Czym jest zima?

Mam pełne prawo użyć określenia „kataklizm”, ponieważ naturalna – a więc z definicji przewidywalna - w naszej strefie klimatycznej pora roku powoduje zazwyczaj totalny chaos komunikacyjny, nie tylko zresztą w Krakowie. Zawsze nadchodzi ona – wedle drogowców – zdecydowanie za wcześnie, a bywa też, że na złość im powraca, kiedy pługi i piaskarki są już dawno pochowane w garażach, zapasy soli całkiem zaś zużyte.

Przytoczony na wstępie bon-mot można potraktować jako formę wytłumaczenia, dlaczego zima końca 2007 i początku 2008 roku też będzie zapewne nieszczęściem dla mieszkańców wielu polskich miast i osób odpowiedzialnych za radzenie sobie z jej skutkami. Krakowskim drogowcom przyszli jednak tym razem w sukurs policjanci, którzy główną winą za to, co dzieje się zimą na ulicach obarczyli nie zmieniających na czas opon kierowców.

Jeszcze lepiej byłoby oczywiście, gdyby właściciele samochodów przyjęli obywatelską, prospołeczną postawę i w ogóle nie używali swych pojazdów od początku listopada do końca kwietnia. Wielkim ułatwieniem dla komunalnych służb byłoby też wydanie przez prezydentów wszystkich polskich miast zakazu wychodzenia w zimie z domu osobom, mającym kłopoty z samodzielnym poruszaniem się.

Ileż soli i piasku, a także chirurgicznego gipsu można byłoby zaoszczędzić, ileż benzyny pozostałoby w bakach samochodów spółek zajmujących się usuwaniem śniegu, ileż pieniędzy dałoby się przeznaczyć na inne, o wiele donioślejsze cele niż walka ze skutkami zimy, gdyby uznać ją po prostu – tak jak uczynili to właśnie krakowscy drogowcy - za powtarzający się co rok nieuchronny kataklizm, charakterystyczny dla naszej strefy klimatycznej!

Jerzy Bukowski