KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Środa, 4 grudnia, 2024   I   08:20:24 PM EST   I   Barbary, Hieronima, Krystiana
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Profesorska klęska

25 października, 2007

Jedną z najbardziej przykrych niespodzianek minionych wyborów parlamentarnych była prestiżowa porażka profesora Ryszarda Legutki w walce o senacki mandat.

Były wicemarszałek wyższej izby, a obecny wciąż jeszcze minister edukacji narodowej był jednym z tzw. pewniaków Prawa i Sprawiedliwości, zwłaszcza że startował w Krakowie, a więc mieście znanym z konserwatywnych upodobań, którym hołduje również ten wytrawny znawca Platona, profesor filozofii, autor wielu znakomitych książek, wzięty publicysta.
   
Być może zgubiła go właśnie ta pewność, w rezultacie której nie prowadził on prawie w ogóle własnej kampanii wyborczej. Ani w telewizji, ani w prasie, ani na wyborczych bilboardach nie widać było poważnej twarzy prof. Legutki. Pojawiał się on wyłącznie w wąskich gronach osób i tak do niego przekonanych, nie wystąpił w żadnej głośnej debacie, ani nawet w telewizyjnym spocie.
   
Mimo to byłem absolutnie spokojny o wyborczy sukces jednego z głównych autorów ideowego programu PiS, intelektualisty z powołania, osoby szczególnie bliskiej braciom Kaczyńskim, a przy tym człowieka mądrego, spokojnego, wyważonego, rzeczowego (jak to filozof) - po prostu idealnego kandydata do Senatu, zwłaszcza z Krakowa. Moją pewność wzmacniała  jeszcze wyjątkowo słaba konkurencja: Platforma Obywatelska wystawiła pod Wawelem do boju o wyższą izbę parlamentu ludzi mało znanych i za wyjątkiem byłego marszałka województwa małopolskiego Janusza Sepioła pozbawionych jakiejkolwiek charyzmy.
   
Byłem więc gotów zakładać się o duże sumy, że Legutko dosyć łatwo wygra tę rywalizację, chociaż zdawałem sobie sprawę, że nie uzyska on już tak imponującego wyniku, jak w poprzednich wyborach, kiedy zdeklasował innych kandydatów. Wiedząc, że elektorat PO w zdyscyplinowany sposób zagłosuje na wystawione przez tę partię osoby, nie zastanawiając się ani przez moment, czy są one odpowiednie do zasiadania w Senacie, twierdziłem w przyjacielskich rozmowach, że tym razem mój kolega po filozoficznym fachu uzyska niewielką przewagę, ale swobodnie utrzyma swój mandat.
   
Twarda rzeczywistość zweryfikowała jednak moje przewidywania jako nazbyt optymistyczne. Legutko poległ w boju z kompletnie nieznanymi szerszej publiczności (poza wspomnianym Sepiołem) kandydatami PO i nie wzbogaci w nowej kadencji polskiego parlamentu swą ogromną wiedzą, politycznym doświadczeniem oraz  osobistą kulturą. Ważniejsze od kompetencji i cech charakterologicznych okazało się bezkrytyczne zaufanie, jakim elektorat Platformy obdarzył wyznaczonych przez nią kandydatów.
   
Szkoda, że tak się stało, ale nie jest to bynajmniej wyjątkowy przypadek. Problem dotyczy bowiem nie tylko Legutki i Krakowa. W wielu okręgach wyborczych wygrali wcale nie obiektywnie najlepsi, ale ci, na których postawili partyjni liderzy i dotyczy to kandydatów wszystkich komitetów wyborczych.
   
A przecież o ile Sejm jest izbą na wskroś polityczną, o tyle Senat - zwany często izbą refleksji - powinien składać się w zdecydowanej większości z osób mądrych, zasłużonych, o pięknej przeszłości oraz niekwestionowanych nawet przez wrogów moralnych i fachowych kwalifikacjach, umiejących zapanować na emocjami, niekoniecznie będących wiernymi żołnierzami jakiejś partii, potrafiących za to myśleć przede wszystkim o dobru Polski. Właśnie takich, jak jego były wicemarszałek, prof. Ryszard Legutko.

Prosto z Polski dla poland.us   
Jerzy Bukowski