KONTAKT   I   REKLAMA   I   O NAS   I   NEWSLETTER   I   PRENUMERATA
Czwartek, 28 listopada, 2024   I   01:44:18 AM EST   I   Jakuba, Stefana, Romy
  1. Home
  2. >
  3. WIADOMOŚCI
  4. >
  5. Polska

Zapomnieć o klęsce

24 października, 2007

Wyborcza porażka jest w naturalny sposób wpisana w życie każdego polityka, podobnie zresztą jak zwycięstwo. Powinien on więc zachować - przynajmniej na zewnątrz - stoicki spokój, kiedy elektorat odmówi mu poparcia. Raz jest się na wozie, raz pod wozem - kto nie umie znosić takich napięć, ten nie nadaje się do prowadzenia działalności publicznej.

Dlatego smuci mnie nazbyt emocjonalna reakcja członków Prawa i Sprawiedliwości na to, co stało się 21 października. Zamiast zacisnąć zęby, zrobić dobrą minę do złej gry i zacząć przyzwyczajać się do roli twardej, ale konstruktywnej, czyli posiadającej alternatywny, pozytywny program opozycji, pokazali oni Polakom zacięte twarze nienawistników.
   
Kiedy Platforma Obywatelska spektakularnie przegrała wybory parlamentarne dwa lata temu, chociaż była pewna zdecydowanego zwycięstwa, a potem Donald Tusk pożegnał się z marzeniami o prezydenturze, również nie mogli oni bardzo długo przyjąć do wiadomości  swej podwójnej porażki. Praktycznie aż do samorozwiązania Sejmu działacze PO byli wciąż przytłoczeni tamtymi klęskami. Jeszcze tydzień przed 21 października zdawali się pogodzeni z kolejną przegraną i dopiero zwycięstow Tuska w telewizyjnej debacie z Jarosławem Kaczyńskim przywróciło im nadzieję i wiarę w możłiwość odniesienia wyborczego sukcesu.
   
Byłoby fatalnie dla PiS i dla Polski, gdyby ugrupowanie braci Kaczyńskich zachowywało się podobnie w najbliższych tygodniach, miesiącach i latach. Im szybciej otrząśnie się ono z niespodziewanej dla siebie porażki, tym lepsze wystawi sobie świadectwo jako odpowiedzialnej, dojrzałej i nieczułej na nieprzyjemne kaprysy losu partii.
   
Ze zdumieniem czytałem w poniedziałkowej prasie relacje, jak ważni działacze PiS opuszczali z rezygnacją miejsca swych spotkań w wyborczą niedzielę, nie czekając na koniec  przedłużonej o prawie trzy godziny ciszy wyborczej. Rozumiem, że mieli dużo wcześniej przecieki, z których jasno wynikało, że nie czeka ich w ten późny wieczór nic przyjemnego.
   
Zawodowemu politykowi nie wolno się tak jednak nigdy zachowywać, nawet w najtrudniejszych dla siebie sytuacjach, bo lekceważy w ten sposób swoich wyborców i udowadnia im, że jest człowiekiem o słabej kondycji psychicznej, a więc nie nadającym się do uprawiania tej wymagającej ogromnej odporności na różne stresy profesji. Choćby go  więc skręcało we wnętrzu, musi pokazywać ludziom pogodną twarz i emanować optymizmem, traktując doraźne klęski jako zwyczajne wypadki przy pracy. Uśmiech - nawet wymuszony - jest zawsze lepszy od zgorzknienia.
   
Fatalnie wypadło też pierwsze po ogłoszeniu sondażowych wyników przemówienie premiera Kaczyńskiego. Najpierw zaliczył on swoich przeciwników do frontu, w którym wiodącą rolę odgywa jeden z morderców księdza Jerzego Popiełuszki, a dopiero później - z widocznym wysiłkiem - pogratulował Tuskowi. Tak nie powinien postępować mąż stanu, zwłaszcza w sytuacji, w której władza w kraju pozostaje w sporej części w rękach jego brata. Było to po prostu niepotrzebne i nieeleganckie.
   
Mam nadzieję, że PiS dojdzie do siebie o wiele w szybciej  niż PO po poprzednich wyborach. Tylko wówczas będzie miało realną szansę na powrót do władzy i dokończenie realizacji swego potrzebnego dla Polski programu, który z pewnością w większości odrzuci nowy, liberalny rząd.

Prosto z Polski dla poland.us   
Jerzy Bukowski