicy Jana Pawła II
Leon XIV o AI w medycynie: nie zapominajmy, kim jest człowiek
Gwardia Szwajcarska: trwa postępowanie wyjaśniające w sprawie „nieporozumienia"
Kiedy Medicaid nie jest opcją: jak zapłacić za opiekę długoterminową? Bezpłatne seminarium na LI z Natalię Zimnoch
Wiersze moje jak kwiaty - Poetycki hołd dla Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
Jan Paweł II o Ojczyźnie, Niepodległości i obowiązku troski o wolność Polski
Wysyłka paczek do Polski na Boro Park w Nowym Jorku w Fabko Shipping Center na Boro Park
zobacz wszystkie