KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 marca, 2024   I   05:33:20 PM EST   I   Anieli, Kasrota, Soni
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Niemądry bojkot

09 listopada, 2007

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Zbigniew Romaszewski jest znakomitym kandydatem na wicemarszałka Senatu. Fakt odrzucenia jego kandydatury głosami Platformy Obywatelskiej uważam za pierwszy wielki skandal w nowej kadencji parlamentu. Całkiem niedawno pisałem o tym w portalu poland.us („Haniebne poniżanie Romaszewskiego”, 8 listopada), nie muszę więc przytaczać szczegółowych argumentów na rzecz człowieka, który jak mało kto zasłużył swoją biografią na polityczne splendory.

Rozumiem rozgoryczenie polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy wysunęli jego kandydaturę (mimo że nie jest on członkiem tej partii, co stanowi zresztą dodatkową gwarancję bezstronności w pełnieniu wysokiej funkcji) i ponieśli spektakularną porażkę w głosowaniu. Popieram ich konsekwencję w dalszym forsowaniu Romaszewskiego na fotel wicemarszałka.

Trudno mi zgodzić się jednak z wysuniętym ostatnio przez grupę parlamentarzystów PiS pomysłem bojkotowania obrad Senatu, a w dalszej perspektywie może także Sejmu, do momentu wybrania ich kandydata. To niemądra propozycja i źle by się stało, gdyby kierownictwo największej opozycyjnej partii poparło ją. Trudno bowiem obrażać się na demokratyczne procedury, chociaż często nie mają one nic wspólnego z zasadami etyki, a nawet elementarnej uczciwości i przyzwoitości.

Trzeba zagryźć zęby i nieustępliwie walczyć dalej, energicznie lobbując w kuluarach na rzecz swojego kandydata u tych senatorów PO, którzy gotowi byliby poprzeć go, zwłaszcza że Donald Tusk nie zarządził dyscypliny partyjnej w tej sprawie. W prywatnych rozmowach dobrze znających się ze sobą (niekiedy zaprzyjaźnionych) od lat towarzyszy broni z czasów walki z reżimem komunistycznym da się bowiem wiele uzyskać, mimo ze znajdują się oni teraz po przeciwnych stronach politycznej barykady.

Można być bowiem złośliwym polemistą, można dopuszczać się obstrukcji prac w parlamencie, można (a nawet trzeba) bić na alarm w mediach, wykazując małostkowość politycznych przeciwników. Nie wolno jednak ośmieszać się takimi pomysłami, jak bojkot Senatu czy Sejmu, bo wystawia się w ten sposób nie najlepsze świadectwo samemu sobie i swojemu ugrupowaniu. A PiS-owi najmniej potrzebne jest teraz wywoływanie zbędnych konfliktów tam, gdzie da się działać innymi, mieszczącymi się  w ramach demokratycznych zwyczajów metodami.

Dobrze więc, że partyjnym jastrzębiom odpowiedziały natychmiast gołębie, wykluczając bojkot. Mam nadzieje, że te pierwsze posłuchają drugich, proponujących w zamian szereg innych form prowadzenia skutecznej politycznej walki na forum Senatu, jak np. zgłaszanie mnóstwa wniosków formalnych i własnych inicjatyw ustawodawczych oraz licznych poprawek do opracowanych przez klub PO ustaw.

Wszystko rozstrzygnie oczywiście Jarosław Kaczyński. Jego głos w tej sprawie powinien zabrzmieć szybko i donośnie. Dla dobra PiS i dla wykazania, że opozycja potrafi się sama ograniczać w swym radykalizmie.

Jerzy Bukowski