KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   03:42:36 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Pobojowisko na Plantach

13 listopada, 2007

Ilekroć przechodzę krakowskimi Plantami na odcinku od przejścia podziemnego obok dworca PKP do ulicy Mikołajskiej, tylekroć stawiam sobie pytanie: z kim toczyliśmy ostatnio (Polacy, krakowianie) wojnę i czy zakończyła się ona naszym zwycięstwem, czy też klęską? Patrząc na ławki i trawniki widzę bowiem o każdej porze dnia (nocą bałbym się tam pojawić) mnóstwo leżących ciał. Jedne z nich znieruchomiały i nie dają żadnych oznak życia, drugie poruszają się z rzadka, dokonując rozpaczliwych prób przybrania pozycji siedzącej, jeszcze inne utrzymują kontakt z otoczeniem przy pomocy błędnego wzroku i nieartykułowanych dźwięków.

Skąd wzięło się takie pobojowisko w centrum stolicy polskiej kultury, nieopodal Teatru im. Juliusza Słowackiego, w pobliżu pomnika Michała Bałuckiego, kilkaset metrów od Drogi Królewskiej? Czy wypełniają je ofiary krwawych walk w obronie narodowych imponderabiliów lub choćby lokalnej dumy? Kim są ci ludzie i dlaczego nikt nie udziela im pomocy, nie opatruje ran, nie śpieszy z pomocą i z dobrym słowem?    

Dopiero, kiedy przypatrzymy się bliżej owym nieszczęśnikom, wszystko staje się jasne. To nie bojownicy o wysokie wartości, nie żołnierze toczącej śmiertelny bój armii, nie maruderzy powracającego ze szlaku chwały wojska, ale ofiary zgubnego nałogu. Sine nosy, pokiereszowane twarze, trzęsące się ręce, brudna odzież, odstręczający zapach, porozbijane  wokół butelki dowodzą, że spożyli oni wszyscy minionej nocy nadmierną ilość wysokoprocentowych trunków i nie byli w stanie dotrzeć do domu. Ponieważ wielu z nich można spotkać w tych miejscach codziennie, uprawniony jest wniosek, że nie osiągnęli celu swej wędrówki w postaci domowych pieleszy nie dlatego, iżby nie byli w stanie przebyć owej drogi, lecz z powodu zawinionej zapewne przez siebie samych bezdomności, nakazującej im spędzać wiosenne, letnie i jesienne noce pod gołym niebem. Ciekawe, gdzie podziewają się w zimie, skoro są bezlitośnie przepędzani z poczekalni dworca PKP?   

 Co jakiś czas pochyla się nad nimi patrol policji bądź straży miejskiej, ale daremny jest jego trud wylegitymowania osób, które dawno zatraciły urzędową tożsamość, pogubiły dokumenty i nie zawsze potrafią sobie nawet przypomnieć własne nazwisko. Także próby nawiązania kontaktu słownego skazane są z góry na niepowodzenie, umundurowani funkcjonariusze machają więc bezradnie rękami i oddalają się z pobojowiska, które stanowi wątpliwą wizytówkę Krakowa. A przecież właśnie tamtędy idą często wycieczki szkolne, do swych hoteli, pociągów i autobusów zmierzają również turyści z całego świata.    

"Lokatorów" owego odcinka Plant przybywa z każdym rokiem. Władze miasta nie mają najwyraźniej żadnego pomysłu, jak poradzić sobie z narastającym problemem, przymykają więc oczy i udają, że nic złego się nie dzieje. Mieszkańcy podwawelskiego grodu i jego goście muszą więc przyzwyczaić się do kompromitującego Kraków widoku. Powszednieje on i razi już tylko wytrawnych estetów.
                                                                           
Jerzy Bukowski